Notka pod rozdziałem <3
*Justin*Podniosłem głowę i skierowałem wzrok prosto w jego zamarłe oczy.
- To on?- spytałem spokojnie trzymając kartkę w swoich spoconych rękach.
- No tak- kiwnął ze zdziwieniem, że mnie to nie ruszyło, pewnie oczekiwałem mocnej złości krzyków i innych fajerwerków.
- Przyniosłeś mi to, żeby udowodnić, że jesteś żałosny?- spytałem z kpiną.
- Chyba nie rozumiem- zamrugał szybko kilka razy.
- Przyniosłeś mi to zdjęcie, bo chcesz pokazać, że jednostka policji po prostu jest nieogarnięta- stwierdziłem.
- O co ci chodzi? Czy nie tego chciałeś?- pytał z pretensjami. Chociaż uważałem je za totalnie nie nienormalne. Policjant służy bezpieczeństwu w mieście, dlatego uważam, że przyniesienie tego zdjęcia było kompletnie żałosne, jasne chciałem wiedzieć kto nim jest, ale w takiej sytuacji on nie powinien sobie popijać wodę tylko łapać sprawcę.
- A powiedz mi..- zacząłem- Ktoś go usiłuje szukać w tym momencie?- spytałem miło, ale sarkastycznie za razem.
Policjant od razu swój na swoje buty, a jego twarz już nie przybierała miny cwaniaczka.
- Tak myślałem..- powiedziałem cicho, jednak tak by on to usłyszał.
- Dobra oddaj mi tą kartkę- poderwał się z siedzenia i wręcz wyrwał mi papier z dłoni- Jak cię to nie obchodzi to już gówno mi do tego- próbował krzyczeć, ale powinien zdawać sobie sprawę, że to jego praca. Łapanie przestępców to jego obowiązek, co mi po tym, że przyniósł mi świstek z jakimś zdjęciem, jeszcze powinien go złapać i wrzucić do pierdla.
- Myślisz, że mnie to nie obchodzi?- spytałem podirytowany- Jak mógłby nie obchodzić mnie los mojej dziewczyny, czy ty siebie słyszysz?
Policjantowi na nowo zrzedła minka.
- Wręcz przeciwnie- stanąłem na jednej nodze- Tak mi zależy na jej bezpieczeństwie, że aż KARZĘ ci w tym kurwa pędzie, biec i go łapać- pokazałem palcem na drzwi.
- Jako policjant, pomogę ci, ale proszę cię- mówił jak niewiniątko- Nie wypominaj nam, że jesteśmy żałośni.
W tamtym momencie zrobiło mi się go szkoda, jednak nie mogłem pozwolić, żeby zmiękłą mi rura. Jest żałosny i będzie nim ciągle, jego przyjaciele zresztą też. Kto do chuja przynosi zmartwionemu chłopakowi zdjęcie faceta, który uśpił jego dziewczynę podczas ucieczki z więzienie, bo jestem PEWNY, że przepustki nie dostał. Takiego psychopatę powinno od razu zamykać się w jakiejś piwnicy bez okien ze szczurami w środku. Tym bardziej, że już zrobił Emily krzywdę, a jej siostrze oszpecił twarz. Już dość się wycierpiały. A ten niby policjancik sobie myślał, że co.., że wybuchnę tu jak jakaś armata i pójdę zabić gnoja własnymi rękami..oczywiście, że bym tak zrobił, ale w tym momencie to oni powinni mieć go na oku i nie dopuścić do tego by on w ogóle mógł poruszać ręką.
- Będę wam to wypominać- to były moje ostatnie słowa skierowane do niego.
Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi tak aby mógł wyjść z mojego domu i zostawić mnie już w świętym spokoju.
- Odezwę się jak będę wiedział coś więcej w tej sprawie.
Kiwnąłem głową i zamknąłem za nim drzwi. Miałem dość już tych ludzi, którzy zajebiście "znają się" na tym co robią. Takie myśli kierowałem również w stronę mojego ojca oraz Caillin.
/Uciekł bez słowa i już go nie ma/ Typowe..ale w serialach które oglądałem kiedyś z Caillin. A może ja też jestem w jakimś pierdolonym serialu, bo wszyscy umieją tu zajebiście grać! Może zaraz wbiegnie tu operator kamery z całą i zdrową Emily i Chelsea z piękną twarzyczką, mój tymczasowo zaginiony ojciec z matką Emi i powiedzą "kurwa suprise"
Nie Justin..życie to nie bajka.
Cały spiąłem się od wibracji w kieszeni, które zresztą sparaliżowały moją prawą nogę,
Znowu..kolejna wiadomość.
"I jak się czujesz?"
"Wcale nie jesteś straszny, za to na maksa żałosny"
"Uważaj na słowa"
"A ty uważaj, żebym ci nie zajebał"-postanowiłem zmienić obieg. Z wystraszonego pięciolatka, na odważnego mężczyznę.
"Nie rozśmieszaj mnie"
"Nie jest mi do śmiechu ;p"
":D do prawdy?"
"Do prawdy"
"Ostry, lubię takich"
Nie wiem dlaczego, ale w tamtym momencie moja podświadomość zaczęła działać idealnie. Podpowiadała mi, że to jest dziewczyna.
"Słodka jesteś"-napisałem pewnie i czekałem na reakcje z jej strony.
Pierwsze minuty były na prawdę stresujące, wyczekiwałem tego dźwięku, czekałem na te wibracje. Nie doczekałem się ich, nie odpisała..bo wiedziała, że mam rację, Była dziewczyną.
Wtedy miałem chwilę dla siebie, podszedłem do kanapy w salonie i rzuciłem się na nią. Przyjąłem wygodną pozycje do dumania, splotłem ręce na brzuchu a wzrok skierowałem na sufit.
Chciałem to poskładać w całość.. Nagłe zniknięcie mojego ojca i matki Emily, wina która spadła na chłopaka mamy Emi, po tym jak działał razem z nie zdemaskowaną jeszcze osobą podając Emi leki nasenne i te tajemnicze smsy, dziewczyna ze sklepu, tajemnicza postać zza drzewa, nagły pożar..było tego dużo, ale z pendriv-a mogłem wnioskować, że to był jakiś znak.
A może nie..
Oby nie..
A jak tak?
Ciągle nachodziły mnie takie pytania. Cały ten czas kiedy moje słoneczko było nie przytomne zdarzały się coraz gorsze rzeczy..sprawiały mi więcej stresu i coraz bardziej byłem przez to osłabiony. Cały ten natłok, przerastał mnie. Był jak ciężar na stopach...poczułem, że wcale nie muszę go dźwigać, wcale nie muszę czekać w stresie na ojca, powrót matki Emi, wyjaśnienie sprawy, zdemaskowanie osoby prowadzącej oraz na ślub Caillin z moim ojcem..potrzebował bym tylko odwagi i ..żyletki. Ale wiedziałem, że Emily się wybudzi i damy sobie radę, jeśli będziemy razem. Nie mogłem jej tego zrobić..nie mogłem jej zostawić z tym gównem.
Do moich uszu doszedł długo wyczekiwany dźwięk sms-a.
"I tu znowu się mylisz skarbeczku"
Była przesadnie miła i przerażająca..
"Tym razem, jestem pewny, KOCHANA"
"Nawet tym razem..jesteś w błędzie"
Ścisnąłem telefon..rozmowa z nią, była jak rozmawianie z czterolatkiem o fizyce kwantowej.
"Widzę przerażenie w twoich oczach"- zadrżał mi w ręku.
"Widzisz mnie? To czemu nie wejdziesz? Czemu ze mną nie porozmawiasz?"
"HAHA..najpierw dorośnij"
"Nie pozwolę by jakaś cyber-laska mnie obrażała"
"A jak mnie powstrzymasz?"
Znowu włączyłem znaczek kopertki i właśnie miałem napisać wiadomość, ale przez okno do mojego salonu dostał się głośny dźwięk łamanych gałęzi. Drzewo było umiejscowione koło sąsiedniego domu, to było to drzewo..to koło którego widziałem tą postać.
Bez chwili namysłu wybiegłem z domu, chciałem zobaczyć kto to jest, czy wszystko w porządku, może ul spadł na trawę i zaraz rój os zaatakuje mój dom..?
Wybiegłem nabierając głęboki oddech, ponieważ nic takiego się nie stało..ani nigdzie nie leżał rój os..nikogo tam nie było.
Czyli gałęzie połamały się same?
Może..
Podszedłem na miejsce zdarzenia, żeby wszystkiemu się przyjrzeć..tak, tak nie było czemu, ale chciałem zdiagnozować przyczynę.
Podszedłem bliżej i przyglądałem się z góry kawałkom drzewa i liściom.
- Teraz będę musiał to posprzątać, bo jak zwykle sąsiedzi stwierdzą, że to ja wspinałem się na drzewo jak pięcioletnie dziecko- zaśmiałem się pod nosem, ale szybko spięło się całe moje ciało. Jednym słowem olśniło mnie.
- Wspinałem się na drzewo- powtórzyłem trochę wolniej sam do siebie- Wspinać się na drzewo- zadumałem na chwilę patrząc na "mieszankę jesienną" na moim trawniku. Właśnie wtedy byłem pewny..jak nigdy w życiu.
Schyliłem się powoli po coś błyszczącego leżącego na trawniku.
Kolczyk
Przebadałem go wzrokiem i zacząłem składać całą historię w jedną wielką całość.
Zastraszanie mnie poprzez sms-y, zostawianie mi pendriwów na poduszkach, stało się nagle jednym wielkim banalnym równaniem.
Otóż..
Osoba prześladująca mnie wspinała się na to drzewo, toteż byłem święcie przekonany, że sylwetkę którą widziałem chowającą się za drzewem podczas pożaru, była tą samą, która mnie zastrasza mobilnie. Jednak nie byłem w stanie określić jego płci skoro widziałem tylko cień.
Pisząc do mnie sms-y o treści "Widzę każdy twój ruch" Na prawdę go widziała..widziała go siedząc na drzewie..jednak jedna nie wyjaśniona dalej rzecz. Wiedziała wszystko..ale widok z drzewa na mój pokój jest bardzo trudny, ponieważ drzewo stoi daleko, a mimo wszystko dokładnie wiedziała co robię w danej chwili..nie mogła tego widzieć z tamtego drzewa..była o wiele bardziej przebiegła niż mi się wydaje.
Stwierdziłem, że jest to kobieta..teraz już wiem NA PEWNO, że to jest kobieta. Oznakom tego jest oczywiście kolczyk który znalazłem przed chwilą na trawie..była sprytna, bardziej niż mi się wydaje.
Wybrała miejsce, w którym ja jej nie mogłem zdemaskować, a miała na mnie podgląd..
BRAWO
Taktyka wspaniała, ale musi popracować nad tuszowaniem śladów po sobie, bo w tym momencie to ja wygrywałem.
Wszedłem do domu, a na mojej twarzy..pojawił się uśmiech? Sam nie wiedziałem czy to dobrze czy źle..Po prostu już nie umiałem się śmiać i dobrze o tym wiedziałem..nawet się z tym pogodziłem.
"Coraz bliżej celu ;p"- napisałem do mojego prześladowcy.
"Ja? No wiem"
Mogła by się poddać.
"Kamuflaż 100% Mózgu 0%"
"Jestem twardy, więc sobie uważaj"
Chwila moment..Teraz zgubiłem się kompletnie. "Jestem twardy" To jest on? Czy ona specjalnie tak piszę..?
"Kopara ci opadła Bieber?"
"Spierdalaj"- napisałem i to był ostatni sms. Gdy go napisałem chwyciłem za kurtkę lekko ją na siebie zarzuciłem i wyszedłem z domu. Chciałem iść się najebać. Na prawdę, chcę zapomnieć to życie..jeśli zdecydowałem, że zostawię siebie w spokoju fizycznie to wjadę na swoją psychikę.
Skierowałem się do pobliskiego sklepu. Spotkanie z młodą sprzedawczynią znowu, będzie krępujące, ale jakoś nie przywiązywałem do tego większej uwagi.
*
Stanąłem przed drzwiami sklepu tym samym gasząc papierosa lekko przydeptując go butem.
Gwałtownie otworzyłem drzwi i wparowałem między regały znikając gdzieś na monopolowym.
Wybrałem dwie butelki czystej wódki..miałem nadzieje, że się najebie i tym razem na mnie spadnie kredens i zaśniemy razem..Tego chciałem spać z nią.. czuć to co ona..rozmawiać z nią bez słów.
Pokiwałem głową.
-Poczekaj, a porozmawiasz z nią używając słów- szepnąłem do siebie patrząc na butelki.
Pokierowałem się w stronę kasy, dzisiaj stała przy niej kobieta, która zazwyczaj mnie obsługiwała, z czego się cieszyłem.
- Dzień dobry- powiedziałem stawiając butelki na taśmie.
- Dzień dobry- odpowiedziała jak zwykle pogodnie i zeskanowała pierwszą butelkę- Dać siateczkę?- spytała
- Poproszę
Do sklepu weszła szczupła kobieta, która miała na połowę twarzy kaptur "zamaskowana"-pomyślałem.
- Znowu się spóźniłaś!- wrzasnęła kobieta za ladą.
- Tak, wiem przepraszam..miałam coś..do załatwienia- wydukała.
- Czwarty dzień w tym tygodniu!- dalej się unosiła, a ludzie mierzyli ją wzrokiem, ponieważ nie mogła skupić się na pracy- Na zaplecze zaraz porozmawiamy.
