niedziela, 20 marca 2016
Rozdział 23
KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ
*Justin*
Dzień w dzień przychodziłem z ojcem na tą plażę, jednak nigdy nie spotkałem tamtej dziewczyny..nawet nie wiem jak ma na imię. Tak bardzo chciałem, żeby mi pomogła.
- Idziesz w końcu?- spytał ojciec zza drzwi łazienki.
- No już- warknąłem.
Dzisiaj znowu mięliśmy w planach iść na plażę. Wspaniale..tylko, że jeszcze była na niej ta brunetka.
Wyszedłem z łazienki, zabierając ze sobą ręcznik.
- Już zrobiła makijaż moja ślicznotka- zaśmiał się i pogłaskał mnie po głowie.
- Weź te łapy- burknąłem zrzucając jego rękę z moich włosów.
- Spokojnie- uniósł ręce w geście obronnym.
Grał głupa i tylko to wychodziło mu najlepiej zaraz po ruchaniu dziewczyn.
Spiorunowałem go wzrokiem bo wiedziałem, że zaraz spyta mnie "Czemu jesteś taki zły" A moim zdaniem odpowiedź była dość logiczna..On jednak tego w ogóle nie rozumiał.
- Idziemy?- spytałem obojętnie.
- No idziemy- uśmiechnął się z miną "zaraz wyrucham jakąś i to na JEJ ręczniku"
*
Całą drogę na plażę szedłem trochę z tyłu, nie chciałem się z nim pokazywać. Był po prostu obrzydliwy, pewnie w moich oczach o wiele bardziej niż w innych., no skądś musiały brać się te laski.
Stanąłem na piasku z nadzieją, że tym razem tutaj siedzi.
Tym razem też jej nie było..
- I co Justin wyczaiłeś tą laskę?- spytał.
- Nie- spuściłem głowę- A szkoda spodobała mi się- dalej grałem.
- Przykro mi- powiedział z rozbawieniem- Ale masz inne i to lepsze- pokazał na plaże.
- Nikt nie jest lepszy niż ja- usłyszeliśmy damski głos zza pleców.
To ona.
- A więc Justin?- podeszła do mnie uśmiechając się lekko.
Odwzajemniłem uśmiech patrząc jej w oczy.
- Dobra tam- mój ojciec machnął ręką- Gdzie twoja siostra?
- Już idzie- pokazała placem za siebie.
Klasnął w dłonie- Idealnie- to były jego ostatnie słowa, po czym oddalił się od nas. Nawet nie rozłożył ręcznika. No tak przecież, jego poranna mina wyraźnie mówiła sama za siebie.
Kiedy mój ojciec był już dostatecznie daleko szybko zwróciłem się w stronę dziewczyny.
- Pomożesz mi?- spytałem podekscytowany.
Ona niespodziewanie zbliżyła się bliżej mojego ucha i szepnęła.
- Już to zrobiłam.
*Emily*
- Gotowa?- spytała moja siostra, którą wypuścili ze szpitala kilka dni temu,a dzisiaj specjalnie z moją przyjaciółką i matką przyjechała po mnie do szpitala.
Postanowiłam nikomu nie mówić o tym, że była u mnie Caillin to narobiło by mi zbędnych kłopotów.
- Gotowa- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Na prawdę cieszyła się, że to już koniec tego horroru i smrodu leków.
- To chodź- machnęła do mnie ręką Meggi.
Ruszyłam za nimi.
- Tak się cieszę, że jesteś już zdrowa kochanie- powiedziała do mnie mama obejmując mnie ramieniem.
- Wiem mamo, ja też- wtuliłam się w jej ramię.
Mówiłam to NA PRAWDĘ bardzo szczerze. Mimo wszystko, że w szpitalu byli na prawdę mili lekarze i dobra opieka, to jednak nie ma jak w domu.
- Stęskniłam się już za swoim pokojem- powiedziałam z lekkim uśmieszkiem. Teraz będę mieszkać u siebie w domu..przecież nie u Justina, Kiepsko było by mieszkać ze swoim byłym chłopakiem wiedząc, że nie ma go w domu.
Mama i Chelsea wymieniły między sobą spojrzenia, a ja wiedziałam, że coś było nie tak.
- Co jest?- spojrzałam na nie i na chwilę się zatrzymałam.
- No bo..- zaczęła Chels- My nie mamy domu.
CO?!
- Jak to nie mamy domu?!- wydarłam się na cały szpital, a na sobie czułam tylko wzrok ludzi.
- Ciszej skarbie- uspokoiła mnie mama.
- Jak ciszej, co ciszej?!- uniosłam się - Co się do cholery stało z domem?!
- Sprzedałam- powiedziała matka.
Nie wierzę.
- Sprzedałaś miejsce, w którym się wychowałam?- skarciłam ją wzrokiem- Czemu?!
Nic nie odpowiedziała.
Wyszłyśmy ze szpitala i tutaj już nikt nie powstrzyma mnie od krzyku.
- Czemu sprzedałaś nasz dom?!- ponowiłam pytanie dalej unosząc głos.
- Musiałam-wydukała.
Wiem może nie powinnam na nią tak krzyczeć, ale z drugiej strony właśnie się dowiedziałam, że sprzedała kilka długich lat z mojego życia.
- Czemu?- spytałam trochę spokojniej widząc minę mojej matki. Było jej przykro.
- Musiał, po prostu..musiałam- spuściła głowę i wyszeptała.
- Mam prawo wiedzieć dlaczego musiałaś tego dokonać - podparła rękę na biodrze i cały ciężar ciała oparłam na prawej nodze.
Kilka powodów dla których powinnam wiedzieć dlaczego moja mam sprzedała dom bez mojej wiedzy:
1. Jestem jej córką.
2. Mieszkałam w tym domu bardzo dużo lat bo aż 18.
3. Jesteś już dużym dzieckiem i chcę to wiedzieć.
4. Po prostu kochałam to miejsce. Przeżyłam tam wszystkie rozczarowania, smutki, radość. Każdego dnia budziłam się w swoi pokoju i czułam jego zapach. Odkąd skończyłam 15 lat pachniało w nim tak samo i wyglądał tak samo. Przyzwyczaiłam się do tego widoku i nie mogę tak o pogodzić się z tym, że już do niego nie wejdę.
5. Jestem ciekawska po ojcu.
- Opowiem ci o tym w odpowiednim momencie- powiedziała cicho- I już nie naciskaj.
- Nie będzie odpowiedniego momentu- warknęłam do niej- A ty?- zwróciłam się do siostry po krótkiej ciszy- O wszystkim wiesz?
Spuściła głowę.
- Powiedz o co chodzi Chels!- nakazałam.
- Nie mogę- wydukała- Wolę żeby mama ci to powiedziała bo to jej sprawa.
- Aha- uniosłam ręce- Czyli nie dowiem się niczego, tak?!- spytałam wściekła.
Pewnie teraz po prostu rzuciła bym się Justinowi w ramiona i powiedziała, żeby zabrał mnie do siebie, ale był jeden minus. Jego ty nie było.
- Emi nie unoś się tak- próbowała uspokoić mnie przyjaciółka.
- Zostaw mnie- warknęłam. Wiedziałam, że absolutnie nie jest niczemu winna, ale po prostu nie chciałam z nikim rozmawiać.
Pokierowałam się w stronę bramki, chciałam wyjść już z tej posesji. Obrzydzała mnie. Na szczęście nie miałam ze sobą żadnych rzeczy i nie musiała tego dźwigać.
- Emi!- krzyknęła za mną mama.
Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam się niepotrzebnie unosić, ani wkurzać. Po prostu muszę pobyć chwilę sama. Chociaż moja obecność też mi przeszkadzała. Jednak nie miałam innego wyjścia musiałam siedzieć z ta pojebaną Emi.
*
Cały dzień zajęło mi chodzenie po mieście. Fajnie było poczuć znowu harmonię panującą w NY. Czułam, że moje kości znowu wróciły do poprzedniej formy, gorzej z mięśniami wszystko mnie boli. Zastygły się bo za dużo leżałam.
Chciałam zadzwonić do taty spytać się go czy mogę przyjechać do niego. Zawsze z mamą dogadywałam się lepiej, ale ostatnio nasze zdania przecinały się na pół. To już nie była ta sama osoba. A może ja się zmieniłam? Może nie powinnam krzyczeć na nią? Może powód sprzedania domu był o wiele poważniejszy niż mi się wydaje?
Ocknij się, Emi.
*
Szłam głośnymi ulicami i o wiele bardziej wolałam ten hałas niż głuchą ciszę. Mieszkając w tak niespokojnym mieście przyzwyczaiłam się do każdego hałasu.
- Zrób to -szepnęłam do siebie. Chciałam zadzwonić do taty.
Do cholery! Przypomniało mi się, że mój telefon po prostu wcięło. Nie chciałam już po niego wracać..po co, pewnie i tak Justin z ojcem sprzedali dom i wyjdę na debila kompletnego.
"Dzień dobry, wie pani mieszkał tutaj kiedyś przystojny chłopak ze swoim nietaktownym ojcem, a podczas sprzeczki z jego ex zostawiłam telefon w łazience i zapomniałam po niego wrócić bo leżałam w śpiączce"
Nie..
Mogłam jechać tam jakimś autobusem, po prostu bez zapowiedzi, ale czuła bym się bardzo niezręcznie, że wparowałam mu do domu i zwaliłam się wszystkim na głowę.
Westchnęłam, nic już nie było jak kiedyś, ta śpiączka sprawiła, że nad niczym nie miałam kontroli. Tak o po prostu sobie spałam i nie umiałam powstrzymać narastających kłopotów. Gdybym wiedziała, że stając na kredens wywrócę się i on mnie przygniecie złamie mi kości, będę leżała w śpiączce i stracę chłopaka, to nie sięgnęła bym po te fajki. Nigdy w życiu.
*Justin*
- Te wyczekiwania są straszne- szepnąłem do dziewczyny, która podpierała się obok mnie na ręczniku.
- Luzuj się- szepnęła lekko otwierając oczy- Wszystko będzie dobrze. Powiedziałam im to co prosiłeś bym powiedziała- znowu zamknęła oczy i delektowała się słońcem.
Miała wspaniałe ciało, wszystko było tak idealne i do tego ta opalenizna nad którą pracowała kilka dni.
- Co ty się tak gapisz?- machnęła mi ręką przed oczami.
- Zastanawiam się- skłamałem.
- Spokojnie- usiadła i popatrzyła na mnie znad spod okularów, które lekko odchyliła z oczu- Przyjadą tu i zabiorą twojego ojca, tego chciałeś prawda?- spytała, żeby się upewnić.
- Tak- powiedziałem pewny- Właśnie tego.
Nie mogłem uwierzyć. Człowiek, który mnie spłodził, wychował i płacił na mnie latami, teraz tak po prostu pójdzie siedzieć z mojej winy. Inni mogli by się spytać. "Czy ty nie masz serca?".
Odpowiedział bym "Mam i właśnie dlatego to robię"
To dość proste- chcę się wydostać. Chcę żyć bliżej mojego słoneczka. Chcę dać jej wszystko co trzeba, a siedząc gdzieś w Ohio to było nie możliwe.
- Przestań się tak martwić- pogłaskała mnie po ramieniu.
- Łatwo ci mówić- wywróciłem oczami- To nie ty wsypałaś swojego ojca- powiedziałem lekko spoglądając na ojca. Dobierał się do jakiejś blondynki .
- Nie, ale ty też nie. Bo ja to zrobiłam.
Miała rację. Ja nawet nie miałem jak go wsypać.
- Justin- zwrócił się do mnie ojciec stając przede mną, a serce podeszło mi do gardła- Idziemy?- spytał.
Kamień spadł mi z serca, wystraszyłem się, że mógł coś usłyszeć, a to byłaby spalona akcja na maksa.
- Jasne- wstałem.
- Do zobaczenia- powiedziała do mnie.
- Do zobaczenia- odpowiedziałem jej z lekkim uśmieszkiem.
Czułem się jak mięczak. Idę z ojcem kiedy on tego chce. Innej możliwości nie było.. gdybym się postawił po prostu zaciągnął by mnie siłą, a to było by o wiele gorsze.
*
Szliśmy jakąś wąską uliczką. Serio była wąska bo ledwo co się na niej mieściłem.
- Justin- zwrócił się do mnie- Kochasz ją?- spytał.
- Kogo?- spytałem zaciekawiony.
- Ją- powiedział. ?
Ale mnie olśnił nie ma co.
- A konkretniej- powiedziałem, ciągle uważając jak idę.
- Tą w NY- wykrztusił.
- Naprawdę aż tak ciężko powiedzieć ci jej imię?- prychnąłem na niego.
- Po prostu go nie pamiętam- wybronił się.
Tym razem tatulku, Tym razem..
- Czemu zadajesz mi takie pytania?- spytałem obojętnie.
- Bo widzę, że cierpisz.
Odwrócił się w jego stronę i zrobiłem minę obrzydzenia- Ty sobie żartujesz?!- wrzasnąłem- Wiesz czemu cierpię? Bo mnie od niej zabrałeś- wytknąłem mu.
Spuścił głowę,a ja ruszyłem w drogę. Czułem niepokój, bo nigdy tędy nie szliśmy. Czy on znowu coś knuje?
Już nic nie miał mi ciekawego do powiedzenia. Nie odzywał się w ogóle. Całą drogę milczał..i dobrze, jego głos mnie dobijał.
Godzina 17:43Dalej nic, żadnej policji. Założę się, że dziewczyna nie podała miejsca naszego pobytu. Fakt, nie znała adresu i pewnie teraz przeszukują całe miasteczko..Proszę oby szybciej.
*Emily*
Mój zmyślony, jebany pamiętniczku.Olałam to, że nie powinnam się zwalać komuś na głowę, postanowiłam, że do niego pojadę. Łaski mi nie robi, musi mnie przyjąć do swojego domu.
Stałam pod jego drzwiami i znieruchomiałam. Dawno go nie widziałam.
Spięłam rękę i w końcu ją podniosłam do poziomu twarzy i szybkim ruchem zapukałam dwa razy.
Najgorsze jest zza drzwi usłyszeć, że ktoś się zbliża..słyszeć to tupanie.
Drzwi się otworzyły i nie było żadnego wyjścia.
- Hej- rzuciłam.
- Emi- przyciągnął mnie do siebie- Co ty tu robisz?- spytał zmartwiony wpuszczając mnie do środka.
Rozglądnęłam się we wszystkie strony.
Wow..urządził się.
- Przyjechałam do ciebie.
- Bardzo się cieszę- uśmiechnął się do mnie szeroko- Usiądź, proszę- pokazał na krzesło.
Popatrzyłam na niego- Jak u ciebie?
- U mnie?- spytał- A co może być..nic- zaśmiał się.
To byłą niezręczna rozmowa. Bardzo niezręczna.
- Gdzie Chels?- spytał.
- W domu..znaczy- zawahałam się- Z mamą gdzieś.
Nie chciałam tacie mówić, że jakby nie mamy domu.
- Co cię sprowadza?- spytał poważniej, patrząc na mnie wyczekująco.
- Trochę się wkurzyłam na matkę i chciałam zostać u ciebie na trochę- powiedziałam na jednym tchu.
Popatrzył na mnie. Moi państwo to ten moment kiedy mi odmówi.
- Nie ma problemu- był cały w skowronkach- A czemu cię tak mam wkurzyła.
- Oj , wiesz jaka jest- machnęłam ręką.
- No wiem- wywrócił oczami- Muszę jej powiedzieć, że tu jesteś.
- Ona wie- rzuciłam szybko- Mówiłam jej.
- A no to okej- zaćwierkał. Pierwszy raz był w takim dobrym humorze- Pokaże ci zaraz twój pokój. Rozbierz się.
Złapał za moją kurtkę i zdjął ją ze mnie.
- Yyy..Emi, czemu masz zabandażowaną rękę.
Moja ręka po złamaniu musiał być jeszcze usztywniona.
- Długa historia- machnęłam zdrową ręką.
- Opowiedz- nakazał przewieszając moją kurtkę na przedramieniu.
- Tato..- stęknęłam. Nie miałam na to teraz ochoty.
- Mów- mrugnął.
- Mogę kiedy indziej?- przewróciłam teatralnie oczami.
Popatrzył na mnie srogo mierząc mnie wzrokiem od stóp do głowy.
- Okejjjj- przeciągnął- Niech będzie.
Uff, przynajmniej tego sobie oszczędzę.
Miałam dość tego wszystkiego i postanowiłam, że nie chcę udawać, że czuję się z tym dobrze. Bo wcale tak się nie czułam.
-----------------------------------------------------------
Mam dla was kolejny rozdział!
Napiszcie mi koniecznie, jak widzi wam się ta historia.
Czy wam się podoba.
Do kolejnego <3
Komentujecie- Motywujecie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super
OdpowiedzUsuńNiech Jus już wróci
OdpowiedzUsuń