*Emily*
Podąrzałam w kierunku plaży, jednak tam pójdę. Muszę się jakoś rozerwać w końcu.
- Emi! To na prawdę ty?- spytała Jane.
- Jak chcesz to dotknij- powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
- Wierzę ci- zaśmiała się.
- A więc miłej zabawy, na pewno się gdzieś zobaczymy, mam nadzieje.
- Wychodzisz?
- Nie wiadomo gdzie będę leżała za 15 minut.
- aaa- powiedziałam bez dzwięcznie.
- Także, miłej.
Kiwnęłam głową w ramach podziękowania.
Rozglądnełam się po plaży, bylo tutaj dość dużo ludzi, każdy pił alkohol zastanawiałam się czy sama bym się nie napiła. Usiadłam gdzieś na schodach, znałam tu wszystkich, chciałam z kimś porozmawiał, ale każdy był zajęty swoimi partnerami.
Czemu ja nikogo nie miałam? Ludzie przez to dziwnie się patrzyli, albo przez to, że siedze na schodach nic nie pije i jeszcze nie jestem poczochrana jak inne.
- Emily! Co ty tu porabiasz?- mówiła do mnie Megs, przedrzeźniała te dorosłe osoby, które tak mówią.
- No widzisz, gram w golfa.
Zaśmiała się i podeszła mnie przytulić.
- Co cię skłoniło tu przyjść?
- Jakoś odreagować przyszłam.
- Odreagować?
- Dużo by mówić.
- Mów.
- Kiedy indziej, okej?
- No dobra dobra, ale pamietaj mi zawsze możesz powiedzieć.
- Ja wiem, po prostu to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.
Popatrzyła tylko na mnie i mnie przytuliła- rozumiem- odsunęła się- a więc mówiłaś, że przyszłaś odreagować.
- No chyba tak- zacieszałam.
- A więc chodź- złapała mnie z rękę i pociągnęła w strone barku.
- Dwa proszę- powiedziała i pokazała barmance dwa palce.
- Już się robi.
Popatrzyłam nie do końca przekonana.
- Ej- złapała mnie za rękę- tak najlepiej odreagować.
Tylko posłałam jej uśmiech, a w tym czasie barmanka przyniosła nam dwa drinki.
Potem kolejne dwa..i kolejne dwa..
Teraz to ja czuje się odreagowana, byłam świadoma tego co mówie i robie, ale nad równowagą nie umiałam panować.
- Koniec- powiedziałam- idę.
Przytuliłam ją.
- Nie stój jeszcze po jednym- już ledwo co mówiła.
- Cześć.
Odeszłam od barku, Megs nie mogła za mną iść nie była w stanie, ale dużo osób tam było w takim stanie.
Szłam przed siebie ledwo co, wywróciłam się jednak próbowałam się o własnych siłach podnieść z tego piachu.
- Pomóc ci?
Znałam ten głos, nagle wszysko mi się pomieszało.
- Co się dzieje?
- Wstań- podał mi rękę.
Złapałam się jej.
Chłopak przyłożył mi w twarz.
Automatycznie wytrzezwiałam ze strachu.
- Co ty robisz?!- zamachnęłam się na niego, ale on złapał moją rękę.
- Wiem, że to zawsze pomaga, dlatego to zrobiłem.
- Wiesz faktycznie.
Uśmiechnął się do mnie
- Chodź usiądziemy- zaproponował.
Chłopak musiał być przypadkowym gościem albo znajomym Jane, nie kojarzyłam go ze szkoły.
- Okej- jeszcze się kołysałam.
*Justin*
W sumie zabawa była ok. Nie było szału, ale było spoko. Bywałem na lepszych imprezach. Nic nie wypiłem obiecałem sobie to tak będzie.
- Masz- podszedł Joe i wręczył mi piwo.
- Joe mówiłem, że nie piję.
- Ale Jus to są urodziny Jane- tłumaczył i wskazał na nią palcem
Oboje zachichotaliśmy jak zobaczyliśmy ją i jakiegoś faceta w romantycznej scenie życia.
- Okej ona chyba się nie obrazi- powiedziałem.
- Justin
- Nie!- wziąłem piwo i wylałem je na piasek.
- Matko spokojnie.
- No, ale nie wiem ile razy ci powtarzałem, że nie chcę.
Joe tylko na mnie popatrzył.
- Okej ja idę- powiedziałe.
- Ale Justin..
- Jesteś z dziewczyną, miłej zabawy- odwróciłem się- a i seksu- powiedzialem idąc już w innym kierunku.
Na ulicach było tak cicho, a była dopiero po 20:00.
Szedłem sobie środkiem ulicy, tak bardzo buntowniczy, miałem wszystko w dupie. Próbowałem się wyciszyć, jednak nie udało mi się, przechodząc obok jakiegoś parku usłyszałem jakąś rozmowę i płacz jednocześnie, byłem ciekawy co się dzieje i cicho odchylałem drzewa by usłyszeć ich wyraźniej. Widziałem ich wystarczająco blisko i słyszałem ich dobrze, więc schowałem się za jakimś drzewem. Musiałem to zrobić, czułem, że coś było nie tak.
-Zostaw mnie- bełkotała dziewczyna, znałem jej głos ale nie mogłem skojarzyć czyj on był, nie mogłem się też wychylić, zauważyli by mnie.
- No dawaj raz.
- Nie
słyszałem plaśnięcie.
- Czemu mnie bijesz skurwielu?
- Bo ty masz mnie słuchać.
- Puść mnie!
- Zamknij się!
- Zostaw to nie rozbieraj mnie!- to była Emily !!
- Cicho
Nagle nastała cisza, a w oddali widziałem lecącą bluzkę
- Zostaw mnie! Pomocy!
Wkurzyłem się.
- Zostaw ją!- krzyczałem
Dałem mu w twarz. I popchnąłem na ziemie.
- Tylko spróbuj się do niej zbliżyć!- powiedziałem jak próbował wstać.
- Albo stąd odejdziesz, albo załatwimy to inaczej.
- No dawaj mały.
Popchnąłem go na drzewo i dałem z pięści w twarz.
On tylko na mnie popatrzył i uciekł z zakrwawionym nosem.
Podszedłem po bluzkę Emily i wręczyłem jej ją ona w odpowiedzi rzuciła mi się na szyje, tylko ją przytuliłem.
- A to co?- zaśmiałem się.
- Jestem ci wdzięczna.
- I pijana..- założyłem jej tą bluzkę.
- Może trochę.
- Nie martw się, jak jeszcze raz takie coś się stanie- wyjąłem jej telefon- wpisuje ci mój numer, jak będziesz miała kłopoty, dzwonisz, mówisz gdzie jesteś i już jestem.
- Jasne, dziękuję.
- A więc wstań odprowadzę cię do domu- podałem jej rękę.
- Justin..- zaczęła, ale przerwała zanosiło jej się na wymioty. Odgarnąłem jej włosy.
- Lepiej?- spytałem.
- Tak już tak.
Przytuliła mnie.
- Ja muszę, jesteś taki ciepły.
Przytuliłem ją.
- Wiem, że ci zimno.
Cała się trzęsła.
- Emi..
- Tak?
- Ja cię przepraszam.
Spojrzała pytajaco.
- Za to w szkole
- Justin zacznijmy od nowa.
- Jestem Justin miło mi- podałem jej rękę.
- Emily, również mi miło- dotknęła mojej ręki.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Już się nie będziesz smucił?- położyła mi rękę na policzku.
- Nie już nie będę- była taka piękna, nawet napita.
Właśnie znowu odwróciła się wymiotować. Znowu odgarnąłem jej włosy.
- Odprowadzisz mnie do domu?
- Jasne.
-------------------------------
To jest kolejny rozdział! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz