*Justin*
- Wiedziałem,że tu będziesz- głupio powiedziałem, bo przecież W I E D Z I A Ł E M , że tu będzie.
Odchrząknęła i założyła ręce na piersiach, co spowodowało niezręczną ciszę.
- Emi- złapałem ją kiedy już była gotowa mnie wyminąć- Daj mi wszystko wytłumaczyć, proszę.
- Justin..- powiedziała z wyczerpaniem w głosie.
- Nie, posłuchasz mnie i już- zrobiłem obrażoną minę.
- Masz tylko 5 minut, ale chodź na dwór- powiedziała kierując się w stronę schodów.
- I tak dobrze- odetchnąłem z ulgą, jednak moje emocje wzrosły kiedy zobaczyłem na dole Meggi, przyrzekam, że nie było jej tu gdy wchodziłem.
- Emily, co to ma znaczyć?- szybko podbiegła do mojej dziewczyny.
- Meggi, obiecuje to tylko chwila.
Megs posłała mi wzrok nienawiści lustrując mnie od nóg po głowę.
- Niech będzie- trzymała Emily za ręce, mrużąc przy tym na mnie oczy. Nie powiem, czułem się niezręcznie..
Po chwili mogłem poczuć na ciele uderzenie zimnego wiatru, który dał mi porządnego kopa.
- Emily, posłuchaj..- zacząłem- To nie tak wszystko jak myślisz, Caillin nie jest dla nie ważna- patrzyłem na nią z nadzieją.
- A kim jest niby?- pytała oburzona.
- Jest przeszłością..
- Ah tak- kiwnęła głową.
- Posłuchaj- podszedłem chwytając ją za ręce i głęboko patrząc jej w oczy- Przyznaje pisałem z nią ostatnim czasem- tymi słowami spowodowałem, że Emily puściła moje ręce.
- Piszesz, sobie z nią? A chciałeś mi powiedzieć?- spytała wymachując rękami.
- Po co miałem ci mówić?
Parsknęła ironicznie- Ty tylko udajesz głupiego, czy na prawdę nim jesteś?
- Emily, widzę jak zareagowałaś..- nie dała mi dokończyć.
- Wiesz dlaczego tak zareagowałam?- spytała- Bo dowiedziałam się o tym przypadkiem, a nie od ciebie, rozumiesz?- wymachiwała swoimi palcami przed moimi oczami.
- Ja wiem, jak to wyszło..
- Chujowo, wiesz?
- Ona NIC dla mnie nie znaczy- podkreśliłem słowo NIC.
- Miałeś się z nią spotkać, tak?- spytała już spokojniejszym głosem, odwrócona tyłem do mnie.
- Ona chciała się spotkać, ja nic nie powiedziałem.
- Gdybym nie zobaczyła tego sms-a to poszedł byś się z nią spotkać- odwróciła się do mnie, a ja mogłem zobaczyć jak łzy spływają jej po policzku.
- Nie spotkałbym się z nią. Emily posłuchaj, łączyło nas coś, to było silne uczucie, ale ona mnie zraniła, a potem wyjechała.
- Czemu ty do cholery jesteś tak naiwny i z nią pisałeś?- widać, że było to dla niej kompletnie nie pojęte.
- Nie pisałem z nią dla przyjemności- powiedziałem i spuściłem głowę patrząc na swoje buty.
- To po co z nią pisałeś?
- W ważnej sprawie..
- W jakiej, do kurwy?- nachyliła się nade mną.
- Ona..jest dziwką- powiedziałem.
- Znam tą historię.
- Skąd- zdziwiłem się.
- A skąd mogę znać?- spytała banalnie.
- Od..Meggi?
- Strzał w dziesiątkę- powiedziała ironicznie- Powiesz w końcu?
- Miałem w to wkład..- powiedziałem nie pewnie i bałem się reakcji dziewczyny.
- Miałeś wkład w burdel?- spytała spokojnie, co mnie zdziwiło.
Pokiwałem głową.
- Ona tam miała być recepcjonistką..tylko tyle, nawet tej pracy nie popierałem, ale mimo to pomogłem jej we wszystkim, powiedziała,że jak jej nie pomogę to z nami będzie koniec, a ja tego nie chciałem.. tak ją kochałem..
Emily popatrzyła na mnie a w jej oczach dostrzegłem współczucie.
- Jednak po dwóch miesiącach , dostałem wezwanie od szefa tego klubu..powiedział, że Caillin zwolniła się z pracy i żebym odebrał wszystkie papiery, bo w końcu były na moje nazwisko- tłumaczyłem, a ona tylko pokiwała głową ciągle na mnie patrząc- Postanowiłem, że zapytam się Caillin czemu się zwolniła, dzwoniłem, dzwoniłem , a ona nie odbierała. W takim razie chciałem pojechać po papiery i pieniądze bo mi się należały.. a potem do niej- to wszystko zaczęło mi się przypominać- Kiedy wszedłem do klubu od razu rzucił mi się odgłos stękania z sali zaraz na przeciwko, drzwi był uchylone, a ja tylko byłem wstanie zobaczyć..ją z jakimiś dwoma facetami..- to tak bolało- Po prostu wpadłem do sali, w tamtej chwili nie myślałem, powiedziałem tylko, że z nią zrywam i nie chcę mieć z nią nic do czynienia. Próbowała dostać się do mnie kilka dni.. przymilała się, błagała, ale w końcu kiedy zrozumiała, że tak nic nie wskóra, pokazała różki..- tłumaczyłem dalej- Zaczęła mi grozić, wyklinać na mnie, postanowiłem, że zostawię to w spokoju, bo miałem to w dupie, mimo to ,że cholernie ją kochałem.
- Justin..- zakryła ręką usta.
- Po jakiś 2 tygodniach do mojego domu przyszła policja- opowiadałem dalej, ignorując to,że coś do mnie powiedziała- Powiedzieli mi, że siedzi za przemycanie narkotyków do klubu, za kradzież różnych sprzętów i za różne wybryki, było ich tak dużo,że nie pamiętam- machnąłem ręką- Przychodzili tak prawie co tydzień wszystko mi mówiąc i prosząc o to, żebym jej jakoś pomógł, bo w końcu jestem jej chłopakiem.., ale ja nie chciałem z nią rozmawiać...- od razu posmutniałem- Aż w końcu znaleźli wszystkie papiery, dzięki, którym tam pracowała, które były zapisane na moje nazwisko.
Emily czuła co chcę powiedzieć, widziałem to w jej oczach.
- Zabrali mnie na komisariat, a ona już tam była, ja udowodniłem swoją niewinność , a ona.. ona nie mogła, bo przecież prawda była inna, siedziała w więzieniu rok.
- Nie wyjechała?- spytała zdezorientowana.
- Tak tylko, mówiłem bo było mi wstyd, mimo to,że nie miałem już z nią nic wspólnego.
- Justin..- zaczęła, a z jej policzka poleciała jej łza- To musiało być straszne.
- Było..
- Ale czego ona teraz od ciebie chce?
- Tak jak już mówiłem nie pisałem z nią dla przyjemności..- powtórzyłem- wyszła z więzienia 6 dni temu i od razu do mnie napisała,że za wszystko jej zapłacę i ,że lepiej, żebym załatwił to z nią ulgowo.
- Czego ona od ciebie chce?- powtórzyła nerwowo.
- Ona chce do mnie wrócić- powiedziałem szybko.
- A ty..?
- Ja kocham ciebie, rozumiesz?- ująłem jej twarz w dłonie- I nigdy cię nie zostawię i ty bardziej nigdy bym cię nie zdradził Emi.
Ona wtuliła się w mnie, a mi spadł kamień z serca.
- Ona ci coś zrobi?- pytała przejęta.
- Bo to właśnie jest problem..
- Jaki?- oddaliła się ode mnie.
- Ona jest nieobliczalna.
- Justin ja się boje- wyszeptała.
- Kotku- przytuliłem ją ponownie- Nie bój się, ja to wszystko załatwię.
- Nie- powiedziała- Ja chcę we wszystkim brać udział.
- Nie a takiej opcji- powiedziałem stanowczo- Ciebie w to nie będziemy mieszać.
- Justin!- krzyknęła.
- Żadne Justin, nie i koniec.
*Emily*
Postanowiłam,że dam mu już spokój, jego historia na prawdę nie była jedną z przyjemnych. Ona mnie nie zdradził, on nie na prawdę nie zdradził..Wierzyłam mu w stu procentach, jeśli zdał się na to i opowiedział mi to wszystko, byłam w stanie mu uwierzyć,
- Przepraszam- szepnęłam mu w tors.
- Za co, księżniczko?
- Za to,że cię tak osądzałam- tłumaczyłam ze smutkiem w oczach.
- Skąd mogłaś wiedzieć? Rozumiem to.
- Tak się cieszę, że między nami już będzie dobrze.
