środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 10

*Justin*
Czekałem, aż zapyta bo teraz kiedy jesteśmy razem to powinniśmy się wspierać, nie chciałem zostawić jej samej, była teraz bardzo roztrzęsiona z powodu mamy i jeszcze siostra jej dołożyła zmartwień.
- To ja pójdę się wykąpać- szepnęła mi do ucha i podeszła do drzwi łazienki, miała własną w pokoju.
Posłałem jej cwany uśmieszek- Może ja też bym się wykąpał- złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
- Tak?-zaczęła się śmiać- też byś się wykąpał? Na dole mamy łazienkę.
- Ja nie chce w tamtej- powiedziałem jej w usta.
- A czego jej brakuje, wanna jest, toaleta jest..
- Nie ma w niej nagiej ciebie.
- I tu cie mam- dotknęła mnie lekko po nosie.
- Ja, zaraz wrócę kochanie nie napalaj się- powiedział po czym szybko wbiegła do łazienki i zamknęła drzwi.
- Chłopaka własnego się wstydzisz- mówiłem przez drzwi.
- Jak znam go 6 dni to tak.
- Znamy się dłużej- powiedziałem oburzony.
- Przepraszam, zapomniałam, że zacząłeś skreślać dni.
Zaśmiałem się.
- Wychodź szybko!
- Dopiero weszłam.
- Co ty tak długo robisz?- pytałem żartobliwie,
- Właśnie zdejmuje stanik- powiedziała ponętny głosem, nagle poczułem,że coś unosi się w moich spodniach.
- Zamilknąłeś, coś się stało?- zapytała śmiejąc się- czekaj, nie kończ wiem co się stało..
- Nie wiesz, bo stoisz po drugiej stronie drzwi- powiedziałem jej na złość i nagle otworzyły się drzwi od łazienki a w nich stała naga Emi, aż otworzyłem usta z wrażenia, a ona popatrzyła mi w kroczę.
- Teraz już wiem- zaśmiała się- zamknij te usta kochanie- powiedziała i posłała mi buziaczka, nawet nie zdążyłem podejść, a ona już zamknęła drzwi.
Co tu się właśnie stało?
*
Emi już wyszła z łazienki, była ubrana w jakąś krótką bluzkę i spodenki w których było jej widać pośladki.
- Ty to robisz specjalnie no nie?- spytałem.
Zaśmiała się- nie jestem taka wredna, wiem, że wkurza cię patrzenie na moje ciało najbardziej na świecie- mówiła ironicznie.
- Jak już się wydało to idź się ubrać, a nie taka roznegliżowana chodzisz- odgryzłem jej się również ironicznie.
- Już idę po worek na ziemniaki- powiedziała i chwyciła za klamkę drzwi.
- Nigdzie nie idziesz- chwyciłem ją od tyłu i zakręciłem, a ona zaczęła piszczeć.
- Puść nie ja mam gilgotki!- krzyczała.
- Nigdy cię już nie puszczę- powiedziałem.
- Zakład- ugryzła mnie w rękę, ale mimo to ja nie wypuściłem jej z rąk- twardy zawodnik- podszedłem z nią pod ścianę i ją do niej przygniotłem.
- Taka ciężka jestem, że musiałeś przygnieść mnie do ściany by sobie ulżyć?- zapytała po czym się zaśmiała.
- Podszedłem tutaj bo muszę sobie ulżyć robiąc to- zbliżyłem się i pocałowałem ją namiętnie, a ona oddawała moje pocałunki.
- Justin!- krzyknęła i lekko uderzyła mnie w ramię.
- Mam nadzieję,że to tylko przyjacielski pocałunek,
Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Koniec tych śmiechów, trzeba iść spać- powiedziałem.
Popatrzyła na mnie- w sumie już mi się chcę spać, dużo dziś się wydarzyło..- stanęła jej łezka w oku, a mi się serce krajało jak widziałem jej łzy.
- Nie płacz, proszę nie zaczynaj- przytuliłem ją- wszystko będzie dobrze- pocałowałem ją w czoło.
- Dziękuję Justin- wydukała.
- Za co?- schyliłem się tak,że widziałem jej twarz.
- Za to, że tu jesteś, że mogłam się trochę pośmiać.
- Za twój uśmiech, zrobię wszystko.

*Emily*
Miałam motyle w brzuchu, w końcu kogoś znalazłam.
Oderwałam się z uścisku Justina i pokierowałam się w stronę łóżka. Ułożyłam się pod ścianą, a Justin zaraz koło mnie.
- Justin?-zapytałam niepewnie.
- Słucham- powiedział.
- Czy mógłbyś zgasić światło?-zapytałam.
- Jasne- Justin zwinnie wstał i zgasił światło.
- Dziękuję- powiedziałam i nastała chwila ciszy.
- Justin?- zapytałam.
- Mam sprawdzić, czy wyłączyłaś wodę w łazience?-zapytał.
