sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 32

               NOTKA POD ROZDZIAŁEM
*Emily*
- Rodzicami?- spytałam dla upewnienia- Jak to?- zachichotałam ze szczęścia. Popatrzyłam na Justin, za tą męską i silną maską mogłam dostrzec łzy..łzy szczęścia. Nie mogłam uwierzyć w słowa lekarza, byłam jednocześnie w szoku i jednocześnie w nerwach. Justin nie wyrażał żadnych emocji, oprócz jednej..szczęścia.
- To tyle, jeśli chodzi o badania- stwierdził lekarz składając jakieś papiery do kupy i lekko się uśmiechnął.
- A co z jej stanem zdrowia?- spytał zatroskany Justin.
- Słuchajcie- zaczął, a ja w tym czasie powycierałam brzuch i wstałam- Jej trub życia przez ostatnie dni miał się nijak do jej zdrowia..FAKT- wtrącił szybko- Za mało piła, jadła i odpoczywała ale bardzo nasiliła to ciąża. Nie macie się czym martwić Emily musi teraz tylko odpoczywać- posłał mi cichy uśmiech- Rozumiemy się?
- Oczywiście- powiedział Justin obejmując mnie- Prawda Emi?- zwrócił się do mnie.
- Prawda- przytaknęłam z wielkim trudem, jak ja mam teraz odpoczywać?
- Wspaniale- zaćwierkotał lekarz- Przyszykuje wypis.
Zostaliśmy z Justinem sami w sali, jednak poczułam, że żadne z nas nie ma teraz nic do powiedzenia.
Po 5 minutach przyszedł lekarz.
- Proszę o to wypis- podał mi go do ręki- Jesteś wolna.
- Dziękuję.
- Widzimy się za 3 tygodnie u kontroli lekarskiej.
- Dopilnuję tego- rzucił Justin i ruszył do wyjścia lekko mnie popychając.
Wyszliśmy z sali.
- Justin..- zaczęłam.
- Co się stało?
- Będziemy rodzicami- stwierdziłam.
Justin lekko się do mnie uśmiechnął- Nawet nie wiesz jak się cieszę- załkał.
- A ty wiesz jak ja się cieszę?- spytałam ze łzami w oczach- Justin od razu mnie przytulił. Chyba oboje w tamtym momencie pomyśleliśmy, że wszystko ma szansę się odbudować i będziemy szczęśliwą rodziną z naszym dzidziusiem.
***
Nie wiem czym byłam, aż tak bardzo zmęczona..a no tak, może brakiem snu? Od razu rzuciłam się na łóżko, a Justin obok mnie.
- W końcu w domu- westchnął.
- No nareszcie- przewróciłam się tak żeby go widzieć- I nareszcie sami.
Byłam trochę..jakby to? Dziwna. Najpierw nie odzywałam się do niego chciałam spać sama, a teraz jak jakaś napalona westchnęłam, że jesteśmy nareszcie sami..
Za to Justin okazał się być wspaniały ani mi tego nie wypominał, ani się na to nie obrażał..wręcz przeciwnie objął mnie mocno. Jedyna osoba jaka powinna mieć do siebie pretensje, po prostu wyrzuciła to w przeszłość.
- Cieszę się, Emily.
- Naszym dzieckiem?- spytałam cicho.
- I naszym dzieckiem i tym, że jesteśmy razem i nikt nas nie rozdzieli..a niech tylko spróbuje.
- Nikt nas nie rozdzieli Justin, bo ja na to nie pozwolę- przewaliłam się na niego tak, że na nim leżałam.
- Co tam, mała?- spytał przyciskając mnie do siebie.
- Pocałuj mnie- nakazałam, a on to zrobił. I po prostu zaczęliśmy się całować, wydaje mi się czasem, że tego potrzebowałam o wiele bardziej niż jakiegoś współżycia. To sprawiało mi o wiele większą przyjemność, bo wtedy czułam, że jesteśmy z Justinem bardzo szczerzy, a z kolei podczas seksu byliśmy kimś innym, uwalnialiśmy w sobie inną Emily i innego Justina, co oczywiście było dla nas czymś nowym i potrzebnym, tak jak chyba każdemu. Jednak nie zawsze na wszystko się ma ochotę..dzisiaj chciałam być sobą i widziałam, że Justin również.
- Myślisz, że będę dobra matka?- wyrwałam się z namiętnego pocałunku i oblały mnie nerwy. Musiałam się go o to zapytać.
- Masz wątpliwości?- podniósł jedną brew- Bo ja w ogóle. Nasze dziecko będzie miało wspaniałą matkę- uśmiechnął się lekko.

*Justin*
Leżała na mnie i wpatrywałą się w głąb moich oczów jakby chciała na siłę znaleźć w nich kłamstwo. Mówiłem to na poważnie, kto jak nie Emily miałby być wspaniałą matką dla naszego dziecka.
- Boję się- zeszła ze mnie ze zbitą miną.
- Emily- wstałem- Czemu się boisz, przecież sama wiesz jaka jest prawda- objąłem mnie.
- Sama nie wiem..a co jeśli ja go nie będę kochać?- spytała cicho, jakby wstydziła się tego co czuję. Czytałem gdzieś, że matka może nie kochać swojego dziecka po porodzie, ale przecież wiem, że Emily to nie grozi, za mocno je pokocha.
- Emily nawet tak nie mów- nakazałem jej- Nie zamartwiaj się tym, przecież przed tobą tyle wspaniałego czasu w ciąży, pokochasz je. My je pokochamy- uśmiechnąłem się lekko w jej stronę nachylając się od tyłu.
- Tak myślisz?- pytała zmartwionym głosikiem.
- Tak myślę- pocałowałem ją w główkę.
- Idę coś zjeść- oznajmiła po chwili- Muszę o nas dbać- pogłaskała się po brzuszku.
- Musisz- pomachałem jej palcem.
- Chcesz coś?- spytała zatrzymując się w drzwiach.
- Nie dziękuję.
Czekałem tylko kiedy wyjdzie z pokoju bo już dużej nie mogłem zatrzymywać łez szczęścia..nie chciałem pokazywać przy Emily, że aż tak poruszyła mnie jej ciąża widząc, że ona zachowuje zimną krew, ale gdy wyszła w końcu mogłem odetchnąć. Szybko wszedłem do łazienki i wykręciłem numer do Joe, w dupie miałem, że jest na tych Malediwach.
- Halo?- spytał roześmiany Joe.
- Joe..-zacząłem.
- Co jest?- spytał- Nie nie, czekaj nie chcesz mi powiedzieć, że Karie coś ode mnie chce, albo może matka Emi?
- Nie..
- No to pewnie coś się z chatą stało, jak przyjdzie typ to zapłać za mnie ja ci oddam- powiedział szybko.
- Nie Joe..ja..
- O kurwa coś zmalował? Zarysowałeś moje auto? Justin ile razy ci mówiłem, żebyś po pijaku nie wchodził do garażu? No ile?!
- Joe kurwa!- wrzasnąłem- Ja zostanę ojcem.
W słuchawce rozległa się cisza, od czasu do czasu tylko słyszałem jakieś chichoty dziewczyn i dzieci..tak jakby był na plaży, HA! Pewnie tak było.
- Pierdolisz?- spytał po chwili całkiem poważny- To dobrze?
- No a jak myślisz? No oczywiście, że dobrze!
- Jeju gratuluje ci stary!- wyczułem w jego głosie szczyptę entuzjazmu.
- Tak się cie..- przerwał mi.
- Muszę kończyć- rzucił szybko, a ja usłyszałem tylko pikanie w słuchawce. Odsunąłem ją i popatrzyłem na telefon.
Trudno- pomyślałem i wzruszyłem ramionami.
Wyszedłem z pokoju, w którym dalej nie było Emi. Wiedziałem, że ma na pieńku z mamą, ale mimo wszystko ona powinna wiedzieć o tym, że zostanie babcią.
***
Usłyszałem cisze otwieranie się drzwi.
- Kochanie pomóż mi bo wszystko runie!- krzyknęła Emily obładowana talerzami z różnym jedzeniem było go tak dużo, że dziwiłem się jak doniosła to po schodach.
- Już- podbiegłem do niej i wziąłem dwa talerze, na jednym były dwa jajka na miękko i pomidor, a na drugim mango z truskawkami. Położyłem je na blacie, a Emi zaraz obok nich postawiła kolejne dwa, na których leżały ogórki i babeczki z polewą waniliową. Trochę skrzywiłem się jak to wszystko zobaczyłem.
- I ty to wszystko zjesz?- spytałem z rozbawieniem.
- Nie wiem i tak jadłam w kuchni- zachichotała.
Popatrzyłem na nią i lekko się uśmiechnąłem.
- Myślisz, że powinnam się gdzieś potem zapisać, przecież strasznie przytyje?
- Dla mnie nigdy nie przytyjesz, więc nie powinnaś- zacząłem całować ją po szyi.
- Justin- zachichotała odginając się- Przestań- odeszła.
- Co się stało?
- Jestem głodna.
Ah no tak przecież to w kuchni jej nie wystarczyło. Teraz będzie karmić się za dwójkę.
***

