*Emily*
Chyba musiało minąć kilka dni, żebym mogła zastanowić się nad moją decyzją. Justin próbował mnie do niej jeszcze namówić jednak ja nadal miałam co do tego złe przeczucia. Jasne moja mama i mój tato powinni mieć świadomość, że poraz pierwszy zostaną dziadkami..chociaż nie wiadomo jak moja matka, ona to już może mieć 8 wnucząt.
- Przyniosłem ci herbatkę- wszedł Justin zamykając za sobą drzwi. Leżałam sobie na łóżku i oglądałam mój ulubiony serial, on za nim nie przepadał dlatego wiedziałam kiedy zacząć go oglądać, najlepiej kiedy było brudno w domu, bo kiedy Justin widział, że oglądam serial zaczął sprzątać.
- Dziękuję gosposiu- posłałam mu uśmieszek. Teraz Justin stwierdził, że ja nie powinnam się przemęczać, a on będzie robił wszystko sam..no tak, czekam dnia, w którym w końcu poprosi mnie o pomoc.
- I jak podjęłaś decyzje?- spytał siadając obok mnie na łóżko podając mi kubek.
- Jeszcze nie- wzięłam łyka.
- Dzwoniła do mnie twoja mama dwa dni temu- oznajmił mi.
- Co?!- uniosłam się- I mówisz mi to dopiero teraz?
- Emily, kiedy miałam ci to powiedzieć, dwa dni temu jak ją zwyzywałaś od najgorszych i mówiłaś, że nie chce o niej słyszeć?
- No tak..- spuściłam wzrok na kubek- Racja.
- No racja, racja- pokiwał głową.
Ciągle ciskałam się do niego jak szalona, a przecież ani nie chciał dla mnie źle, ani nie chciał mi uprzykrzyć życia.
- Słuchaj mnie Emily- złapał mnie za rękę i popatrzył mi w oczy- Wiesz, że każda twoja decyzja to dla mnie dobra decyzja i wiem, że chowasz urazę do mamy i uwierz mi wcale ci się nie dziwie- pogłaskał mnie po policzku co wywołało u mnie uśmiech- Ale gdybym ja miał dziecko to chciałbym wiedzieć, że zostanę dziadkiem, na prawdę. Nawet nie wiesz ile by to dało szczęścia twojej mamie.
Popatrzyłam na niego. No kurczę miał racje, pewnie też bym chciała wiedzieć o tym, że zostanę babcią.
- Po co ona do ciebie dzwoniła?- spytałam nagle.
- Chciała wiedzieć co u ciebie.
- To niech wie, że ŹLE- podkreśliłam to słowo, wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz?- Justin oglądnął się za mną zdziwiony.
- Jadę do ojca. On zasługuję na prawdę, tyle lat go okłamywała, nie będzie cierpiał.
Wiedziałam, że gdy powiem mu, że nie jestem jego córką to coś w nim umrze na zawsze, ale powinien to wiedzieć.
***
Po 20 minutach wyszłam już ubrana i uczesana.
- Może cię zawiozę?- zaproponował Justin.
- Przejdę się.
- Ale to jest daleko- zrobił przejętą minkę.
- Mam dużo czasu- popatrzyłam na niego i złożyłam na jego ustach pocałunek- Wrócę za jakiś czas.
Zmierzałam w stronę wyjścia.
- Masz ciągle odbierać telefony i uważać na siebie- mówił Justin schodzący za mną ze schodów- Jasne?
- Oczywiście tato- pocałowałam go jeszcze raz i ubrałam buty- Przyjdę przed dobranocką.
- Dobranocka będzie dziś wcześniej- złapał mnie w tali przyciągając do ciebie- Także chcę widzieć cię wcześnie- poruszał brwiami.
- Justin!- pisnęłam uderzając go w klatkę piersiową.
Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi wychodząc z domu.
*Justin*
Minęło 11 minut odkąd Emily wyszła z domu, a ja już się o nią martwiłem, mogłem przecież iść z nią, albo po prostu ją zawieźć, wiem, że chciała z tatą porozmawiać sam na sam, ale kiedy byłbym z nią to była by bezpieczniejsza.
Siedziałem na kanapie gapiąc się w telewizor kiedy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
Poderwałem się z kanapy, może Emi coś zapomniała.
- Meggi?- spytałem zdziwiony widząc zapłakaną dziewczynę w progu moich drzwi.
- Jest Emily?- spytała szlochając.
- Przed chwilą wyszła, a stało się coś?- spytałem przejęty., w prawdzie my i Meggi nie przepadaliśmy za sobą za dawnych czasów, ale z każdym dniem dostrzegałem, że jest na prawdę dobrą dziewczyną i najlepszą z przyjaciółek jakie mogła mieć Emi.
- Zadzwonisz do mnie jak przyjdzie Emi?- spytała cicho.
