*Emily*
Cały czas oglądałam się za siebie i na boki, cała się trzęsłam on przecież mógł być wszędzie, jest nieobliczalny.
Nagle ktoś dotknął mnie po ramieniu, a ja gwałtownie się obruciłan i popchnęłam tą osobę na ziemie.
- Ała- wyszeptała Megs- oszalałaś?
- O jezu Meggi, przepraszam- podałam jej rękę.
- Co się stało, tak się wystraszyłaś?
- No trochę- podniosłam głos.
- Czemu nie odbierasz telefonu?- zapytała.
- Bo go nie mam- popatrzyłam na nią i dalej podążałyśmy do szkoły.
- Jak to go nie masz? Przecież miałaś nowego iphona- mówiła zdziwiona.
- Wczoraj dużo się wydarzyło..
- Co się stało?- zapytała przerażona.
- To nie jest rozmowa na teraz- popatrzyłam na nią.
- Spotkajmy się, wszystko mi opowiesz- zaproponowała
- Dziękuję- pokiwałam głową- to jest dla mnie ciężkie, ale wiem, że tobie mogę to powiedzieć, długo się znamy.
- Zawsze, możesz mi wszystko powiedzieć- pogłaskała mnie po ramieniu.
- Przepraszam cię- powiedziałam po chwili.
- Za co?
- Za to co wtedy ci powiedziałam..wtedy z Justinem.
- Nie, no co ty.. okej, zdziwiło mnie to bardzo.
- Zauważyłam.
- Ale to twoja sprawa..- nie mówiła dokońca przekonana.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Możesz dzisiaj do mnie wpaść?- zapytała Megs.
- Dzisiaj?..nie mooogę- ciągnęłam.
- Czemu?- zapytała ciekawa.
- Idę do szpitala..- nie umiałam wybrnąć z tematu.
- Czemu?! Co jest?
- Do Justina.
- Co mu się stało?- zapytała obojętnie.
- To też opowiem ci kiedy indziej.
- Zróbmy tak- zaczęła- jak będziesz miała czas, to przyjdź po prostu.
- Okej, jasne- objęłam ją.
Gdy doszłyśmy do szkoły rozeszłyśmy się, ja miałam matematyke, a ona biologie.
*
Przez cały czas nie mogłam się skupić na lekcjach, bo myślałam jak tam czuje się Justin.
Podeszłam do szafki, schowałam książki i wyszłam ze szkoły, w końcu poczułam, że oddycham. Wiatr lekko rozwiewał moje włosy, a słońce ogrzewało odkryte ramiona.
Przystanek nie był daleko od szkoły, szpital już tak.. tak to bym poszła na piechotę.
Na przystanku stały dwie dziewczyny z mojej szkoły i ta zgraja chłopaków, a w tym chłopak Megs, ale jej tam z nimi nie było.. bardzo mnie to zdziwiło nigdy nie opuszczała swojego chłopaka była o niego zazdrosna.
Postanowiłam jednak trzymać się od nich zdaleka, więc stanęłam 4 metry od przystanku.
- Jak Justin?- po dwóch minutach krzyknął do mnie jeden z nich.
- Wspaniale!- krzyknęłam.
- Wspaniale, powiadasz?- mówił ironicznie.
- A gdzie go zgubiłaś.
- Jadę do niego.
- A gdzie on jest?
Popatrzyłam na niego ze skrzywionym wyrazem twarzy.
- Tego wiedzieć nie musisz- powiedziałam pewnie i wsiadłam do autobusu, który podjechał na szczęście, oni zostali na przystaku.
W autobusie było mało ludzi..na szczęście nienawidze tłumu i smrodu potu ludzi w tym tłumie.
*
Stałam pod wejściem szpitala. Znieruchomiałam, bo coś kazało zrobić mi tą rzecz.. próbowałam z tym walczyć, nawet udawało mi się to 4 miesiące, ale teraz tego potrzebowałam, nawet nie wiem czemu, po prostu nagle poczułam potrzebe. Zdjęłam plecak z pleców i wyjęłam paczkę papierosów i zapalniczke. Włożyłam papierosa w usta i odpaliłam zapalniczką po czym odeszłam gdzieś na uboczę szpitala.
Wiatr lekko wiał i była bardzo ładna pogoda, dzisiaj cały dzień się nią cieszyłam. Rzuciłam wypalonego papierosa na chodnik i zdeptałam go. Weszłam do szpitala.
- Dzień dobry-powiedziałam do recepcjonistki w szpitalu.
- Dzień dobry- odpowiedziła mi z uśmiechem.
Weszłam po schodach i stanęłam po salą Justina. Lekko chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
*Justin*
Od rana był u mnie ojciec, musiałem trafić do szpitala by w końcu się mną zainteresował, ale nie siedział u mnie często, raczej chodził sobie po szpitalu i czasem do mnie zaglądał.
Nagle do mojej cali weszła Emily.
- Matko jak cieszę się, że cię widzę- powiedziała do mnie i pocałowała mnie w policzek.
- Cały dzień o tobie myślałem księżniczko- powiedziałem ponętnym głosem, a Emi się zaczerwieniła.
- Przestań bo się rumienie.
- Ale mnie to podnieca- puściłem jej oczko.
- Spadaj- zaśmiała się- no to kiedy cię wypisują królewiczu?- zapytała.
- Sam nie wiem, tam zostawili mi jakąś kartkę powinno być napisane- pokazałem palcem na kartkę.
- Nie zaglądałeś na nią?- spytała jakby zdziwiona.
- Nie wstawałem.
- Założe się, że wyjdziesz za dwa dni- powiedziała.
- Mi się wydaje, że dzisiaj.
- Zkład?- uśmiechnęła się.
- Okejjj- ciągnąłem- jak ja mam racje to chcę buziaka.
- Buziaka?- spytała- ale w policzek.
Westchnąłem- mogę się zgodzić.
- A jak ja mam rację, to robisz mi masaż.
Uśmiechnąłem się uwodzicielsko- zgadzam się.
Podeszła po kartkę i ją odgieła.
- I co?- zapytałem ciekawy.
Zrobiła skwaszoną minę.
- Miałeś racje dzisiaj- uśmiechnęła się.
- Wygrałem! Buziaka proszę- pokazałem na policzek.
Podeszła przegrana
- Spokojnie, masaż i tak ci mogę zrobić- szepnąłem jej do ucha, na co ona przygryzła wargę.
- Całuj!- zrobiłem minkę małego chłopca.
Pocałowała mnie w policzek, a potem oboje popatrzyliśmy sobie w oczy, uwielbiałem je.
Poczułem pewność siebie i przyciągnąłem jej twarz do mojej i nasze usta złączyły się, czułem że ona pogłębiła pocałunek, czyli tego chciała. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Kolejny przyjacielski pocałunek?- zapytała i spuściła wzrok.
Popatrzyłem na nią.
- To było coś więcej- powiedziałem nawet się nie zastanawiając, po tym wszystkim co przeszliśmy, zauroczułem się w niej.
- Na prawdę- popatrzyła mi w oczy.
- Poważnie, podobasz mi się- powiedziałem.
Ona podeszła i pocałowała mnie, ja zacząłem pogłębiać nasz pocałunek, serio czułem, że coś z tego będzie.
WIECZOREM
- Uważaj!- krzyknęła Emi kiedy wlazłem w drzwi.
- Dziękuję,że dziś u mnie zostaniesz.
- Wiesz,że to żaden problem.
Posłałem jej ciepły pocałunek.
- To co? Robimy herbate co nie?-zapytała entuzjastycznie.
- Tak- powiedziałem i poszedłem za nią do kuchni.
Złapałem ją od tyłu i obróciłem tak,że stała na przeciwko mnie.
- No proszę, taki zdrowy?- zaśmiała się.
- Jestem chory- odpowiedziałem- na twoim punkcie.
Popatrzyłem na nią i szepnąłem jej do ucha- teraz to dopiero jesteś czerwona.
- Przestań- uderzyła mnie w ramię i przygryzła wargę.
- Miałem ci zrobić masaż, prawda?
- A ja miałam zrobić herbatę, prawda- odgryzła mi się machając czajnikiem.
- Słuchna uwaga- uwolniłem ją od uścisku.
- Dziękuję.
Usiadłem na krześle w kuchni i patrzyłem jak Emi robi herbatę, a raczej na jej tyłek, ciągle wracałem myślami do tamtego dnia kiedy widziałem ją bez ubrania. Nie! Nie powinienem to nie było miłe wspomnienie.
- Okej to nasza herbata- postawiła na stole dwa kubki.
Popatrzyłem na nią i złapałem za rękę.
- Jak ja się cieszę, że to ty stanęłaś na mojej drodze.
- A ty nie wiesz jak ja się cieszę.
Uśmiechnąłem się do niej, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jej oczu.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy normalnie o wszystkim, żartowaliśmy i piliśmy herbatę, była taka wspaniała atmosfera, w końcu nie byłem sam w tym domu.
- Skończyło się- zrobiła minę szczeniaczka i podniosła kubek.
- To teraz możemy przejść do deseru- poruszyłem śmiesznie brwiami.
- Jestem twoja- rozłożyła ramiona
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem do swojego pokoju.
- Usiądź sobie- powiedziałem
- Dziękuję.
- Mimo to, że przegrałem zakład, masaż jest tym deserem.
Uśmiechnęła się.
Zdjęła z siebie bluzkę i w samym staniku położyła się na brzuchu na moim lóżku.
Usiadłem na nią okrakiem od tyłu i rozpiąłem stanik. Lekko zacząłem głaskać jej ciało.
*Emily*
- Przyjemnie?- spytał Justin.
Pokiwałam głową, a on dalej mnie masował. To było takie wspaniałe, tak szybko wszystko się pozmieniało i ułożyło. Teraz on był cały mój, cały dla mnie.
-------------------------------
Cześć
Długo nie dodawałam, ale powracam, jak widzicie Emi i Justin są parą.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, czekajcie na następne
Komentujecie-Motywujecie
Czekam na nexta😍
OdpowiedzUsuń