piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 1

*Justin*
Obudziłem się w butelkach po alkoholu, miałem z nim problem na czymś musiałem się odstresować i w ciężkich sytuacjach sięgałem po wódkę, ewentualnie piwo. Nie nawidziłem siebie takiego, ale nie umiałem z tym walczyć.
Spojrzałem na telefon, 7:15- kurwa nie zdąże. Tym razem nie mogłem się spóźnić do szkoły, postanowiłem, że przestane ją olewać i wezmę się w garść. Wstałem w szybkim tempie i wyjąłem z szafy koszulkę i czarne spodnie, a następnie poszedłem do łazienki, mojego taty nie było w domu jak zwykle zresztą.
Szybko wbiłem się w ubrania i zszedłem do kuchni, trzeba było coś zjeść. Zrobiłem sobie kanapkę z serem i szynką i jadłem ją podczas chodzenia po domu i szukania kluczy.
-Gdzie one do cholery są?- sam siebie pytałem, tylko szkoda ze nie znałem odpowiedzi.
Spojrzałem jeszcze raz na wyświetlacz 7:30- czas mija mija, a ja dalej nie mam kluczy. Gdy zjadłem kanapkę poszedłem do łazienki umyć zęby, gdy podniosłem głowę w lustrze zobaczyłem swoją twarz.
- Wyglądam jak gówno- powiedziałem dość poważnym głosem. Miałem podkrążone oczy i opadały mi powieki, wyglądałem serio okropnie, ale co mogłem z tym zrobić, został bym w domu i tak ojciec by się nie skapnął, ale ja nie mogę. Wszedłem do pokoju i wziąłem swój plecak i bluzę. Fajnie,że wszystko już mam .. brakuje tylko kluczy.

*Emily*
Czekałam na moją przyjaciółkę, zawsze od 2 lat chodzimy do szkoły razem i zawsze od 2 lat ona musi się spóźniać.
- ejeje, zapomniałaś, że idziemy do szkoły?
- Już biegnę spokojnie.
- Nie brzmisz jakbyś biegła- zaśmiałam sironicznie
Megs zaczęła sapać, a ja śmiać
- Dobra czekam tu- rozłączyłam się.
Po 5 minutach podeszła do mnie od tyłu Megs
- Hej, hej, hej- powiedziała zadowolona.
Odwróciłam się z obrażoną miną.
- Oj przepraszam, ale wiesz ..
- Tak wiem wypadło ci coś ważnego, masz szczęście, że jest ciepło.
- Emi, czy aby na pewno chodzi tylko o to, że się spóźniłam?
Zaniemówiłam, czemu ona wie o mnie tak dużo?
- Co się stało?- ruszyłyśmy w kierunku szkoły.
- Szkoda słów na prawdę.
- No weź mi nie powiesz, znamy się tak długo, jesteśmy przyjaciółkami.
I tam bym kiedyś jej powiedziała
- moi rodzice się rozwodzą.
- Co? O mój Boże współczuje ci- Megs od razu mnie przytuliła.
- Jest mi strasznie przykro- poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Nie płacz mała, wszystko będzie dobrze musi, a jak Chels?
- Moja siostra ma 15 lat, na pewno jest jej ciężko.
- Wyobrażam sobie.
- Ale nie mam zamiaru cały dzień o tym rozmawiać.
- Ja rozumiem.
Uśmiechnęłam się do niej lekko z wdzięcznością, że rozumie tak dużo.
- Kurczę już 7:46- powiedziałam by znaleźć jakiś temat.
- Ej, pośpieszmy się co? Na biologie to nie uśmiecha mi się spóźnić.
- Jasne- przyśpieszyłam tempo.

*Justin*
- Są!- krzyknąłem, były w barku, nie wiem co one tam robiły, ale grunt, że się znalazły.
Zamknąłem nimi dom i pobiegłem w kierunku szkoły na moje szczęście, nie mieszkałem daleko od niej.
Mam jeszcze szansę wejść równo z dzwonkiem. Przyspieszyłem tempo, zapewno wyglądałem jak debil biegnąc tak jakby nie wiadomo co się działo, rozglądałem się ciągle wokół siebie co powodowało, że wyglądałem jak większy debil, ale tutaj właśnie mieszkają moi dawni koledzy, nie miałem ochoty spotkać ich, i tak muszę z nim widywać się w szkole. Po prawej stronie ulicy, rzuciły mi się w oczy dwie dziewczyny, jedną kojarzę to Meggi jest dziewczyną Braya jednego z moich prześladowców, jak się z nimi zadawałem to wydawała się całkiem spoko, ale sama po jakimś czasie poszła w jego ślady. A ta druga dziewczyna, znam ją tylko z widzenia, wydaję się być czymś przybita, mijam ją czasem w szkole, jest bardzo ładna ma długie blond włosy i jest szczupła, jednak jakoś nigdy nie przypadła mi do gustu.
W biegu spojrzałem na telefon, cały ekran się trząsł musiałem przystanąć by cokolwiek widzieć.

*Emily*
Szlyśmy szybkim krokiem w ciszy, jakoś nie miałam ochoty nic mówić.
- OO- krzyknęła dosć głośno Megs-Justin Bieber.
Krzyczała do chlopaka, który szedł po drugiej stronie ulicy.
- Sam chodzisz do szkoły? No tak jak się nie ma kolegów.
- Spierdalaj Meggi bo ty tylko w mordzie dobra jesteś.
- Zamknij morde Bieber.
- To ty zaczęłaś drzeć ryj.
Teraz to już oboje się darli.
- To ty tu przylazłeś i mnie wkurwiłeś.
Zaśmiałam się.
- A ty z czego się śmiejesz- warknął do mnie Justin.
Kojarzyłam go z widzenia tylko i wyłącznie, a znałam z opowiadań Chels, ciągle go obrażała bo dobro jej chłopaka jest dla niej najważniejsze.
- Ja z niczego- podniosłam ręce w geście obrony.
- No ja mam nadzieje.
Wkurwił mnie.
Posłałam mu skrzywiony uśmiech i przyśpieszyłam tempo zostawiajac Chels w tyle, szkoła była za rogiem a lekcja za 2 minuty.
- Ej, Emi czekaj- krzyknęła Megs.
- Nikt już nawet z tobą do szkoly nie chce chodzić- zaśmiał się chłopak.
- Morda Bieber- pokazała mu środkowego palca.
- Emi co jest?- szepnęła.
- Mam dość- powiedziałam.
- Ale..
- Przestań już!
- Musiałam mu coś powiedzieć.
- Jak tak koniecznie ciągle chcesz o nim gadać i obrażać to nie ze mną, a jak chcesz sobie teraz z nim porozmawiać to proszę idź.
- Co? Oszalałaś?!
- Ty oszalałaś! Idź nawet się z nim bzykać, tylko proszę przy mnie się w to nie mieszać.
Zaniemówiła, i miała zdziwioną minę, ja natomiast popatrzyłam na nią.
- Dziękuję- powiedziałam i kiwnęłam głową.
Już wchodziłam do szkoły, nie wiem gdzie jest Megs, chociaż chwila wiem..obgaduje tego chłopaka ze swoim.
Podeszłam do szafki i schowałam tam książki, nie mam zamiaru tego ciągle ze sobą dzwigać, sięgnęłam jeszcze tylko po szczotkę i rozczesałam swoje włosy byłam taka zła, że je szarpałam, gdy już skończyłam rzuciłam szczotkę daleko w szafkę, trzasnęłam ją i odwróciłam energicznie w strone korytarza, jednak nie znalazłam się w jego przestrzeni, tylko od kogoś się odbiłam.
- O proszę kogo my tu mamy?- brzmiał jak mafia.

*Justin*
Stała cała przestraszona na policzkach miała ślady tuszu, musiała płakać, a w oczach widać było gniew.
Nasze oczy się spotkały, wiedziałem, że była bardzo ładna, ale nie, że ma takie cudowne oczy.
- Zejdź mi z drogi- krzyknęła.
- Czekaj mała- pociągnął mnie- mam nadzieję, że ostatni raz zaśmiałaś się z mojej osoby- pokazałem na siebie palcem.
- Puść mnie-wreszczała
- Puść ją kurwa rozumiesz?- krzyczała Megs i podbiegła ze swoim chłopakiem, który zaraz dał mi w twarz. Widziełem tylko jak odbiega.
- Nie zbliżaj sie ani do Meggi, ani do Emily rozumiesz?
- Co zabrobisz mi?- zaśmiałem się.
Dał mi w twarz
- Pytam rozumiesz?
- No.
- Ja myśle.
Odeszli ode mnie z daleka widziałem tylko płaczącą blondynke. Nienawidze jak się mnie poniża, ale szkoda mi się jej zrobiło. Wypadało by ją przeprosić, albo coś. Teraz na pewno nie podejde.
Cała lekcje myślałem nad tym wszystkim, jak się teraz czuję, albo czemu była taka smutna jak ją zobaczyłem na ulicy.
- Ej Jus!- krzyknąl Joe.
- O widzę,że ktoś tu się spóźnia.
Walnąłem go w ramie.
- Tak no właśnie.
- Co tym razem.
- Karie, została wczoraj dłużej, wiesz alkohol, a potem..
- Dobra nie kończ, wiem.
- A ty widzę też zabalowałeś, oczy podkrążone.
Okropna sytuacja, odebrał to jako dobrą zabawę.
- Nie dokońca.
- Justin, znowu pijesz?!
Nagle cały korytarz sie na mnie popatrzył.
- Ty chodź pod pokój nauczycieli i powiesz to jeszcze raz ale głośniej- mówiłem ironicznie.
- Jasne sory. Ale znowu pijesz?!
-Cichoo!
-------------------------------
Oto pierwszy rozdział, przeprszam za błędy i zachęcam do czytania.

11 komentarzy:

  1. Całkiem niezły.

    To był długi dzień bez ciebie, przyjacielu
    I opowiem ci wszystko, kiedy znowu się zobaczymy.
    Przeszliśmy długą drogę od miejsca, gdzie zaczęliśmy.
    Och, opowiem ci wszystko, kiedy znowu się zobaczymy
    Jest Niebo i jest Piekło.
    Jest Anioł i jest Diabeł. Komu ulegniesz?
    Louis nie miał wiele czasu. Nie planował miłości. Musiał wrócić do nieba, lecz na jego drodze pojawiły się komplikacje, z którymi nawet on nie mógł poradzić sobie tak łatwo.
    http://see-you-again-365days-fanfiction.blogspot.com/

    Miłość kom­po­nowa­na przez dwoj­ga ludzi. Drżenie kącików ust i dłonie spla­tające gdzieś nad for­te­pianem uczuć. Tak, to miłość na­pisała naj­piękniej­szą me­lodię świata. Bi­cie dwoj­ga serc. Żaden Bee­tho­ven, żaden Vi­val­di. To my.
    Widzący - kocha ją przez jej wygląd.
    Niewi­domy - kocha ją przez jej złote serce. Oczy widzą to co na zewnątrz. Oce­niają obu­dowę. Za to ser­ce. Ser­ce widzi to cze­go nie dos­trze­ga wzrok, to co jest uk­ry­te głębo­ko w nas.
    Dla­tego niewi­domi widzą najlepiej
    Mu­zyka po­win­na za­palać płomień w ser­cu mężczyz­ny i na­pełniać łza­mi oczy kobiety.
    http://uliczkami-barcelony.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super że takie długie rozdziały :) pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, jest mega, zapraszam do siebie :)))) http://myskyparadise.blogspot.com/2015/12/rozdzia-1.html#more

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę mi się podoba i czekam na kolejny rozdział. Jeżeli mogę prosić czy możesz mnie informować o nowych rozdziałach na Twitterze? Jeżeli tak to mój @lili_lolol.

    Zapraszam również do mnie: www.rouble-in-paradise-jbffpl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń