*Emily*
Było mi już tak ciepło, dzięki objęciu Justina, nie spodziewała bym się tego po nim. Wydawał mi się osobą wulgarną i zimną w stosunku do dziewczyn jednak dziś pokazał mi, że jest inny.
- Cieplej ci?- zapytał obejmując mnie.
- Już mi cieplej.
- Okej, ale i tak cię nie puszczę.
W tamtym momencie skręciło mi żołądek.
- Nie puszczaj- odparłam.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, facet który zaledwie kilka godzin temu był dla mnie wredny, nagle może być taki kochany. Ja już chciałam o tym zapomnieć pogodziliśmy się ale może coś było nie tak?
- Justin?- zająknęłam się.
- Tak?- zapytał niepewnie.
- Czemu to zrobiłeś?
- Czemu go zlałem?
- Nie..
- A więc?
- Czemu mnie uratowałeś?
- To było przerażające poczułem, że muszę uratować tą osobę, chociaż zastanawiałam się nad tym, jak usłyszałem, że to ty byłem już pewny.
Gdy to mówił ciągle czułam ciepło w brzuchu.
- Zależało mi po prostu.
Zależało mu, zaniemówiłam, a Justin szybko zauważył, że mnie zatkało.
- To gdzie mieszkasz?- zmienił temat.
- Skręcimy tu w prawo i na końcu w lewo i jesteśmy.
- To nie daleko.
*Justin*
Kiedy obejmowałem ją czułem, że ona jest bezpieczna i ja jestem szczęśliwszy. Ona była inna niż wszystkie dziewczyny. Różniła się od swojej przyjaciółki i dziewczyn, z którymi wcześniej się spotykałem.
Kiedy stanęliśmy pod jej domem czułem smutek, że wyjdzie z mojego objęcia i pójdzie do domu.
- Dziękuję Justin, za wszystko- powiedziała słodziutkim głosem.
- Będę zawsze kiedy będziesz tego potrzebowała- powiedziałem.
- Wiem, że mogę na ciebie liczyć- powiedziała to i pocałowała mnie w policzek- Jeszcze raz dziękuję.
- Pamiętaj, będzie coś nie tak to dzwoń.
- Tak jest- przyłożyła dwa palce do czoła.
Straciłem ją z pola widzenia, teraz miałem już tylko jeden problem, nie wiedziałem jak mam trafić do domu, nie pamietam drogi, połowę trasy to ona mnie prowadziła.
No nic najważniejsze, że Emi już jest w domu i nie muszę się o nią martwić, jakoś trafię i jak mi się uda to obiecuję od razu idę spać.
NASTĘPNEGO DNIA
Dzisiaj nie zaspałem i nie obudziłem się w butelkach po alkoholu, ciągle myślałem o tym co wydarzyło się wczoraj i strasznie martwiłem się o Emi. Miałem nadzieje, że to jakoś..wyjdzie. Ona jest dla mnie kimś więcej nie tylko przypadkową dziewczyną. Jej oczy utrzymywały mnie w ciągłym transie, jej ciało było idealne jej włosy były długie miały piękny kolor. Nie wierzę, że nikogo nie ma, jest taka seksowna.
Wszedłem do łazienki jakoś się ogarnąć, nie mogę już wyglądać jak pijak. Postawiłem włosy, umyłem twarz i zęby.
Nie miałem ochoty nic zjeść, więc od razu wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Poszedłem nie w stronę szkoły, a w stronę domu Emi, miałem nadzieję, że ją spotkam gdzieś po drodze.
*Emily*
Siedziałam przy stole i jadłam śniadanie z siostrą.
- Smakuje ci?- zapytałam siostrę, rodzice jeszcze spali, tato w osobnym pokoju tak samo jak moja mama. To była dziwna sytuacja. Mama czasem spała w domu czasem u tego swojego chłopaczka.
Chels nic się nie odezwała.
- Nie słyszysz? Halo?
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać- słyszałam foch.
- Słucham?
- Nie dość, że wygadałaś matce rzecz która była dla mnie ciosem i prosiłam byś tego nie mówiła- pouczała mnie- to jeszcze wybiegłaś z domu, a najlepsze to było jak wróciłaś jedwo przytomna z jakimś chłopakiem.
- Jakiś chłopak ma na imie Justin. Powiedziałam jej bo powinna to wiedzieć, a wyszłam bo miałam dość.
- Myślisz, że księżniczko tylko ty masz dość?
Faktycznie ona przeżyła więcej.
- Przepraszam cię Chelsea.
- No szybko.
Spojrzałam na nią i złapałam za rękę.
- Co się działo jak wyszłam?
- Mama nie uwierzyła w to. Dalej z nim jest.
- No kurwa co się ma stać, żeby w końcu przejrzała na oczy.
- Ja na prawde nie wiem- wzięła kęsa naleśnika.
Popatrzyła na zegarek.
- Emi, ja już idę bo spóźnie się.
- Miłego dnia.
Uśmiechnęła się na siłę i zamknęła za sobą drzwi.
Też już powinnam się zbierać. Wiem, że Megs nie będzie szła do szkoły, zawsze po takich imprezach leży ze swoim chłopakiem w lóżku, albo gdzieś indziej.
Zawsze wychodziłam po mojej siostrze, więc to ja musiałam zamykać drzwi, zauważyłam, że moje klucze leżą na pułeczce koło lustra. Podeszłam do niego i poprawiłam jeszcze swoje włosy i sprawdziłam czy makijaż jest okej.
Wszystko było w porządku.
Gdy otworzyłam drzwi byłam zaskoczona, ale pozytywnie.
- Hej mała- powiedział do mnie Justin.
- A co to za niespodzianka- mówiłam i jednocześnie zamykałam drzwi.
Podeszłam i pocałowałam go w policzek.
- Postanowiłem, że po ciebie przyjdę.
- Dobrze, że tak postanowiłeś- uśmiechnęłam się do niego.
On uważnie mi się przyglądał.
- Czemu tak na mnie patrzysz?- spytałam.
- Bo pierwszy raz widzę taką piękną dziewczynę.
Czułam się niezręcznie, ale zarazem czułam jakbym latała. On sprawiał, że czułam motyle w brzuchu.
- Oj przestań.
Objął mnie ramieniem i szepnął.
- Nigdy nie przestane.
Poczułam, że nogi robią mi się jak z waty.
- Nigdy ah tak?
- Nigdy w życiu.
Przytuliłam się do niego.
- A to co?- szepnął mi do ucha.
- Po prostu jesteś tak wspaniały.
- Oj przestań- przedżeźniał mnie.
- Nigdy nie przestane- jak on przedżeźniał mnie to ja jego.
- Nigdy ah tak?
- Nigdy w życiu.
Wtedy poczułam, że łączy nas coś więcej, sama nie wiedziałam co.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam do szkoły.
Rozglądnęłam się po całym korytarzu.
- Co teraz masz?
- Co oni się tak patrzą?- zlekcewarzył moje pytanie.
Nic nie odpowiedziałam bo dostrzegłam jak każdy patrzy się na nas jak na trędowatych.
- Co! Co kurwa?
- Justin..- próbowałam go uspokoić.
- Po chuj się tak gapicie!- krzyczał.
- Justin..
- Mam już dość waszych mord!
On totalnie mnie olewał, postanowiłam po prostu odejść. Nie panował nad sobą.
Stanęłam pod salą od Chemi i wtedy podeszła do mnie Bety.
- Hej!- powiedziała energicznie.
- Cześć- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Co tam u ciebie?- zapytała, ale widziałam, że totalnie ją to nie obchodziło.
- U mnie w sumie..
- Tak u mnie też.
Zdziwiłam się.
- Ale ja nic nie powie..
- Kurczę, a ty spotykasz się z Bieberem?
- W zasadzie to nie, ale sama już..
- Ale z ciebie wariatka.
- Ale nawet nie dokoń..
- Muszę już lecieć.
- Taa..
Bety taka była, za szybko mówiła, chodzilo tylko o nią, nie umiała nawet do końca słuchać.
Kilka godzin później
Dzień w szkole strasznie mi się dłużył nie było widać końca. Kiedy skończyłam lekcje czułam ulgę, chciałam iść tylko spać.
- Emi- nagle ktoś wyrwał mnie z myśli odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
- O matko- wywróciłam oczami- jestem strasznie zmęczona.
- Odprowadzę cię do domu.
- Nie to ja cię odprowadzę do psychologa.
Spojrzał na mnie pytajaco.
- Przestań- ułożyłam swoją dłoń na jego twarzy i odepchnęłam ją.
- Ale co się stało?
Odeszłam.
- Stój- złapał mnie za rękę i odwrócił, stałam teraz bardzo blisko niego, nawzajem wymienialiśmy się powietrzem.
- Justin, nie zwracaj uwagi na tych ludzi, pocałuj mnie.
Popatrzył mi w oczy.
- Nie zrobisz tego- powiedziałam- zależy ci bardziej na tym czy będą się na nas patrzeć.
- Nie prawda- powiedział stanowczo.
- Nie prawda? Justin, obchodzi cię tylko to co pomyślą wrogowie.
- Może..
Patrzyłam z niedowierzaniem i wyszłam ze szkoły.
- Emi!- słyszałam tylko za sobą.
Przedzierałam się przez ludzi i kiedy już wyszłam z budynku zaczęłam biec.
- Emi, stój!- krzyczał Justin.
Biegłam coraz szybciej, ale powoli kończył mi się oddech.
- Emi!
Stanęłam, już nie mogłam wytrzymać, ja nigdy nie biegałam, szybko się męczę.
- Emi- podbiegł Justin- nie uciekaj tylko mnie wysłuchaj.
- Czego mam słuchać? Wstydzisz się ze mną pokazać tak?
- Tego nigdy nie powiedziałem i nie, nie wstydzę się ciebie.
- Ah tak? Skąd mam to wiedzieć?
On nic nie odpowiedział, tylko zatopił się w moich ustach oczywiście odwzajemniłam pocałunek, czekałam na niego, cały dzień.
-------------------------------
Cześć biorąc pod uwagę, że poprzedni rozdział był lekkim nie wypałem dość długo zastanawiałam się czy dalej pisać, jednak stwierdziłam, że uwielbiam to robić i nie poddam się. Mam nadzieje, że spodoba wam się ten rozdział jak i przyszłe plany na bloga. Pamiętajcie
Komentujecie-Motywujecie
♡♡♡
http://be-hopeful-of.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńAwwwwwwww*_* czekam na nexta
OdpowiedzUsuń