Dziewczyna ciągle na mnie spoglądała..no tak w sumie zakochała się.
Wpatrywałem się w nią tak samo jak ona we mnie, pożeraliśmy się wzrokiem..mimo wszystko miała taki uspokajający wzrok i piękne oczy. Coś jednak odwróciło moją uwagę od jej oczu, bo zauważyłem coś istotnego.. nie ma kolczyka na lewym uchu.
Kurwa.
Miałem ją zwyzywać? Miałem się na nią rzucić? Dziewczyn się nie bije!- skarciłem się w myślach.
Co miałem do cholery zrobić? Świadomość, że trzymam drugiego kolczyka w kieszeni doprowadzała mnie do dreszczy.
- To ty- powiedziałem do niej. Sprzedawczyni która właśnie skanowała mi drugą butelkę zdziwiła się.
Tylko się ośmieszyłem..bo w momencie, w którym 17-latka machała głową dostrzegłem, że na drugim uchu również nie miała kolczyka, nie dość.. nawet nie miała przebitych uszu.
- Ja?- spytała- Co zrobiłam?
- To ciebie widziałem dziś na ulicy i zastanawiałem się kto to był.."To ty"- wybrnąłem z sytuacji.
- No popatrz.
Sprzedawczyni podała mi cenę jaką miałem do zapłaty. Wyciągnąłem portfel i zapłaciłem tyle ile się należało.
- Dziękuję- chwyciłem za siatkę.
Podszedłem do drzwi i trzymałem rękę na klamce, jednak nie otworzyłem drzwi. Obejrzałem się jeszcze raz za siebie. Ona ciągle tam stała. Patrzyła na mnie. Ja nie umiałem jej zawtórować. Wyszedłem ze sklepu. Czułem się spełniony..mam alkohol i teraz mogę się ujebać w trzy dupy. Fun
Nawet chciałem zadzwonić do Joe, ale zdałem sobie sprawę, że :
Picie z przyjacielem= Zimny drań, który już zapomniał o swojej dziewczynie i się świetnie bawi.
A
Picie samemu= Rozpaczanie za swoja jedyną dziewczyną i przeżywanie wewnętrznego rozdarcia.
Albo po prostu to, że się nie ma przyjaciół, ale w moim przypadku to będzie ta pierwsza opcja.
- Czekaj!- krzyknął delikatny głosik.
Odwróciłem się.
- Chyba muszę ci coś wyjaśnić- powiedziała niewinnie kręcą końcówki włosów.
- Więc słucham- odpowiedziałem ciepło. Widziałem, że się denerwuje, dlatego nie chciałem jej speszyć.
- Bo ja..-jąkała się- Ja nie chciałam by to tak wyszło wtedy w sklepie- wyrzuciła z siebie.
- Rozumiem.
- Justin- popatrzyła na mnie - Dobrze mówię? Justin?
- Tak dobrze- kiwnąłem głową.
Odwróciła się bokiem do mnie, a ja ciągle patrzyłem na jej twarz.
- Nie chciałam zrobić kłopotu- westchnęła, spuszczając głowę. Nawet nie umiała na mnie patrzeć.
Jednak znowu coś oderwało mnie od jej twarzy..jej ucho. Miała na nim dziurkę, przebitą chrząstkę,a w niej nie było kolczyka.
Zmroziło mnie. Jednak ona.
- Nie zrobiłaś- postanowiłem nie naskakiwać na nią tak od razu.
- Na pewno?- spytała z iskrą nadziei patrząc mi w oczy.
- Na pewno- wymusiłem uśmiech.
- Ale się cieszę- przygryzła dolną wargę, rzucając mi się na szyję. Jednak ja nie odwzajemniłem uścisku..nie umiałem..nie mogłem.
- Fajnie w sumie- powiedziała zakłopotana uwalniając mnie z uścisku.
- Jak masz na imię?- spytałem nagle. Może zabrzmię wrednie, ale na prawdę nie obchodziły mnie jej uczucia.
- Ariana- odpowiedziała z lekkim uśmieszkiem.
Ścisnąłem usta w cienką linię i kiwnąłem głową.
- Do zobaczenia- wydukała.
- Do zobaczenia- odpowiedziałem i odwróciłem się w stronę swojego domu.
Ona była podejrzana. Na pewno ktoś kto mnie nie zna nie chciał by mnie zniszczyć..a ona mnie zna. Ona ma przebite ucho i ona jest na tyle zwinna by mogła szybciutko wdrapać się na drzewo.
To była ona..
Ale z drugiej strony, podobałem jej się, a raczej nie grozi się śmiercią osobie którą się tak jakoś..lubi?