- Emi nie wróci szybko, wejdź, przecież nie będziesz stała w progu- zrobiłem jej miejsce w drzwiach.
- Nie trzeba na prawdę doceniam to, ale przyszłam do Emily.
- Ej boisz się mnie?- spytałem żartobliwie.
- No jasne, A A Justin taki straszny- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Wejdź Meggi- posłałem jej uśmiech.
- Skoro nalegasz- weszła do środka, a ja zamknąłem drzwi.
- Możesz mi powiedzieć co się stało, czy to może wiedzieć tylko Emily?
- Wiesz..ja..potrzebuję pomocy- wydukała.
- Usiądź- pokazałem na kanapę- Mogę ci jakoś pomóc?- spytałem siadając na przeciwko niej.
- Mój chłopak..on mnie bije- podniosła głowę i popatrzyła na mnie swoimi załzawionymi oczami.
- Ten chłopak o którym myślę?- spytałem poddenerwowany. Meggi była bardzo ważna dla Emily, więc ja też chciałem aby była szczęśliwa. Wiedziałem, że on jej nie odpuści zbyt dobrze go znałem.
-Tak- zaczęła płakać i wystawiła mi rękę, zauważyłem na niej dwa duże siniaki- Kiedy nie chciałam z nim iść do łóżka, bo już byłam zmęczona to przy kneblował mnie do łóżka sznurkiem, ale kiedy się uwolniłam to ścisnął mi ręce i rzucił..mną..o ścianę- wybuchnęła płaczem. Nie mogłem sobie wyobrazić jak się czuje, ale mogłem jej tylko i wyłącznie współczuć.
- Od kiedy to się dzieje?- spytałem jej.
- Kiedy zaczęliśmy się spotykać..to tylko pierwsze dwa miesiące było dobrze. Potem..Justin on mnie..zmuszał do seksu- tłumaczyła mi zapłakana.
- Megs, nie możesz mu tego odpuścić- popatrzyłem na nią ze współczuciem- Musimy go załatwić, ale to już zostaw mnie.
- Nie Justin..
- Nie Meggi. On już nie będzie męczył nikogo rozumiesz?
- Justin, nie wydaje mi się..
- Zamilcz kobieto..to zostaw już mojej ekipie.
Meggi lekko się uśmiechnęła.
- Chcesz herbatę?- spytałem.
- Poproszę.
- Już się robi.
W drodze do kuchni usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Myślisz, że to on?- spytałem Meggi, która poszła za mną do kuchni.
- Nie wiem, ale się boję- powiedziała przestraszona- Mógł mnie śledzić.
- Poczekaj tu, a ja to sprawdzę- nakazałem jej.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem gwałtwonie drzwi gotowy przywalić mu w ryj jednak za drzwiami czekała mnie miła niespodzianka. Joe.
- Hej stary co ty taki wkurzony?- spytał mnie.
- A sory, nie ważne. Em co ty tu robisz?- spytałem.
- A co nie mogę przyjechać do własnego domu.
- No tak głupie pytanie- zamknąłem drzwi kiedy wszedł do domu.
- Co tam?- wszedł w głąb- Gdzie Emily, balowaliście so..ŁO co to za ślicznotka w kuchni- rozgadał się- Nie mów, że to two..
- Co?! Nie!- zareagowałem szybko.
- Joe przestań!- krzyknęła na niego.
- Kurdę..- zwrócił się do mnie cicho- Ona zna moje imię? Czy to jedna z moich..no wiesz?
- Ja to w dalszym ciągu słyszę- zakomunikowała Megs- Nie umiesz szeptać.
- Ska mnie znasz?- spytał podejrzliwie Joe- Czekaj to ty jesteś tą blondynką z pokoju 104?
- Co?- spytaliśmy rozkojarzeni.
- Czyli to nie ty?- spytał wystraszony.
- Nie?- spytała totalnie nic nie wiedząca Meggi.
Joe odetchnął i z miny "mam zatwardzenie" zmienił na "mogę odetchnąć"
- Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, wiszę jej kasę jeszcze z Malediw.
Zaśmiałem się. Joe zawsze był jakby to.. dziwny?
- No to- usiadł na krześle barowym w kuchni przy blacie- Skąd mnie znasz ślicznotko?
- Ze szkoły?
- Ah szkoła..a co to szkoła?- zaśmiał się i przybił sobie piątkę.
- Łoo, wyrobiłeś się z tymi żartami na Malediwach nie ma co- skomentowałem ironicznie.
- Ze szkoły powiadasz..Czekaj, jesteś przyjaciółką Emily? Zaraz.. Meggi?
- Tak to ja.
- A no tak, jak mogłem cię zapomnieć, jesteś dziewczyną gnębiciela mojego przyjaciela.
Meggi spuściła głowę.
- Co się stało mała?- spytał przejęty.
- Joe daj spokój- powiedziałem- Usiądź na krześle, zaraz dam ci herbatę.
- Ja nie wiedziałem, przepraszam..- mówił całkiem poważnie- Wybacz mi śliczna- podszedł do Meggi, a ona uśmiechnęła się lekko do niego.
- Nic się nie stało.
- Okej mam herbatki- powiedziałem i podałem im ich herbaty, a następnie wziąłem swoją i usiadłem obok nich.
***
- Czyli Emily ogląda ciągle serial, a ty robisz za gosposie?- zaśmiał się Joe- No ładnie, Justin wiesz, że ja wcale nie wyjechałem na tak długo,a ty już gosposią zostajesz- śmiał się dalej- Może wiesz to jakoś na poważnie- puknął mnie w ramię.
- HA HA HA- skomentowałem- Zobaczyłbyś, że dla swojej dziewczyny w ciąży byłbyś w stanie zrobić wszystko.
- Nie mam dziewczyny w ciąży na razie- wziął łyka.
- Tak?- spytałem zdziwiony- Jesteś taki wszechstronny, że myślałem, że czekasz na 6 wyników testów na ojcostwo.
- OOO!- krzyknęła Meggi i przybiła mi piątkę- Zgniótł cię J- Meggi wzięła łyka herbaty.
- Śmiej się, śmiej- powiedział całkiem poważnie- Ja za to nie jestem przykuty do jednej.
- Uwierz mi Joe, że akurat mi ze Emily jest bardzo dobrze i nie wymienił bym jej na żadną wolność- wytłumaczyłem mu.
- To było urocze Justin- powiedziała rozczulona Meggi- Przepraszam, że mówiłam o tobie takie złe rzeczy, teraz widzę, że Emily nie mogła lepiej trafić.
- Zakopcie ten topór słoneczka- rzucił Joe.
- Jak dla mnie spoko- powiedziałem uśmiechnięty.
- No dla mnie też- zaśmiała się Megs pod nosem.
- Dla mnie to by było spoko gdyby Pani M dała mi swój numer- poruszał brwiami Joe, a ja parsknąłem śmiechem.
- Ty serio czy na tych Malediwach tak się rozwinąłeś?- zaśmiałem się.
- Kurczę widzę, że nie znasz mody panującej na Malediwach- uniósł się.
- Okej- podniosłem ręce w geście obronnym- Ja wolę nasze "mody"
- To jak śliczna? Dasz?- kiwnął głową.
- Sorki o tej godzinie nie daje- wzięła łyka herbaty.
- OOO, no widzisz Joe, już za późno- zaśmiałem się, ale szybko spoważniałem- Późno? Emily!!- wyrwałem po telefon, wstając widziałem, że Joe przystawiał się do Meggi, ale wiedziałem, że to nie będzie nic wyjątkowego. Zbyt dobrze znałem Joe jego jedyna dziewczyna na poważnie to Karie i to chyba na tyle..
Dorwałem telefon i szybko wykręciłem numer do Emily, odebrała.
- I jak?- spytałem przejęty.
- W dalszym ciągu idę- powiedziała.
- Ale dobrze się czujesz? Nie muszę się martwić?
- Ani trochę- zaśmiała się- Zaraz będę na miejscu, zadzwonię potem- powiedziała.
- Buziaczki.
- Papa kochanie- rozłączyła się.
Poszedłem do kuchni zostawiając telefon w salonie.
- I jak tam? Doszła?- Joe zarechotał.
- Tak już prawie.
- Nie jesteś zazdrosny?- zarżał.
Zaśmiałem się razem z nim, co jak co, ale przecież nie będę ciągle poważny.
- Dawaj jakieś alko, masz coś?
- Coś tam mam- sięgnąłem do szafki.
- No to jak już mam numer do Pani M to mogę szaleć.
- Dałaś mu ten numer?- spytałem zażenowany.
- Niech się ciszy- powiedziała.
- A co ty taka niemrawa Pani M- spytał Joe.
- Nie ważne, ja już będę spadać- powiedziała.
- No przestań zostań- Joe złapał ją za rękę, a ja tylko zachichotałem pod nosem.
Popatrzyła na nas, ja w tym momencie wyjmowałem kieliszki, a Joe patrzył na nią.
- Zgoda, ale tylko po to, żeby was pilnować, jesteście nieobliczalni.
- Chyba ty!- krzyknąłem.
- Ja na pewno- powiedział Joe poruszając brwiami.
To był dobru wieczór, jedyne co mnie tylko martwił to Emily, ciągle z nią pisałem SmS-y, ale w pewnym momencie przestała pisać i odbierać..wtedy na prawdę, zacząłem się bać.
----------------------------------
A to kolejny, dostałam zastrzyk energii i jest !
Mam nadzieję, że się spodoba.
Czytajcie dalej i zostańcie ze mną do końca.
Komentujecie- Motywujecie
Super rozdział. Ojeju jestem ciekawa co z Emily. Czekam na next. All love ❤
OdpowiedzUsuń