- A wiesz jak ja się ciesze?- spytał podekscytowany.
- Jak?- droczyłam się z nim, a on pocałował mnie namiętnie, a ja odwzajemniłam, każde jego pocałunki, aż zaczęły się robić zachłanne, postanowiła się oderwać.
- Stop, bo pękniesz mi z tej radość- powiedziałam i przygryzłam dolną wargę.
Justin posłał mi słodki uśmiech, jak można było nie kochać takiego faceta? No jak?
Kierowałam się w stronę wejścia szpitalnego, a za mną szedł Justin.
- I co?- szybko spytała Megs kiedy weszłam do budynku.
- Wszystko w porządku- powiedział wyłaniający się za mną Justin obejmując mnie od tyłu.
- Emi, co się dzieje?- spytała Megs.
- Pogodziliśmy się- złapałam go za rękę i widziała, że przyjaciółka miała coś do powiedzenia- Ale..zanim zaczniesz to oceniać to mnie wysłuchaj..Pomyliłam się co do tej sytuacji, jest zupełnie inna, jego życie jest zupełnie inne niż wam się wszystkim wydaje- ściskałam jego rękę- On nie jest takim człowiekiem jak myśli połowa szkoły.. Wiesz co? On jest wspaniały, kochany i uczciwy. I nie chcę byś oceniała moją decyzję, nasz związek, a tym bardziej Justina- postawiła się jej, Ku mojemu zdziwieniu Meggi popatrzyła na mnie potem na Justina, potem znowu na mnie i na Justina.
- Jesteście piękną parą- powiedziała miło- I życzę wam szczęścia.
Pisnęłam ze szczęścia rzucając się jej na szyję.
- Macie moje błogosławieństwo- powiedziała zza moich pleców lekko przyduszona, a ja na te słowa ścisnęłam ją jeszcze bardziej.
- Emi , udusisz ją zaraz- powiedział przez śmiech Justin.
- Umrę szczęśliwa- wymamrotała ledwo przytomna Meggi.
- Jesteś wspaniała- puściłam ją i popatrzyłam jej w oczy- Wiedziałam, że tak będzie.
- Że niby jak?- spytała i podparła biodro ręką.
- A tak, że zawsze akceptujesz moje decyzje, nawet kiedy są tak szalone jak Justin- popatrzyłam na niego i lekko musnęła jego usta.
- BARDZO szalone- podkreśliła- Idziemy gołąbeczki- klepnęła nas po głowach wychodząc ze szpitala.
Wszystko było okej, tylko teraz martwiłam się tą całą Caillin. Justin był w niebezpieczeństwie i bałam się o niego. Mogła by chcieć tego związku, albo wpakować go do więzienia, albo nawet..zabić. Tak ciężko mi było o tym myśleć. Byłam pewna, że Justin się z nią spotka i ,że nie weźmie mnie na to spotkanie..Jednak ja wymyślę coś by jednak na nim być..Jeszcze nie wiem co, ale coś na pewno.
*
Było już późno a my z Justinem zdążyliśmy pojechać do Meggi po rzeczy, bo jednak nie umiem być z dala od niego i postanowiłam po prostu do niego wrócić..,a przez ostatnie godziny przesiedzieliśmy przed telewizorem, jak zwykle nic w nim nie było..typowe.
- Zjesz coś?- spytał wstając z kanapy.
- Zależy co?- powiedziałam zadziornie- Jak ciebie to zawsze.
- Ja będę dopiero na kolacje- podszedł i szepnął mi na ucho, na co od razu poczułam motyle w brzuchu.
- Może zjemy kolacje trochę wcześniej?- spytałam jadąc palcem bo jego torsie.
- Taka głodna jesteś?
- Bardzo- powiedziała zdejmując koszulkę i stanęłam przed nim.
- Wiesz co?..Chyba też zgłodniałem- podszedł do mnie obejmując mnie w pasie przysuwając do siebie. Zaczęłam całować jego usta, sprawiało mi to taką przyjemność jego ciało przylegające do mojego, jego usta na moich..on cały! Justin przeniósł pocałunki na moją szyję schodząc do dekoltu, na co cicho jęknęłam.
- Ale mnie nakręcasz- szepnął mi do ucha, ale ja nic nie odpowiedziałam.
Poczułam jak jego ręce ściskają moje pośladki. Położył mnie lekko na kanapie i zdjął moje spodnie, a ja zdjęłam mu koszulkę.
- Kocham cię- powiedział kiedy leżeliśmy już kompletnie nadzy.
- Ja ciebie też- odpowiedziała i poczułam jak we mnie wchodzi, uwierzcie,że uczucie tego,że w końcu wszystko było w porządku, rozpierało mnie od środka, zapomniałam o wszystkim, chciałam tylko poruszać się razem z nim. Na prawdę go kochałam.
Po stosunku przenieśliśmy się już całkowicie zmęczeni do sypialni Justina i zasnęliśmy wtuleni w siebie, wiedziałam,że w takim objęci nic nam nie grozi, nawet jakaś zasrana Caillin...
NASTEPNEGO DNIA
Obudził mnie przeraźliwy krzyk, szybko otworzyłam oczy i zauważyłam, że Justina nie ma koło mnie, od razu się przeraziłam gdy usłyszałam kłócące się głosy Justina z jakimś starszym mężczyzną. Szybko zerwałam się z łóżka w celu podsłuchania urywka rozmowy. Stanęłam koło drzwi i słuchałam, nie moja wina, byłam wścibska..
- Ciszej bo ją obudzisz- słyszałam cichy głosik mojego chłopaka.
- W dupie to mam- krzyknął jakiś mężczyzna- Robisz największy błąd w swoim życiu, ty miałeś być z Caillin.
- Rozumiesz,że ona mnie zraniła? Wiesz jak ciężko było mi wyjść z alkoholu po tym wszystkim, teraz znowu jestem szczęśliwy- mówił zdenerwowany Justin.
- Jesteś naiwny- wrzasnął na chłopaka.
- A ty żałosny- krzyknął- To nie ja rucham jakąś laskę w wejściu.
Usłyszałam milczenie.
*Justin*
- Mowę ci odjęło, co?- spytałem z rozbawieniem- Myślisz, że ja nie widziałem, tak?
- To jest normalne..- powiedział niepewnie.
- Tak, jak to, że w końcu chcę być szczęśliwy- wysyczałem.
- Z nią był byś szczęśliwy..z Caillin, rozumiesz?
- Jesteś tylko i wyłącznie naiwny, rozumiesz?- spytała jak ojciec.
- Ja wiem co jest dla ciebie dobre.
- O hoho popatrzcie tylko, odezwał się się ojciec ukochany- zaśmiałem się ironicznie- Posłuchaj bo nie powtórzę.. Ja z Emily jestem szczęśliwy i na prawdę w dupie mam to czy ci to przeszkadza.
- Nie będziesz miał.. Ona tu przyjdzie dziś na kolacje z rodzicami- powiedział ojciec.
- Smieszny jesteś- parsknąłem na niego.
- A ty nie- powiedział wymijając mnie i wyszedł z domu.
Byłem w takim szoku, nie nie mogłem nic powiedzieć, moja była dziewczyna, która sprawiła mi tyle bólu, miała przyjść na kolacje podczas gdy ja już miałem już moją ukochaną dziewczynę, to wszystko było ostro chore..Razem z moim ojcem.
Wszedłem na górę, bo wiedziałem, że śpi tam mój kotek, mam nadzieję, że jej nie obudziliśmy, jednak ulżył mi widok śpiącej Emi.
- Kochanie- nachyliłem się nad nią szepcząc jej do ucha i cmoknąłem jej policzek.
Ona lekko rozchyliła swoje oczy, jednak nie wyglądała na zaspaną.
- Cześć- rzuciła.
- Jak się spało?- spytałem ciepło.
- Dobrze- powiedziała- Do póki nie obudziły mnie jakieś krzyki.
- Czyli słyszałaś to?- spytałem zniesmaczony.
- Wszystko- powiedziała lekko smutna.
- Nie przejmuj się tym, mój ojciec taki jest.
- Ona ma przyjść na kolacje?- spytała.
- Tak chcę mój ojciec- przewróciłem oczami.
- Nie puszczę cię na nią samego- zaprotestowała.
- Nie będę sam..- powiedziałem.
- Rodzice Caillin i twój ojciec się nie liczą- warknęła.
- Nie, nie chodzi o nich- popatrzyłem jej w oczy- Ty tam będziesz ze mną.
--------------------------------------------------------------------
A to kolejny rozdział!!
Krótki, ale jest następne postaram się
pisać dłuższe
Jak wam się podoba?
Justin wszystko wyjaśnił Emily i
wrócili do siebie. To duży plus.
Komentujcie-Motywujecie
Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńSuper ❤❤❤ czekam na kolejny
OdpowiedzUsuń