To jednak nie ona..
Ale z jeszcze innej strony..weszła do sklepu ponoć spóźniona po raz czwarty w tym tygodniu - zauważyłem.
I wydukała, że musiała "coś załatwić"
To była ona..
To czyni ją podejrzaną..
*
Wszedłem do domu trzaskając drzwiami.
- Kurwa!- wrzasnąłem. Ciągle miałem przed oczami tą drobną dziewczynę i myślałem..to nie może być ona, ale w istocie rzeczy była tak podejrzana jak cholera.
Było już późno, więc odstawiłem swoje myśli i zabrałem się za wódkę.
- Za kurwa Ariane!- krzyknąłem, a echo niosło się po całym domu.
- Za to pieprzone życie- uniosłem butelkę i wziąłem kilka dużych łyków.
- Za chujowe życie- powtórzyłem czynność.
- Za jakiś jebany związek mojego ojca i tej zdziry- upiłem kolejnego łyka.
- Za to, że zaraz się ujebiesz jak świnia- dokończyłem jedną butelkę.
Piłem konkretnie, ale z przerwami.
- Za to, że chlejesz w tym momencie i nie umiałeś się powstrzymać- znowu wziąłem kilka dużych łyków.
- I za to, że kompletnie nie myślisz.
NASTĘPNEGO DNIAJeszcze nigdy w życiu tak nie śmierdziało. Przyrzekam.
Co narobiłeś?! Krzyczałem na siebie w myślach.
Po co to zrobiłeś? Mało tego? Musisz sobie dokładać? Tylko to umiesz robić..zataczać się. Nienawidzę cię. Z niczym sobie nie umiesz poradzić..tego brakowało. Patologi. Tego chcesz? Chcesz by ona straciła wiarę? Obiecałeś, że z tego wyjdzie? Nie dotrzymasz słowa? Takim jesteś chujem?
Wcale jej nie pomagasz! Nic a nic. A ona chce dla was jak najlepiej! Chce dobrze.
Zaniedbałeś ją, leżysz tutaj trzymając butelkę, zamiast leżeć w szpitalu trzymając ją za rękę.
Bo to powinien robić chłopak, prawda? Wolałem gdy się użalałeś nas sobą.
Wstałem z tej podłogi..wiedziałem, że dobra połówka mnie miała rację.
Musiałem wziąć się w garść.
Ledwo stałem na nogach, co prawda już byłem tylko lekko wstawiony. Resztkami sił wdrapałem się na górę i wszedłem pod prysznic.
Odkręciłem wodę i próbowałem się ocknąć. Na marne.
Kąpiel zajęła mi 10 minut.
Wyszedłem spod prysznica i próbowałem coś zrobić z moja mordą. Postawiłem włosy na żel i przepłukałem twarz zimną wodą.
Wchodząc do pokoju, miałem szczęście..na prawdę ogromne, bo znowu mogłem usłyszeć wspaniały dźwięk, mojego telefonu.
"Zajebiście się piło, dzięki xoxo"
Kurwa?
"Co?"
"Masz talent do chlania"
"Piłem sam"
"OJ, nie"
Nie chciałem pokazać Arianie, że wiem, że ją zdemaskowałem.
"Daj mi spokój rozumiesz. Mam na ciebie wystarczająco dużo dowodów, żebym w tym tempie tak jak stoję mógł iść na policje i złożyć na ciebie zeznania"
Napisałem pewny siebie, myślałem, że mam ją już w garści.
"W tym stanie wypierdolą cię z komisariatu <3"
"Żałosne"
"Żałosny jesteś ty"
"Morda tam"- napisałem i po prostu tak o rzuciłem telefonem. Teraz była idealna okazja, abym mógł podejść do okna i wyczaić kto siedzi na drzewie.
Jestem zajebisty, że na to wpadłem.
Podbiegłem do ona i szybko je otworzyłem wychylając lekko głowę.
Dźwięk telefonu.
" I co widzisz coś?"
Co do cholery! Czemu ja? Czemu? Bałem się tego domu. Ale wiedziałem, że gdziekolwiek bym nie poszedł ona poszła by za mną.. To koniec.
Po prostu koniec.
------------------------------------------------------------------
Oto kolejny rozdział. Poczułam ochotę
pisania i oto jest! Trochę krótki, ale
niebawem będzie kolejny <3
Mam nadzieję, że was się podoba.
Proszę wszystkich którzy czytając mojego bloga
dodali jakiś komentarz."Myślicie, że Justin ma rację
co do Ariany?" "Podejrzewacie kogoś innego?"
Komentujecie-Motywujecie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz