*Justin*
Stałem pod drzwiami domu Meggi.
- No dawaj, nie sraj tak- szeptałem- okej- odetchnąłem i zapukałem w białe drewniane drzwi.
Kiedy słyszałem kroki, spiąłem się..bałem się dziewczyny, co się dzieje?
- A to ty?- popatrzyła na mnie obojętnie- Czego chcesz?
- Porozmawiać- wydukałem.
- Ze mną?- zaśmiała się i pokazała palcem na siebie- Nie schlebiaj mi Bieber- upokarzała mnie z każdym słowem.
- Wiesz co, nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć- wszedłem za próg jej domu i miałem iść przed siebie, ale Megs złapała mnie za ramię i pociągneła- Ranisz ją rozumiesz?
- Chcę by ona mi to powiedziała- syknąłem- Twojej opini nie potrzebuje- odszarpnąłem swoim ramieniem.
- Jesteś u mnie w domu- powiedziała z gniewem w oczach, jednak muszę przyznać miała rację.
- Spokojnie, zaraz mnie nie ma- podniosłem ręce w geście obrony i ruszyłem do salonu.
- Kto to był?- Spytała Emi stojąc do mnie tyłem składając talerze na kupkę, pewnie myślała, że jestem Megs.
- Justin Bieber- odpowiedziałem.
*Emily*
Wystraszyłam się kiedy usłyszałam jego głos.
Wzdygnęłam- Justin, co ty tu..robisz- spytałam zdezorientowana, kiedy zobaczyłam Megs opartą o framugę drzwi.
- Mówiłam, żeby nie właził- pokazała na niego ręką.
- Emi porozmawiajmy- błagał Justin.
- Emi daj sobie spokój- mówiła Megs.
Nie wiedziałam kogo mam słuchać, ale od dawna każdy powtarzał mi, że mam podejmować słuszne decyzje, zgodne z moimi uczuciami.
- Meggi ja muszę z nim porozmawiać.
- Emi..- westchnęła przejęta.
- Nie, ja muszę- powiedziała stanowczo, a na twarzy Justina widziałam uśmiech, pewnie kamień spadł mu z serca.
- Chodź na zewnątrz- powiedziałam do Justina i pokierowałam się do drzwi tarasowych w salonie.
- No to ja posprzątam- powiedziała oburzona Meggi, ale ja nie zwróciłam na to uwagi.
- Emi..-zaczął Justin, a ja zatrzasnęłam za nami drzwi- Ja nie chcę się kłócić.
- Justin, wiesz, że ja też nie- zaczęłam spokojnie- Musisz zrozumieć, ja po prostu taka jestem, to że czasem tam się nie odzywam- dzieliłam wyrazy- To nie znaczy, że już mam cię "w dupie"- zacytowałam go.
- Ja jestem nerwowy- popatrzył mi w oczy.. kurwa oczy to ma śliczne- sama wiesz.
- Ojjj- zaśmiałam się- wiem, wiem- od razu przypomniała mi się sytuacja na korytarzu.
Justin zaśmiał się kiwając głową- Przepraszam- złapał mnie za ręce- Nie chcę już takich sytuacji.
- Ja też nie- odpowiedziałam.
Justin pogłaskał mój policzek i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który od razu odwzajemniłam, jego usta były dla mnie najlepszym lekiem na uspokojenie, ale tą chwilę przerwała nam Meggi.
- Przepraszam- powiedziała spokojnie, aż mnie to zaniepokoiło- Zapalić wam księżyc?- próbowała udawać taką miłą kelnerkę która zawsze mówi " Przepraszam podać coś jeszcze? "
Zaśmiałam się, a Justin razem ze mną, kiedyś miałam nadzieje, że się polubią.
- Ja mam dwa piękne księżyce- popatrzył na mnie- to one- pokazał na moje oczy.
Poczuła, że motyle rozerwą mi brzuch, pieprzone,
- Justin, przestań- klepnęłam go w ramię przygryzając dolną wargę.
- Dawaj mocniej, mocniej- krzyczała Megs, a Justin szybko spiorunował ją wzrokiem,
Widziałam w jej oczach przerażenie- O chyba soku nie dopiłaś- zmieniła temat i wyszła z tarasu.
- Na czym skończyło?- spytał szarmancko.
- Na wejściu Meggi na taras- droczyłam się z nim, ale on przyciągnął mnie do siebie, teraz nasze ciała się stykały i mogłam poczuć jego członka na swoim podbrzuszu,
- Rumienie się- odpowiedziałam obracając głowę w lewo.
- Ale ja to kocham- pocałował mnie w usta pogłębiając pocałunki, a ja wszystkie oddawałam.
*
- I jak kochasie?- spytała uszczypliwie Megs.
- Wspaniale- wystawiłam jej język żartobliwie.
- Emily zostajesz u mnie na noc?- pytała po chwili, a ja popatrzyłam na Justina.
- No ja nie wiem- powiedział patrząc mi w oczy.
- Justin, mam teraz mało czasu dla Meggi..- tłumaczyłam- I chciałam jakoś to nadrobić- zrobiłam minę zbitego pieska- Proszę.
- No dobrze- zgodził się- ale rano dzwonisz i masz nie wracać sama ja po ciebie przyjadę- powiedział stanowczo.
- Jasne.
- Obiecujesz?- spytał.
- Obiecuje- położyłam rękę na piersi.
- Dziękujemy tatuśku- powiedziała ironicznie Megs, nie lubiła go i pokazywało to coraz bardziej z każdym słowem- A teraz cześć- popchnęła go w stronę drzwi, a ja podbiegłam do niego i go pocałowałam.
- Cześć, kochanie- szepnął.
- Pa- odpowiedziała Megs za mnie i zamknęła za nim drzwi.
Popatrzyłam na nią srogo- Czemu taka jesteś, co on ci do kurwy nędzy zrobił?
- Nie przepadam za nim i tyle- wzruszyła obojętnie ramionami.
- No to znaczy, że musisz go tak do cholery traktować, widzę że on do cholery jest bardziej dojrzalszy skoro woli to przemilczeć.
- Proszę cię- zaśmiała się ironicznie- Teraz dojebałaś, myślisz, że on mi nie potrafi się odgryźć?
Zaniemówiłam, może miała racje? Był mocny w słowach, sama tego doświadczyłam.
- Słuchaj mała- złapała mnie za policzek- Ja nie lubię jego, a on mnie i tak już będzie.
Pokiwałam głową z wymuszonym uśmiechem- " tak już będzie " - tak już po prostu zostanie.
Megs odwzajemniła uśmiech, ale był on zdecydowanie bardzo szczery, już ją nie będę dręczyć , są czasem takie osoby których po prostu najzwyczajniej w świecie się nie lubi.
- Chcesz coś do picia?- zapytała zwinnie zmieniając temat.
- Jasne, proszę herbatę z hibiskusa i nutką cytryny- mówiłam poważnie kiwając palcem.
- Już się robi- przyłożyła rękę do czoła i stanęła na baczność.
Uwielbiałam spędzać z nią czas i wiedziałam, że jak już spędziłyśmy miło ten czas to pora na poważne tematy.
- Megs, ja..pamiętasz jak spotkałam cię na ulicy?
- Tak i wtedy popchnęłaś mnie na ziemie?- pytała przez śmiech- Tak, pamiętam- dodała gdy się uspokoiła.
- Powiedziałam, że musimy pogadać..
- No właśnie miałaś mi powiedzieć co się z tobą dzieje, czemu Justin był w szpitalu- powiedziała wsypując mi herbatę do kubka.
- Przez ten cały czas.. nie dzwoniłam.. bo nie mam telefonu- tłumaczyłam.
- Mama ci zabrała?
- Nie..napadł mnie jej chłopak- zamknęłam oczy by wyrzucić ten obraz z głowy.
- O boże- Megs podeszła i przytuliła mnie widząc, że z oczu zaczynają spływać mi łzy- Co za drań.
- Kiedy zadzwoniłam po Justina, zdążyłam powiedzieć tylko gdzie jestem, a on wziął mój telefon i roztrzaskał go na kawałki..
- Jak dałaś sobie rade?- spytała przejęta płacząc razem ze mną.
- Nie dałam- westchnęłam- Justin przyjechał.., ale on tez sobie nie dał..dlatego leżał w szpitalu.
- Przyjechał cię ratować?- mówiła zszokowana- Emi..- odeszła ode mnie- Wiesz jak ciężko mi to powiedzieć ,ale zrozumiałam,że.. on cię kocha.
- Ja wiem, że on mnie kocha jak nikogo innego- powiedziałam z uśmiechem na twarzy- Tyle mi pomaga, pozwala mi u siebie mieszkać- nabrałam oddech by coś powiedzieć, ale Meggi mi przerwała.
- Zaraz czekaj- zrobiła zdezorientowaną minę- Czemu nie mieszkasz u siebie?
- No właśnie..- zaczęłam- Baliśmy się na tyle, że moja mama postanowiła, że ja i Chels zamieszkamy u taty, a ona u cioci, jednak ja chciałam zamieszkać z Justinem, wiesz bliżej szkoła ty no i mieszkała bym ze swoim chłopakiem czego chcieć więcej?- zaśmiałam się.
- No dokładnie- zalała herbatę woda- A właśnie jak tam Chels?
Nie zdążyłam nic powiedzieć, a zaczęłam wyć przeraźliwie.
- O rany mała co się stało?- Megs do mnie podeszła i mocno przyciągnęła do siebie.
- Ona..- zaczęłam- Jest oszpecona..- załkałam.
Megs przytknęła rękę do twarzy i zaczęła płakać- O boże ja.. nie wiem co powiedzieć.. tak mi przykro.
*
Siedziałyśmy w ciszy na kanapie, nie wiedziałyśmy co mamy mówić, a czasem taka cisza jest lepsza, niż gadanie o pierdołach.
- Chcę do niej pojechać- nagle powiedziałam.
- Teraz cię nie wpuszczą- powiedziała do mnie przyjaciółka.
- Ale obiecujesz,że pojedziemy jutro?- pytałam wtulając się w nią.
- Obiecuje- szepnęła do mnie- A teraz chodźmy spać- powiedziała podając mi rękę, żebym wstała z kanapy.
- Okej, potrzebuje tego- powiedziałam.
NASTĘPNEGO DNIA
Obudziłam się nawet wypoczęta, aż sama się dziwiłam bo pół nocy po cichu przepłakałam.
- O już wstałaś?- zapytała Megs związując włosy.
- Tak- przeciągnęłam się głośno stękając.
- To chodź na dół zrobię śniadanie.
Meggi oprócz tego, że wspaniale piekła to do tego była wyśmienitą kucharką. Powinna coś z tym zrobić iść do jakiejś szkoły gastronomicznej, od 3 lat jej to powtarzam, ale ona nie widzi w tym głębszego sensu, twierdzi, że to i tak " nie przyda się" jej w życiu.
Meggi podała jajecznicę na bekonie i do tego moją ulubioną herbatę z hibiskusa, wszystko jak zwykle było pyszne.
- Dziękuję- odstawiłam talerz do zlewu.
- Wiesz co ja się będę zbierać- powiedziałam.
- Tak szybko?- posmutniała- Zawsze tak mało czasu mamy.
- Mam dużo dziś jeszcze na głowie.
- Rozumiem- pogłaskała mnie po głowie.
- Idę się ubrać- rzuciła szybko i wbiegłam na schody.
Po 15 minutach zeszłam ubrana w to co miałam poprzedniego dnia.
- Użyłam twojej szczotki do włosów- krzyknęłam do Meggi, która była w pokoju swoich rodziców.
- Luzik Arbuzik- odrzyknęła.
- Ej- podeszłam do niej ze skrzywioną miną- Gdzie są w ogóle twoi rodzice?
- Na jakiej imprezie w stylu " imieniny cioci ".
- AA, znam takie imprezy- pokiwałam głową- Ja lecę- dorzuciłam.
- Ej czekaj!- krzyknęła i rzuciła mi się na szyję- Zadzwoń po Justina.
Wywróciłam oczami za jej plecami.
- Dam sobie radę- uspokoiłam ją.
- Obiecałaś mu, a ja też się o ciebie martwię, dzwoń- nakazała mi- Masz telefon- podała mi swój telefon.
Wykręciłam numer do Justina, nie byłam pewna czy dobrze zapamiętałam, ale miałam taką nadzieję.
po 4 sygnałach zgłosił się Justin, uff jednak dobrze.
- Ja już się zbieram od Megs- powiedziałam.
- Czyli mam już jechać?- spytał zaspanym głosem.
- Tak, czekam na ciebie- powiedziałam ciepło.
- Już jadę- powiedział i rozłączył się.
Oddałam telefon przyjaciółce i usiadłam na krześle w kuchni. Zauważyłam, że ona uważnie mi się przygląda, jednak postanawiałam nie pytać o co chodzi.
- Pasujecie do siebie- powiedziała po chwili, a mnie aż zamurowało z wrażenie.
- CO?!- zaśmiałam się- Możesz powtórzyć?- podjudzałam ją nadstawiając ucho.
Megs lekko uderzyła mnie w ramie śmiejąc się- Po prostu pasujecie do siebie- powtórzyła.
- Nie wierzę- powiedziała kiwając głową- Co się stało?
- Widać, że się dogadujecie i ,że on się o ciebie bardzo troszczy, a ciebie nigdy nie widziała tak zakochanej. Pamiętaj- podeszła i pogłaskała mi po ramieniu- To, że ja go lubię to nie znaczy, że życzę wam źle, na prawdę chcę żeby wam się ułożyło- uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Nie wiesz nawet ile znaczą dla mnie te słowa- przytuliłam się do jej brzucha bo ona stała.
- Wiem, mała- pogłaskała mnie po głowie.
Po 10 minutach do drzwi zadzwonił dzwonek, a Megs poszła otworzyć.
- Hej- słyszałam jak powiedziała do niego, uwaga uwaga spokojnym głosem!
- Cześć- Justin odpowiedział jej.
- Justin!- krzyknęła poczym podbiegłam i rzuciłam u się w ramiona całując go czule w usta.
- Moja księżniczka!- powiedział po czym pocałował mnie w czoło, a ja lekko zamknęłam oczy.
- Jedziemy?- zapytałam Justina.
- Tak.
- Cześć, kochana- podeszłam do Meggi i przytuliła ją z całej siły - Musimy to powtórzyć- zaśmiałam się.
- No ja myślę- popatrzyła na mnie- Trzymajcie się- puściła nam oczko.
Justin objął mnie w pasie i wyszliśmy na dwór, ja jeszcze tylko odwróciłam się i pomachałam przyjaciółce stojącej w drzwiach i wsiadłam do auta mojego chłopaka.
- I jak się spało?- spytał Justin wsiadając do auta.
- Dobrze, a tobie?
- Źle- powiedział odpalając pojazd.
- Czemu?- wystraszyła się.
- Bo obok nie było ciebie- po tych słowach czułam jak się rumienie.
- Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz kochanie- posłał mi buziaczka.
Czemu on do cholery był taki uroczy?
*
- Justin, czy mógłbyś potem zabrać mnie i Meggi do szpitala?
- Mógłbym.
- Dziękuję- powiedziałam i patrzyłam jak mój chłopak otwiera drzwi od domu.
Gdy weszłam do środka od razu poczułam perfumy Justina, ZAJEBISTE perfumy Justina, zamknęła oczy i wciągnęłam trochę powierza.
- Mamy chwilę dla siebie- mruknął mi do ucha łapiąc mnie w tali.
- Na to wygląda- poczułam jak całuje mnie po szyi, a ja tylko odchyliłam głowę by było mu wygodniej, oboje tego chcieliśmy, czułam to, to nie był idealny moment, ale tego się nie wybiera..
Justin odwrócił mnie i całował moje usta, a ja pogłębiałam pocałunki, po chwili poczułam jak wsuwa mi ręce pod koszulkę.
- Emi ty tego chcesz?- spytał zdyszany.
- Też mi pytanie! Jasne.
- To będzie twój pierwszy, nie boisz się.
- Nie bo będzie z facetem moich marzeń- szepnęłam mu w usta i je pocałowałam.
Justin odniósł mnie a ja wskoczyła na niego oplatając go nogami, a on pokierował nas na górę do swojego pokoju. Gdy weszliśmy Justin położył mnie na łóżku, a sam był nad mną.
- Kocham cię jak cholera- powiedział między pocałunkami.
- Ja bardziej.
Justin zdjął mi koszulkę i spodenki ciągle mnie całując, ja nie zostawałam mu dłużna, też zdjęłam mu bluzkę i spodnie. Po jakiejś chwili oboje byliśmy nadzy.
- Jesteś gotowa?
Pokiwała głową, a po chwili poczuła go w sobie, poleciało mi kilka łez bo to strasznie bolało.
- Wszystko w porządku.
Jęknęłam i pokiwałam głową, to nie był koniec świata.
Mogę teraz powiedzieć, że mój pierwszy raz był wspaniały, mimo to, że bolał, to był przyjemny ból.
--------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział!
Jak widzicie wkradła nam się nie
spodziewana scena.
Justin pogodził się już z Emi.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Teraz mam ferie więc postaram się
wstawiać częściej.
Komentujecie-Motywujecie
Wszystko super i wgl ale na koniec mogłaś troche rozwinąć XD ale i tak jest to moje ulubione opowiadanie 💕 mówie ci dziewczyno masz potenszjal 👌 czekam na kolejny 😻
OdpowiedzUsuńOjej dziękuję <3 Zastanawiałam się nad tym, ale rada cenna rada na następny raz haha :D
Usuń