*Emily*
- Co ty masz taka minę jak zdechła żaba?- spytałam swojego chłopaka.
- Uważam, że powinnaś powiedzieć mamie, że jesteś w ciąży- odetchnął.
- O nie!- zaprotestowałam przeżuwając ogórka- Nie ma mowy, ONA nigdy się nie dowie.
- Emi..- chciał coś wskórać.
- NIE JUSTIN!- oburzyłam się- Powiedziałam coś.
- Skoro tak uważasz to ja się nie będę wtrącać- uniósł ręce.
- Tak jasne! Tak się ostatnio "nie" wtrącałeś, że matka mi powiedziała, że miałam się nie urodzić!
- Uważasz przepraszam bardzo, że to moja wina?- uniósł się.
- Tak!- krzyknęłam bezmyślnie.
-  W takim razie siedź tu sobie sama, bez takiego potwora jak ja.
Kurwa jak zwykle powiedziałam coś nie tak.
- Justin przepraszam cię- złapałam go za rękę.
- Ochłoń- doradził mi tylko i wyszedł z pokoju.
KURWA! czy ze mną serio jest coś nie tak? Przecież to nie była wina Justina.
Zaczęłam płakać i wrzeszczeć, czułam się jak małe dziecko, które dostało karę i matka każde mu siedzieć w koncie bo jak nie to mu zabierze komputer.
Walnęłam się na łóżko, chujowe to.
- Emily- usłyszałam głos Meggi- Co się stało właśnie minęłam Justina, ani hej ani spierdalaj nie powiedział- prychnęła wywracając oczami.
- Moja niewyparzona morda powiedziałam za dużo- zaszlochałam.
-Ale co się stało?- pytała coraz bardziej ciekawska.
- Po prostu powiedziałam za dużo to co nie chciałam i tak wyszło..-odwróciłam głowę tak aby nie patrzeć na Megs.
***
"JUSTIN WIEM, ŻE PRZEGIEŁAM, ALE NIE UWAŻAM, ŻEBY TO BYŁO AŻ TAK POWAŻNE. PRZYJDŹ DO DOMU. BŁAGAM, PA"
Nagrałam mu chyba z setną wiadomość na poczcie głosowej, narazie na żadną mi nie odpowiedział. Osobiście uważałam, że ta kłotnia nie była aż tak poważna, żeby zaraz się obrażać i nie przychodzi do domu z 5 godzin. Meggi dawno już poszła, a ja siedziałam w domu sama.
Zeszłam zrobić sobie herbatę na dół przy okazji zjem sobie ogórka i umyję zęby. Chciałam żeby Justin szybko wrócił, przecież martwiłam się do niego. Schodząc po schodach poczułam niepokojący chłód. Wyłączyłam klimatyzacje i zamknęłam wszystkie okna dlatego nie rozumiałam czemu jest tak zimno.
Zeszłam na parter i dopiero wtedy byłam w stanie dostrzec, że drzwi wejściowe są szeroko otwartę. Wiem, że Meggi je za sobą zamknęła, ponieważ sama odprowadziłam ją na dół...to było dziwne. Podeszłam, żeby zamknąć je, chwyciłam za klamkę i szybkim ruchem pociągnęłam je do siebie. Wtedy odwracając się zobaczyłam to...
- Kurczaczki- szepnęłam pod nosem. Wystraszyłam się, nogi zmiękły mi i czułam, że tracę nad sobą kontrolę, myślałam, że te zasrane problemy się skończyły.
- Hejcia!- powiedziała do mnie Caillin.
- Co ty tu robisz?- warknęłam.
- Ej!- parsknęła- Spokojnie.
- Słuchaj!-krzyknęłam- Daj nam spokój.
- Słuchaj!- odkrzyknęła...odgapiara- Ja dałam spokój Justinowi. Ty zasługujesz na większą rozpacz.
Zaczęłam panikować wewnętrznie, ale czułam jak oblewa mnie złość.
Nie wiem kiedy rzuciłam się na nią z łapami.
- Daj mi spokój szmato!!- jestem pewna, że podczas wyrywania jej włosów jej krzyk usłyszały całe NYC.
- Puść mnie wariatko!- jej głos tak mnie denerwował, że chciałam aby zamilknęła na wieki...serio.
Przyłożyłam jej w twarz siedząc na niej, jednak suka nie została mi dłużna.
- Tymi łapami to możesz mi pogrzebać w dupie!
- Zejdź ze mnie!
Nagle poczułam jak ktoś próbuje nas rozdzielić...to był Justin.
- Kurwa! Przestańcie!- krzyczał, w końcu udało mu się nas rozdzielić.
- Ty szmato wyrwałaś mi połowę włosów!- złapała się za głowę.
- I tak były brzydkie- warknęłam, jeszcze bym jej przyłożyła gdyby nie Justin, który mnie trzymał.
- Tobie już dziękujemy tam są drzwi- Justin jej pokazał kierunek i sam złapał ją za ramię i wyprowadził.
Kiedy usłyszałam jak zamyka drzwi wiedziałam, że mam kłopoty.
Stałam w bezruchu, chciałam by mnie nie zauważył.
- Emily Kelly! Co to miało być?!- krzyknął na mnie.
Nie odzywałam się.
- Emily, dlaczego? - podszedł do mnie.
- Wlazła nam na chate i zaczęła gadać, że chce bym zaznała rozpaczy to jej pokazałam kto jej zazna.
- I dlatego wyrwałaś jej włosy?!
- Jestem w ciąży Justin! Nie mogę się przemęczać a to była jedyna czynność przy jakiej się nie zmęczyłam.
- No właśnie...jesteś w ciąży dobrze, że teraz sobie o tym przypomniałaś...Już po tym jak naraziłaś siebie i dziecko na stres i niebezpieczeństwo!
- Nie e, to Caillin mnie na to naraziła wchodząc do domu jak złodziej.
- Jesteś nie odpowiedzialna.
- Powiedział...- prychnęłam- Ten co zostawił mnie na 5 godzin.
- Wiesz co? Rozumiem to, że jesteś w ciąży i na prawdę byłem gotowy znieść wszystko: twoje humorki, dziwne zachowania, narzekania i te inne, ALE nie na gnojenie mnie w ten sposób jaki zrobiłaś to dziś.
Zrobiło mi się głupio, robił dla mnie wszystko, a ja byłam dla niego niesprawiedliwa.
Chciałam do niego podejść, ale on odszedł.
- Idę się wykąpać, porozmawiamy potem- powiedział i wszedł po schodach.
Minka mi opadła, kurka przecież na prawdę go kochałam i chciałam naszego szczęścia. Teraz byłam moja szansa. Nie mogłam jej stracić. Musiałam działać, dla Justina... dla nas.

***
Cześć, strasznie mi przykro, że dodaję rozdział tak późno, ale miałam powód.
Przede wszystkim, poprawianie ocen..
Kiedy nadeszły wakacje mówie sobie "fajnie napiszę coś na blogu" włączam zatem komputer, a tu co? On nie działa... Więc dzisiaj pisałam dla was na telefonie, dlatego z góry przeprasza za niedostrzegane błędy.
Teraz rozdział może pojawić się znowu trochę później, ale mimo to zostańcie ze mną :*
Komentujcie i do następnego.

1 komentarz:

  1. Jestem tu cały czas. Genialny rozdział i chcę takich więcej. Mam nadzieję że Jus wybaczy Emily i będzie Oki. Życzę weny i czekam na next 💕

    OdpowiedzUsuń