- Nie..ja chciałam spytać, czy mogę się do ciebie przytulić- dokończyłam.
- Nie pytaj mnie o takie rzeczy- i szybko wziął mnie do siebie i przytulił z całej siły do siebie,że aż czułam jak bije mu serce.
- Kocham słuchać twojego serca- powiedziałam uśmiechając się do siebie.
- Bo jak się wsłuchasz..- powiedział- to mówi twoje imię- dokończył i przytulił mnie jeszcze mocniej.
NASTĘPNEGO DNIA
Obudziłam się, ale Justina nie było koło mnie, szybko się zerwałam i zaczęłam wszędzie rozglądać i nagle dostrzegłam go jak stał koło mojego stolika.
Zaśmiał się- nigdzie ci nie ucieknę spokojnie.
- Co ty tak stoisz? Matko wystraszyłam się- patrzyłam niego przejęta z wystraszoną miną.
- Patrzę jak śpisz, od dziś kocham ten widok, wiesz?- popatrzył na mnie i usiadł na łóżku.
- Jestem cała rozczochrana, a ty mówisz, że kochasz ten widok- zaśmiałam się,
- Bo to dalej ty- popatrzył mi w oczy- prawdziwa ty.
- Przestań bo się rumienie- złapałam się za policzki.
- Uwielbiam jak się rumienisz- powiedział.
- Czemu tak szybko wstałeś?- zapytałam , zmieniając temat.
- Twoja mama gdzieś wychodziła, i mnie to obudziło.
Nagle ktoś zapukał do drzwi, to była moja siostra.
- Mogę?- zapytała niepewnie, wychylając się zza drzwi.
- To może ja wyjdę- powiedział Justin i minął się z nią w drzwiach.
- Emi- zaczęła, ale ja jej przerwałam.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, co ty wyrabiasz?- już się podkurwiłam.
- Bo ja, już poczułam, że muszę.
Zaśmiałam się.
- Czy ty siebie słyszysz dziewczyno? Ty musiałaś, wiesz co ty w tym wieku musisz? Musisz się uczyć- powiedziałam stanowczo- mało mamy problemów, a ty jeszcze się musisz ruchać co oznacza jak zwykle kolejny problem!- krzyczałam- i to jeszcze w mojej łazience, masz szczęście, że się kryłam.
- Dziękuję- powiedziała szybko.
- Tyle masz i do powiedzenia?
- Będziesz ciągle krzyczeć?- spytała z pretensjami.
- Ty masz 15 lat! Zabije cię kiedyś, obiecuje.
- Ja przynajmniej przeżyłam swój pierwszy raz- odpyskowała.
W tamtym momencie poczułam, że ręka sama poleciała mi na jej twarz.
- Jak mogłaś- oburzyła się i wybiegła z pokoju.
Źle się czułam z tym, że uderzyłam własną siostrę, ale wkurzyła mnie i to bardzo.
Do pokoju wszedł Justin.
- Wszystko okej?- zapytał.
- Nie nic nie jest okej- powiedziałam.
Podeszłam do szafy i wyjęłam torbę.
- Co ty robisz- zapytał.
- Ja chcę się stąd wynieść jak najszybciej do ciebie- mówiłam przez łzy- nie wytrzymuje- Justin tylko podszedł i mnie przytulił.
- Obiecuje, że jeszcze dzisiaj będziemy u mnie.
*
Zaczęłam pakować swoje ubrania i potrzebne mi rzeczy do higieny.
- A powiesz mi co się stało?- Justin usiłował to ze mnie wyciągnąć.
- Dobra- westchnęłam- powiem ci bo mi żyć nie dasz.
- No to słucham.
- Uderzyłam ją w twarz- powiedziałam dalej pakując swoje rzeczy.
- Uderzyłaś siostrę?!
- Wkurwiła mnie, okej?!
- Ale..- przerwałam mu.
- Już daj mi spokój, okej?
Tylko na mnie popatrzył i pomagał mi się pakować. Nagle usłyszałam dość mocne trzaśnięcie drzwiami i wrzaski dochodzące z dołu, wystraszyłam się, ale nie mogłam tego tak obojętnie zostawić, ty bardziej, że wiedziałam kto to jest..
- Gdzie jesteś ty szmato- krzyczał.
- Justin- powiedziałam do niego- zostań tu i zrób to co ci powiem.
Pokiwał głową.
- Ja tam zejdę, a ty zadzwoń na policje.
- Nigdy, nie zejdziesz tam sama.
- Chcesz nie żywą prawda?
- Co to za pytania?!
- Więc zrób to- powiedziałam stanowczo.
- Gdzie jesteś!- krzyczał coraz głośniej.
- Ale..- zaczął Justin.
- Żadnego kurwa ale! zrób to i już- powiedziałam po czym wyszła z pokoju.
- Mnie szukasz?- spytałam
- Taa- na mój widok się uśmiechnął- ładniej ci bez ubrań.
Parsknęłam.
- A tobie w niczym nie jest ładnie.
- Ładnie by mi było z tobą w łóżku- dotknął ściągając mi ramiączko od stanika z lewego ramienia.
- Ładnie by ci było w kaftanie psychiatrycznym- szepnęłam, podciągając ramiączko.
- Ostro pogrywasz- powiedział.
- Ty jesteś w to cienki- chciałam go wkurzyć.
Zamachnął się na mnie, ale ja szybko chwyciłam jego rękę zanim zdążył cokolwiek zrobić.
- Tego bym na twoi miejscu nie robiła- wykręciłam mu rękę, którą trzymałam w dość mocnym uścisku i popchnęłam go na podłogę.
- O ty szmato!- rzucił się na mnie, a ja poleciałam na szafkę.
Odepchnęłam go zwinnie.
- Mówiłam,że nie robiła bym tego na twoim miejscu!- wrzasnęłam.
- Chyba jeszcze nie zauważyłaś, że w dupie mam to co mówisz!- rzucił się na mnie znowu, tym razem udało mu się mnie zwalić na podłogę.
Zaczęłam wrzeszczeć i piszczeć jak oszalała, myślałam,że sobie z tym poradzę, widziałam tylko jak wyjmuje z kieszeni sztylet, czekałam na mój koniec, bo wiedziałam,że za kilka sekund nastąpi.
- Złaź z niej!- usłyszałam głos Justina.
Nagle poczułam jak ten ciężar ze mnie schodzi.
- Z twoją siostrą poszło szybciutko- powiedział leżąc na ziemi przygnieciony przez Justina.
- Co masz na myśli- zaczęłam płakać.
- Nie zauważyłaś, że nie ma jej w domu.
- Ty skurwielu, co jej zrobiłeś.
Zaśmiał się.
Szybko wybiegłam z domu i rozglądałam się na każdą możliwą stronę.
- Chels!- krzyczałam przez łzy- Chels, gdzie jesteś?- już nie wiedziałam co mam robić, co ten drań jej zrobił. Byłam na nią zła, ale to nie zmienia faktu, że to dalej jest moja mała siostrzyczka.
Łzy same mi leciały, a gdzieś w oddali było słychać sygnał policyjny.
- Chelsea!- krzyczałam jak opętana.
Radiowóz podjechał i zaparkował pod moim domem, wysiadło z nich 6 policjantów i jedna policjantka to oni zadawali mi pytania w szpitalu.
Ktoś to mnie podbiegł.
- Czy on jest w środku?
Pokiwałam głową cała zapłakana i dalej rozglądałam się dookoła, w oknach widziałam tylko sąsiadów, nikt nie raczył wyjść i zapytać czy wszystko w porządku, takich to już ich miałam.
- Wszystko będzie  w porządku- powiedziała do mnie policjantka obejmując mnie- nie płacz już go mamy.
- Ale..-zaczęłam- on coś zrobił mojej siostrze.
- Jak to?-Zaniepokoiła się.
- Powiedział, że z nią poszło łatwiej, więc jednoznacznie coś jej zrobił.
- Nosz kurwa co za człowiek- powiedziała i podeszła do jednego z policjantów i przyprowadziła go do mnie.
- Ten pan zada ci kilka pytań, Okej?-zapytała
Pokiwałam głową.
- A więc..jak ona wygląda- zapytał.
- Ona.. ma czarne kręcone włosy..jest bardzo szczupła i niska, ma 15 lat..
- Ma przy sobie dokumenty?
- Wydaje mi się, że.. nie- płakałam.
- Dobra, ostatnie, kiedy to miało miejsce?
- Nie wiem była w domu...my się pokłóciłyśmy..potem nagle wszedł on.. ja nie wiem na prawdę.. znajdźcie ją proszę- wyłam.
- Spokojnie, postaramy się, obiecujemy.
Odszedł ode mnie.
Widziałam jak wyprowadzają go z mojego domu, tego skurwysyna.
- Co jej zrobiłeś? Gdzie ona jest?- wrzeszczałam na niego.
- Nie ma tak łatwo, wiedz tylko, że to moje ulubione miejsce- nic już nie powiedział bo wprowadzili go do samochodu.
- Damy pani znać- powiedział do mnie policjant- mogę pani na tą chwilę powiedzieć, że on już nikomu nie grozi- chociaż tyle mi ulżyło.
Wbiegłam do domu i zobaczyłam ten chaos i Justin od razu się na niego rzuciłam
- Justin , gdzie ona jest?- płakałam
- Kochanie, gdybym tylko wiedział- mocno mnie przytulił.
------------------------------------------------------------------
To jest kolejny rozdział,
jak widać akcja nabiera tempa
jak myślicie co się stało z Chels?
Mam nadzieję, że się spodoba.
Chciałam podziękować za te miłe komentarze, nie jest ich dużo,
ale motywują mnie bardzo.
Czytajcie dalej
i Pamiętajcie
Komentujecie-Motywujecie

2 komentarze: