środa, 3 lutego 2016

Rozdział 12

*Emily*
Sama nie wiedziałam o co chodziło mojej mamie, ma takie zawahania nastroju, że ciężko cokolwiek stwierdzić..
- Justin daj głośniej- wyrwałam się z przemyśleń bo w radiu leciała moja ulubiona piosenka " i want you bad" kochałam ją.
- Jasne- powiedział i zrobił głośniej.
Odpowiedziałam mu tylko uśmieszkiem. Teraz chciałam tylko wsłuchać się w tą muzykę.
- Emily..-zaczął niepewnie Justin- wszystko, okej?
- Justin- popatrzyłam na niego i położyłam mu rękę na udzie- wszystko, okej- oczywiście go skłamałam, ale po co wszystko znowu zaczynać.
- Na pewno?- pytał ciągle patrząc na drogę.
- Tak.
- To czemu taka jesteś?
- Jaka?- pytałam zdezorientowana.
- Zagubiona..
Zaśmiałam się- zagubiona? Justin proszę cię.
- To nie jest śmieszne, nie rozumiesz, że do chuja się martwię?- mówił całkiem poważnie.
- To się nie przejmuj i już!- podniosłam ton, powinnam mu wszystko mówić, ale nie czułam potrzeby.
Oboje byliśmy poddenerwowani i nie mieliśmy ochoty rozmawiać, widziałam to też po Justinie, nie dziwie mu się, strasznie umiem wkurzyć.
*
- Wysiadaj, już jesteśmy- powiedział oschle Justin, stając pod swoim domem.
Wykonałam jego polecenie i wyszłam z auta trzaskając drzwiami.
- I co teraz tak będziesz się do mnie odzywał?- spytałam wkurzona.
- Wiesz co?
- No słucham- powiedziałam pewna siebie.
- Nie chce mi się już w ogóle do ciebie odzywać- powiedział zrezygnowany po czym wszedł do swojego domu zostawiając mnie na ulicy. Nie wierzę, że pokłóciliśmy się o takie gówno, a na dodatek, że zostawił mnie na dworze.
- Justin!- krzyknęłam- poczekaj- podeszłam do drzwi i gwałtownym ruchem weszłam do środka.
- Co?
- Porozmawiajmy- powiedziałam po czym poczułam jak łza spływa mi po policzku.
- Ja chciałem- tłumaczył się.
Żałowałam, że tak na niego naskoczyłam- Po prostu- spojrzałam w bok, nie wiedziałam co mu powiedzieć.
- Pozwól, że ja powiem- powiedział wyraźnie podirytowany- już masz mnie w dupie.
- JUŻ!? co to ma kurwa oznaczać- zaczęłam krzyczeć- myślisz, że już mi się znudziłeś, że znajdę innego?
Justin zaniemówił.
- No powiedz kurwa, no powiedz- krzyczałam- masz mnie za dziwkę?
- Nie..- przeciągnął.
- Po prostu nie chciało mi się gadać- wyrzuciłam ręce w powietrze- a ten już się wkurwia, weź się ogarnij- powiedziałam i pokierowałam się w stronę drzwi.
Jak zwykle, pokłóciliśmy się o taką pierdołę, na serio? Szłam i ciągle kiwałam głową z niedowierzaniem, a on nawet za mną nie wybiegł, może to dobrze?
Teraz w głowie miałam tylko spotkanie z Meggi, więc pokierowałam się w stronę jej domu.
*
Wiatr wiał i wiał, chociaż on mógł by się zlitować, na szczęście byłam już pod domem przyjaciółki.
- Emily!- drzwi otworzyła mi sama Megs i zobaczywszy mnie rzuciła mi się na szyję- w końcu się ciebie doczekałam.
Odwzajemniłam jej uścisk- ja też, w końcu cię widzę.
- Wejdź co tak będziesz stała- powiedziała robiąc mi miejsce w przejściu. U Megs w domu zawsze pachniało ciastkami, a ten zapach kojarzył mi się z dzieciństwem, to u niej potrafiłyśmy siedzieć godzinami i jeść jakieś wypieki.
- Piekłaś coś?- zapytała podejrzliwie z lekkim uśmieszkiem?
- A piekłam- zachichotała Meggi- chcesz?
- Jeszcze pytasz?- zaśmiałam się.
Meggi podeszła do szafki i wyjęła ciasteczka oblane białą czekoladą.
Popatrzyłam na nie zdziwiona.
- Wszystko okej z nimi, spokojnie - powiedziała smutniejsza Meggi.
- Nie!- zaśmiałam się - chodzi o to, że znamy się tak długo, a ja do dziś nie wiem jak ty i twoja mama to robicie.
- Nauczę cię kiedyś- zarumieniła się.
Podeszła do czajnika i wstawiła wodę na herbatę, wiedziała czego potrzebuje- a więc,jak tam Justin i ty?- widziałam, że zadanie tego pytania było dla niej trudne.
- Szkoda gadać- rzuciłam, patrząc na blat.
- Co się stało?- spytała wkładając saszetki herbaty do kubków.
- O głupotę poszło.
- On to jedna wielka głupota.
- Meg..- przerwała mi.
- Emi, mówiłam, nie toleruje go, i wkurza mnie, że cię rani.
- Ale..
- Wiedziałam, że z tego będzie gówno, ale już nie chciałam nic mówić, ale mogłaś posłuchać mnie wcze..- nie dokończyła bo włożyłam jej ciastko do ust.
- Ale nie posłuchałam..nie chcę i z tobą się kłócić- powiedziałam spokojnym tonem.
Meggi przegryzała ciastko- może masz racje, skończmy ten temat bo znowu mi wepchniesz ciastko, a ja się odchudzam.
- Głupia jesteś- powiedziała do niej- nie masz z czego!- pokazałam palcem na jej ciało.
*
Z Megs oglądnęłyśmy Spring Breakers, oglądałam ten film z 5 razy, obie go kochamy.
- Jeszcze ciastek?- spytała mnie, wstając z kanapy.
- Nie no co ty, chyba pękne- położyłam rękę na brzuchu zsuwając się z łóżka.
- Idę po sok- powiedziała stojąc w drzwiach, a ja tylko kiwnęłam głową. Cały czas miałam przed oczami Justina chwilę przed tym jak wyszłam z jego domu, nie powinniśmy kłócić się jak dzieci w piaskownicy o jakiegoś klocka, a ta kłótnia właśnie przypominała sytuacje, w której dziewczynka obraza się o to, że chłopiec zaślinił jej sukienkę dla lalek. Powinnam wrócić i to wyjaśnić, ale wiem, że wtedy stracę szansę na pobycie z Meggi, a ona była dla mnie bardzo ważna. Rzadko się tak spotykałyśmy. Porozmawiam z nim jutro.
- Już jestem i mam twój ulubiony sok- powiedziała siadając obok mnie i podając mi szklankę soku z mango.
- Dziękuję- wzięła od niej szklankę, ale odłożyłam ją na stolik- Megi, wiesz.. uwielbiam cię chyba- rzuciłam się na przyjaciółkę, często miałam napady miłości nawet kiedy przyniosła mi tylko sok.
- EMI!- usłyszałam krzyk przyjaciółki i poczułam jak między nami robi się mokro.
- O matko zapomniałam!- zakryłam usta rękami cicho chichocząc widząc plamę z soku na topie Megs.
Ona popatrzyła na mnie z wściekła mina, a mi szybko zszedł uśmiech z twarzy,
- Nie bij- skrzywiłam się i zamknęłam oczy.
- Też cię uwielbiam- teraz to ona się na mnie rzuciła- najbardziej na świecie!- krzyczała, a ja zaczęłam się śmiać.

*Justin*
Wiatr rozwiewał moje włosy, ale postawiłem mu się i dalej szedłem przed siebie mimo tego, że nic nie widziałem. W torebce Emi znalazłem kluczę do jej mieszkania, chciałem jej poszukać przecież nie mogłem tak o tego zostawić, nie przez taką głupotę.. Powinienem to w cholere zostawić, ale za bardzo mi zależało na niej.
Byłem już dość blisko jej domu, wiedziałem, że nikogo w nim nie będzie, więc to mnie pocieszało. Wiem, że ona sama w nim by nie była, pewnie jest u mamy, ale ja muszę dorwać jej numer.
*
Włożyłem kluczę w zamek i otworzyłem drzwi szybkim ruchem. Zdjąłem kurtkę i gdzieś ją rzuciłem, nawet nie wiem gdzie poleciała. Rozglądałem się po cały domu, począwszy od papierach w kuchni, wiem , wiem nie wypadało, ale ja musiałem się chociaż upewnić, że nic się jej nie stało i ,że jest bezpieczna.
- Cholera- nic tam nie było, więc pokierowałem się do pokoju jej matki.
Przeszukiwałem każdy notatnik, małe karteczki, jakieś zeszyty, ale na nic kompletnie na nic się nie natknąłem.
- Gdzieś coś musi być- mówiłem sam do siebie z nadzieją pocieszenia sytuacji.
Pokierowałem się do pokoju Emily. Gdy do niego wszedłem poczułem jej zapach, tak jakby była gdzieś koło mnie i przytulała czule do siebie, całowała z miłością tak jak zawsze to robiła. Szybko z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu " proszę Emi" pomyślałem od razu.
- Cześć- powiedziałem do przyjaciela.
- Co ty zapomniałeś?
- O czym?- zapytałem.
- Mieliśmy dziś oglądać mecz- na te słowa złapałem się za głowę, faktycznie zapomniałem.
- Kurde..
- Czyli zapomniałeś..jak zwykle/
- Przepraszam
- Nie no- zaczął- nie ważne, nic się nie stało..
- Mam teraz strasznie dużo problemów...
- Co się stało?- zapytał, był na prawdę dobrym przyjacielem.
- Wiesz co to nie jest rozmowa na telefon.. serio.
- W takim razie powiesz mi wszystko jak się spotkamy.
- Jasne.
- Tylko nie zapomnij.
Zaśmiałem się.
- Jasne- wcisnąłem czerwoną słuchawkę i włożyłem telefon do kieszeni. Ponownie wróciłem do poszukiwań, tutaj jednak nie okazały się być mylne, natrafiłem się na zeszyt kontaktowy. Miała tam wpisaną mamę, siostrę, przyjaciółki, jakąś rodzinę i na końcu mnie..
- W końcu- wyjąłem telefon i wykręciłem numer do jej mamy.
Odebrała po trzech sygnałach.
- Dzień dobry tu Justin- od razu się przedstawiłem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. I to uczucie kiedy myślisz, że ktoś odebrał ,ale to po prostu poczta głosowa, ciągle mi się to zdarzało..
Siedziałem nad tym zeszytem i długo się zastanawiałem czy wykręcić numer do Meggi. Nie lubiłem jej, ale wiedziałem, że Emi mogła u niej być.
- Trudno musisz- szepnąłem do siebie po czym wykręciłem numer do Przyjaciółki Emi.
Odebrała po dwóch sygnałach , NA PEWNO odebrała bo powiedziała "hallo"
Ja jednak postanowiłem się nie odzywać.
- Halo?
Dalej milczałem
- Halo, no?
- Kto to?- w tle usłyszałem głos Emi, byłem taki szczęśliwy, że ją słyszę, że nic jej nie jest i ,że wiem gdzie jest. Postanowiłem oczywiście ją osobiście odebrać i wszystko wyjaśnić.
------------------------------------------------------------------------------------------
Oto kolejny rozdział, wiem wiem długo
mnie nie było, ale uwierzcie
po prostu nie mogłam..
Jak widzicie pomiędzy naszą parą jest
mały zgrzyt.
Mam nadzieję, że się wam spodoba i czekajcie
na następne. <3 <3
Komentujecie- Motywujecie

1 komentarz: