Notka pod rozdziałem <3
Miłego czytania.
*Emily*Miłego czytania.
NASTĘPNEGO DNIA
Nie odwlekło się, tato już od rana męczył mnie, żebym w końcu mu powiedziała co się stało. Mówiłam, że "NIC", ale już nikt by mi w to nie uwierzył. Nawet ja sama w to nie wierzyłam.
- Kochanie- szepnął do mnie patrząc na mnie- Powiedz mi, proszę.
- Tato..a czy to zmieni twoje życie?- spytałam obojętnie.
- Oczywiście, jesteś moją córką- powiedział lekko oburzony, że o ty zapomniałam. Tylko mu się zdawało. Ciągle pamiętałam, że jestem jego córką, dlatego właśnie czułam się źle z tym, że otwarcie nie umiem mu powiedzieć co się stało.
- To było dla mnie ciężkie, bardzo ciężkie- odważyłam się zacząć- Byłam czymś bardzo przybita i postanowiłam odreagować. Uciekłam do mieszkania cioci, zostawiła mi kluczę, dlatego chciałam z tego skorzystać. Dzisiaj wiem, że już nigdy w życiu tam nie wrócę- mówiłam patrząc się w jeden martwy punkt, wspomnienia wracały z podwojoną siłą uderzając w każdą minimalną część mojego ciała, co sprawiało, że zaczęłam się pocić, a mój oddech przyśpieszył jak auto rajdowe.
- Kochanie, w porządku?- spytał ojciec opierając rękę na moim ramieniu- Emi!
Oddychałam, próbowałam tym oddechem nabrać chwilę spokoju.
- Emi, słyszysz mnie?!- pytał lekko przestraszony.
- Otwórz..okno- powiedziała cicho.
Ojciec szybko wstał i niemalże podbiegł do okna szybko chwytając za uchwyt. Otworzył je na oścież i już po chwili zimny podmuch wiatru uderzył w moją twarz. Orzeźwiło mnie to, ale nie chciałam kontynuować tej opowiastki.
- Tato, ja nie chcę ci tego opowiadać- popatrzyłam na niego ze smutkiem. Nie chciałam opowiadać tego już nigdy w życiu nikomu.
- Rozumiem- kiwnął głową- Już cie nie naciskam.
Uśmiechnęłam się do niego lekko w geście podziękowań. Mimo wszystko, że powiedział, że nie będzie już naciskał, byłam prawie pewna, że następnego dnia, albo kilka później będzie próbował podstępem coś ze mnie wyciągnąć..no way.
- Mogę zostać sama?- spytałam.
- Jasne, że tak- zbliżył się do mnie i lekko pocałował w czoło- Wołaj jak czegoś ci będzie trzeba.
- Okej- szepnęłam przytulając się do niego.
Staliśmy chwilę wtuleni w siebie, Tego mi brakowało, mojego ojca. Kocham go tak bardzo. nie umiałam wyobrazić sobie tej sytuacji przytulając kogoś innego.
- Zejdź na dół jak poczujesz się lepiej- powiedział oddalając się w stronę drzwi.
Kiwnęłam głową i czekałam,aż wyjdzie z pokoju. Kiedy to się stało, po prostu opadłam na łóżko.
Nie chciałam takiego życia.. Na pewno urodziłam się by było inne. Już nic mnie nie bolało, żadna ręką i żadna noga..bolało mnie serce po utracie tak ważnej dla mnie osoby..Justina.
Kochałam go całym sercem..i nie mogłam go z niego wyrzucić..czułam pustkę, że go nie ma. Musiałam się do niej przyzwyczaić, bo zostanie ze mną na dość długo. Wszystko się zmieniło..i już nie miało szans być takie same. Kiedyś pewnie spotkam go w jakiejś przypadkowej miejscowości z inną dziewczyną, a on nawet nie zwróci na mnie uwagi. Miłość jest o wiele gorsza niż jej brak. Kiedy zagości w twoim życiu, ono diametralnie się zmienia. Ty stajesz się inną osobą, dla tamtej drugiej. Starasz się być kimś na kogo zasługuje twoja druga połówka, jesteś osobą, która wariuje na punkcie swojego wyglądu bo ma dla kogo się starać..tęskni z każdym dniem coraz bardziej i kocha całym sercem..zmienia się, żeby być idealnym..nikt nie jest idealny, poza osobą którą kochasz. Justin nie był i nie jest idealny..
Zaczęło mi się robić zimno. wstałam z łóżka i zamknęłam okno.
Widok za oknem był taki spokojny, drzewa lekko chwiały się na prawo i na lewo, tylko ja stałam w miejscu..nie chciała zastygać jak kamień, musiałam walczyć ze sobą, chociaż wiedziałam, że w każdej chwili mogłam przegrać.
Podeszłam do biurka, na którym stało małe radio, popatrzyłam na nie z lekki uśmiechem.
Miało już tyle lat. Nie mogłam uwierzyć w to, że tato jeszcze je trzyma. Do tej pory w domu nie było, żadnych rzeczy, które mógł ze sobą zabrać, jednak właśnie teraz znalazłam taką małą rzecz, która przywołała tyle cennych chwil.
- Wszystkiego najlepszego tatusiu!- krzyknęła pięcioletnia Chels.
- Wszystkiego najlepszego, tato- uśmiechnęłam się lekko w stronę mojego ojca
- Dziękuję dzieciaczki- ucałował mój policzek i podniósł mają Chels na ręce.
- To co, sprawdzamy jak gra?- spytał radośnie.
- Tylko nie włączajcie głośno- wyłoniła się z kuchni mama, wycierając naczynia.
- Się wie- powiedział ojciec równo z nami.
Nie wiedziałam w jakiej chwili łza spłynęła mi po policzku.. To radyjko dałam tacie razem z Chels na jego 38 urodziny, ono ma 10 lat.
Chciałam sprawdzić jak gra i czy w ogóle dalej działa.
Chwyciłam po nie i mocno ścisnęłam w dłoniach oglądając je ze wszystkich stron. Było zakurzone, ale mimo wszystko ładnie się prezentowało.
Postawiłam je na półce i kliknęła przycisk "play"
Nic nie grało..zawiodła się, przecież na tym radyjku było mnóstwo piosenek, które zgrałam 10 lat temu specjalnie dla niego.
- No dawaj- szepnęłam klikając jeszcze raz- Odpal.
Usiadłam na łóżku, ciągle majstrując przy urządzeniu. Przyciskałam wszystko co się dało, tak zawsze robił tato i o dziwo wszystko zawsze idealnie działało. Może ja miałam taki dar po nim.
Nie miałam..
Położyłam radyjko mocno na półce, lekko zdenerwowana. I dopiero wtedy usłyszałam wyraźne skrzypienie.Trzeba było trochę pokręcić bocznym guziczkiem by ustawić głos.
Wtedy do moich uszu doszedł wspaniały dźwięk..muzyka, którą kiedyś kochałam nad życie. Okazało się, że to ona w tamtym momencie potrafiła rozluźnić każdy mój mięsień.
'
When tomorrow comes
I'll be on my own
Feeling frightened up.'
Ta piosenka była taka prawdziwa..zawsze jej słuchałam w dni, które miały zakończyć wszystko.
'
The things that I don't know
When tomorrow comes
Tomorrow comes
Tomorrow comes.'
Zamknęłam oczy i zaczęłam lekko kołysać się na boki. Słowa docierały do mojego mózgu niczym statek do portu. Przyjemny dźwięk tej piosenki był dla mnie jak dla pisarza pomysł na nową piosenkę lub jak dla tancerza wymyślenie nowego układu.
Czułam, że coś odkrywałam..
Odkryłam siebie.
'
I got all I need when I got you and I
I look around me, and see sweet life
I'm stuck in the dark but you're my flashlight
You're gettin’ me, gettin’ me through the night.
'
Łzy poleciały mi jak strumień. Zawsze rozklejałam się przy tej piosence, była dla mnie czymś więcej, niż zwykłymi słowami, które ktoś postanowił napisać tak o. Z tą piosenką przeżyłam wszystko i nic. Myślałem przy niej o wszystkim i o niczym. Była jakąś częścią mnie, przez długi czas.
'
Can’t stop my heart when you shinin’ in my eyes
Can’t lie, it’s a sweet life
I'm stuck in the dark but you're my flashlight
You're gettin’ me, gettin’ me through the night
Cause you're my flash light
You're my flash light, you're my flash light
'
Zaczęłam myśleć. Ta piosenka taka była. Do niej się po prostu myślało.
Zastanawiałam się nad wszystkim, a moim głównym punktem rozmyśleń był Justin.
Chciałam by był tu blisko, objął mnie i żebyśmy zaczęli tańczyć w rytm tej pięknej piosenki.
Za dużo wymagałam.
*Justin*
Na prawdę ciężko było im nas znaleźć, skoro jeszcze ich nie było. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy w ty wszystkim nie ma jakiegoś haczyka.
Wyszedłem z łazienki i rozglądnąłem się po całym pokoju i wiecie co?
Pierwszy raz zostałem sam w pokoju. Pierwszy raz byłem sam. Niewiarygodne.
Mimowolnie uśmiechnąłem się do siebie rozglądając po całym pokoju.
Ide-a-lnie.
Miałem nadzieje, że gdzieś zostawił telefon i będę mógł zadzwonić na policje i jeszcze raz zgłosić, żeby przyjechali.
Zaglądałem, w każde zakamarki, poszukując telefonu ojca, ale nigdzie go nie było, pewnie zabrał go ze sobą, co jak co, ale głupi nie jest.
Podszedłem do parapetu i odsunąłem firankę, może tu go skitrał i myślał, że go nie znajdę.
Pudło..
Szukając telefonu na parapecie zauważyłem coś podejrzanego na oknem. Z tego okna miałem widok, na dwór przed hotelem.
Stała tam ta brunetka- dziewczyna, która pomogła mi wsypać ojca.
Nie stała sama..stała z nim.
To wydało mi się podejrzane, jednak nie mogłem tam wbiec i spytać się o co chodzi.
Rozglądnąłem się po całym pokoju z bezradności. Co będzie jeśli się okaże, że oni od początku działali przeciw mnie. To może dlatego nie ma policji tak długo. Oto chodziło.
Ubrałem na siebie koszulkę i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. Musiałem byś ostrożny, żeby ojciec mnie potem nie znalazł. Musiałem dobrze wykorzystać chwilę samotności.
Szedłem pewnie korytarzem, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń.
Wsiadłem do windy i wcisnąłem parter.
- Dzień dobry- przywitałem się z sąsiadką z pokoju obok, która również jechała w windzie.
- Witaj- kiwnęła głową.
Ogólnie na tym kończy się rozmowa, bo o czym mogłem z nią rozmawiać.
Poczułem jak winda zwalnia przy poziomie 0. Podszedłem do drzwi i byłem gotowy by już wyjść.
Drzwi się otworzyły, a ja wyszedłem z niej jak najszybciej umiałem.
Omijałem wszystkich ludzi. Przedzierałem się przez nich, bo chciałem jak najszybciej dowiedzieć się o co chodzi.
Stanąłem koło wejścia za jakimś kwiatkiem,żeby ich obserwować, ciągle rozmawiali, a ja nie słyszałem o czym. Czekałem tylko na odpowiedni moment, a on miał nastąpić za kilka minut.
Obserwowałem ich przez jakąś chwilę, przysłuchując się, mimo wszystko niczego nie byłem w stanie dosłyszeć.
Po kilkunastu minutach mój tato odsunął się od niej i pokierował się w stronę drzwi, a ona poszła w swoją stronę. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do hotelu, to był on. Przynajmniej mnie nie zauważył. Obserwowałem go jak idzie do windy i ciągle zastanawiałem się, jakim jest potworem, zawsze już nim będzie i nic na to nie poradzi. Nawet gdyby królowa Anglii ogłosiła to w wiadomościach to stwierdził bym, że sama z siebie nigdy by tego nie powiedziała.
Kiedy mój ojciec oddalił się, ja szybko wybiegłem z hotelu.
Zacząłem gwałtownie się rozglądać.
- Czekaj!- krzyknąłem kiedy dostrzegłem dziewczynę i podbiegłem do niej.
- Hej, Justin- popatrzyła na mnie zdziwiona, ale mimo wszystko uśmiechnęła się- Co tu robisz?
- Ty się pytasz co ja tu robię?- spytałem zdziwiony- To ja się pytam co ty tu robisz?
- Ja tutaj przechodziłam.
- Nie kłam- nakazałem poważnym głosem- Wszystko widziałem.
Dziewczyna spuściła głowę.
- O czym rozmawiałaś z moim ojcem?- spytałem.
- Chodź gdzieś indziej to ci opowiem, bo tutaj nas zaraz zobaczy.
Miała rację, w każdej nadarzającej się chwili mógł podejść do okna i mnie zobaczyć.
- Ok- rzuciłem i poszedłem za nią.
OKOŁO 15 MINUT PÓŹNIEJ
- No mów- powiedziałem siadając na przeciwko niej w jakiejś kawiarni, w której swoją droga strasznie śmierdziało.- To nie tak jak myślisz- zapewniła.
- A skąd wiesz co ja myślę?- spytałem przenikliwie.
- Pewnie myślisz, że coś knujemy.
Popatrzyłem na nią wyczekująco, ale ona nic więcej nie powiedziała- A nie knujecie?- spytałem gwałtownie, a ona lekko dygnęła.
- Nie, Justin nic nie knujemy.
Widziałem w jej oczach, że coś jest nie tak, jeśli myśli, że coś ukryje to grubo się myli.
- No to o co w takim razie chodzi?- spytałem podirytowany.
- On..chciał się ze mną spotkać..przekazał mi to przez siostrę- powiedziała zdenerwowana.
- Wiesz, co wydaje mi się dziwne?- spytałem retorycznie- Że policja jeszcze tu nie dotarła mimo wszystko, że mówiłaś, że po nią zadzwoniłaś- kiwnąłem do niej głową- Więc jak to wyjaśnisz, hm?
- Justin..ja na prawdę nie wiem, czemu ich jeszcze nie ma- wydukała- Na prawdę po nich dzwoniłam.
- Zadzwoń jeszcze raz- nakazałem.
- Co?- spytała.
- Zadzwoń jeszcze raz- powtórzyłem tym samym tonem.
- Ale..
- Zadzwoń.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zaczęła grzebać w torebce i po chwili wyjęła telefon.
- Daj mi go- powiedziałem z obojętnością na twarzy i wyciągnąłem w jej stronę rękę. Była wystraszona dlatego od razu włożyła mi telefon w dłoń.
Popatrzyłem na niego i odblokowałem, następnie wykręciłem numer na policję i przyłożyłem telefon do ucha.
- Komenda policji w Ohio- powiedział mężczyzna po drugiej stronie słuchawki.
- Dzień dobry, ja chciałem zgłosić przestępstwo, a raczej trzy.
- Słuchamy.
- Wiem, gdzie znajduje się mężczyzna poszukiwany przez policję w NY. Jest tutaj w Ohio.
- Proszę jaśniej.
- Mężczyzna, który spalił dom, zgwałcił dziewczynę i uprowadził własnego syna, w brew jego woli.
- Czy mówi pan o Bieberze?- spytał,a w jego głosie mogłem dostrzec coś w rodzaju szczęścia i ulgi, że znowu ktoś dzwoni w tej sprawie.
Tak ciężko było mi donosić na ojca, ale w tamtym momencie nie miałem wyjścia.
- Tak- wydukałem.
- Policja poszukuje go. Już było jedno, a nawet dwa takie zgłoszenia.
Dwa?
- Hotel Arega st. Quentina 13- powiedziałem szybko.
- Przyjąłem- powiedział policjant. Założę się, że jestem pierwszą osobą, która podała dokładny pobyt mojego ojca.
- Musimy się z panem kontaktować- powiedział- Kto mówi?
- Porwany syn.
*Emily*
- Ta piosenka jest piękna- powiedziałam do ojca, który mocno przytulał mnie w moim pokoju.
- Przywołuje dużo wspomnień.
- Za dużo- szepnęłam.
Nastała chwila ciszy, jednak nie była ona niezręczna. Była tak przyjemna, że w końcu mogłam się wyluzować. Jeśli milczenie było by pasją, to miała bym zajebiste hobby.
- Zjesz coś?- spytał nagle ojciec oddalając się ode mnie.
- Nie dzięki.
Popatrzył na mnie z politowaniem- Nic nie jesz- stwierdził.
- Bo nie jestem głodna- powiedziałam cicho.
- Od wczoraj nie jesteś głodna? Nie wierzę.
- Uwierz- uśmiechnęłam się lekko.
Tato popatrzył na mnie i wyszedł z pokoju. Przyrzekam siedziałam w nim cały dzień, bo tylko tutaj czułam się dobrze.
Jedyne czego się bałam to to, że moja matka będzie w stanie w poszukiwaniu nie zadzwonić do taty.
Musiałam coś z tym zrobić. Gdyby dowiedział się, że matka nic nie wie, a ja go okłamałam to stracił by do mnie zaufanie, a jeszcze tego brakowało.
Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam, by zobaczyć z góry co robi mój tato.
- Emi!- wystraszyłam się jak cholera i szybko schowałam się w pokoju- Emi!- krzyknął jeszcze raz.
- Co?- wyszłam z pokoju i stanęłam przed drzwiami.
- Jedziemy na zakupy?- spytał- Trochę się rozerwiesz.
W pewnym momencie, chciałam odmówić, ale to przecież było by dla niego przykre. Przyjechała córka i nic innego nie robi tylko siedzi w pokoju.
- Okej- powiedziałam.
- To super idę zrobić miejsce w aucie, a ty bądź gotowa za 5 minut, okej?
- Jasne.
Czekałam, aż tato wyjdzie z domu, żebym mogła na spokojnie dobrać się do jego telefonu.
Zeszłam ze schodów i rozglądałam się wszędzie za telefonem.
- No gdzie jesteś?- szeptałam biegając po całym domu- Nie chowaj się.
Nagle dostrzegłam go leżącego na półeczce koło telewizora.
- Mam cię- podeszłam i szybko go odblokowałam.
Kiedyś Meggi, pokazała mi aplikację, która blokuje numery od których nie chcesz odbierać połączeń, idealnie.
W szybkim tempie zainstalowałam ta aplikację i sprytnie ją ukryłam w telefonie, po czym zablokowałam numer mamy i Chels.
Poszło..
Odłożyłam telefon i usiadłam na kanapie wpatrując się w telewizor.
Mam nadzieję, że nie będą mnie szukać w żaden inny sposób, bo inaczej bym poległa.
To wydało mi się najrozsądniejsze. Nie chciałam do nich wracać, chciałam zostać z tatą.
Dlatego musiałam się pozbyć z nimi kontaktu, na jakiś czas.
- Gotowa?- spytał wchodząc- Emi, czemu się już nie ubrałaś- spytał kiedy zauważył, że nie mam butów i kurtki.
- Spoko, już idę- uniosłam ręce w geście obronnym i wstałam z kanapy.
- Wyłącz telewizor- nakazał, a ja się wróciłam i wykonałam polecenie.
- Nie denerwuj się, tato- podeszłam do niego i wyszczerzyłam zęby.
- Nie denerwuje się- zaśmiał się.
A ja zaśmiałam się po nim, co uniemożliwiło mi założenie butów, ponieważ ciągle się chwiała, z braku równowagi.
- Ale się guzdrasz- narzekał.
- Przeżyjesz- podniosłam się do pionu i sięgnęłam po kurtkę- Możemy iść- powiedziałam.
- Jest zimno- stwierdził.
Popatrzyłam na niego i zaśmiałam się- I co w związku z tym?
- Nigdzie nie pójdziemy, jak nie założysz kurtki.
Typowy tato, zawsze tak miał. Był nadopiekuńczy.
Założyłam kurtkę- Pasuje?
- Jest git- powiedział i otworzył drzwi, a ja wyszłam za nim.
Zamknął dom i weszliśmy do garażu.
Miał wypasione auto.
- Cacko- podsumowałam.
- Dzięki- powiedział z lekkim uśmiechem- Wsiadaj.
Podeszłam bliżej przednich drzwi od strony pasażera i pociągnęłam za uchwyt.
- Ustawiłeś się, co?- spytałam siadając.
Zawsze mieliśmy pieniądze, ale nie sądziłam, że tato mógłby tak dobrze się nimi posługiwać.
- Trochę- powiedział- Miałem dla kogo.
Chyba wiedziałam o co mu chodzi i doceniałam takie wyznanie.
- Miałeś kogoś?- spytałam patrząc przed siebie, właśnie wyjeżdżaliśmy z garażu.
- Miałem- zaznaczył i wykręcił auto na prostą drogę.
*
Jechaliśmy w ciszy i po jakimś czasie zaczęła mi przeszkadzać.
- Mogę włączyć radio?- spytałam zachrypniętym głosem. Kiedy długo nie mówię to robi się taki zachrypnięty i pewnie nie tylko mi.
- Jasne- powiedział szybko.
Uniosłam rękę i pokierowałam ją w stronę radia. Tato miał mnóstwo starych kaset z piosenkami, które bardzo lubił. Miał również płyty CD i jedną z nich postanowiłam włączyć.
Kliknęłam guzik i włożyłam płytę w odtwarzacz i nagle w całym aucie rozległa się muzyka, która okazała mi się być tak dobrze znana, że od razu westchnęła i zaczęłam cicho ją śpiewać.
- Kocham ją- powiedziałam do taty.
- Zawsze ją lubiłaś- stwierdził- Z resztą ja też.
Popatrzyłam na niego i nawet nie byłam w stanie spytać "czemu jesteś taki smutny " bo dobrze wiedziałam czemu.
Na pewno przez tą dziewczynę.
- Czemu nie jesteście razem?- spytałam.
Tato westchnął- Nie chcę o tym rozmawiać- powiedział cicho.
Oczywiście, że to rozumiałam. Ja też odmówiłam mu rozmowy na temat mojego wypadku.
- Jasne- powiedziałam.
*
Po jakiejś chwili byliśmy pod galerią handlową. Otworzyłam drzwi od auta i wysiadając schyliłam głowę.
- To tutaj- powiedział tato.
Uśmiechnęłam się w jego stronę i ruszyłam przed siebie w stronę galerii.
Tato objął mnie ramieniem, jak za starych dobrych czasów.
*Justin*
- Boję się- powiedziałem do brunetki.
- Przestań- klepnęła mnie w brzuch.
Właśnie szliśmy w stronę mojego hotelu.
- Możesz mi teraz powiedzieć po co spotkałaś się z moim ojcem?
- On.. chciał, żebym się z tobą przespała- powiedziała.
- CO?!
Pomyślałbym, że jest debilem, ale ja to po prostu wiedziałem.
- I chciał, żebyśmy poszli razem na dyskotekę, w sensie Ja, ty, on i moja siostra.
- A ty co na to.
- A ja przecież się nie zgodziłam. Wiedziałam, że cała ta akcja jest dla twojej dziewczyny,a poza tym sama mam chłopaka, nie zrobiłabym mu tego.
- Boże- szepnąłem- Nie sądziłem, że aż do tego dojdzie.
- Płacił mi nawet, żebym wyruchała cię w kiblu na tej dyskotece.
- On jest nienormalny. Jest pobudzony, a to nie jest bezpieczne- stwierdziłem.
- Przepraszam, jeśli pomyślałeś, że coś knujemy- stanęła przede mną i popatrzyła mi głęboko w oczy.
- No przestań, to ja przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem.
- Wiesz, że bym tego nie zrobiła.
Uśmiechnąłem się do niej- Znam cię kilka dni, ale wiem, że byś tego nie zrobiła.
Szliśmy dalej w ciszy.
- Chyba muszę cię pożegnać- powiedziała nagle.
- Już idziesz?- spytałem.
- Zbliżamy się do hotelu.
- No tak, cześć- powiedziałem, a ona lekko mnie przytuliła.
- Pewnie się już nie zobaczymy- powiedziała zza moich pleców- Policja złapie twojego ojca i wrócisz do NY.
Nie mogłem powiedzieć jej, że nie nie prawda, bo bym skłamał.
- Tęsknię za nią- powiedziałem- Ale przyrzekam, że nigdy nie zapomnę ile dla mnie zrobiłaś i jak się kiedyś spotkamy, za wszystko ci się odwdzięczę.
- Kochany jesteś- powiedziała odsuwając się ode mnie.
- A ty urocza.
- Cześć- powiedziała oddalając się.
- Pa- powiedziałem z lekkim uśmieszkiem i ruszyłem w stronę hotelu, zostało mi jeszcze kilka metrów do jego wejścia, ale przez szyby mogłem dostrzec coś dziwnego, co bardzo mnie pocieszało.
Podbiegłem do drzwi hotelu i wszedłem do środka. Dwóch policjantów trzymało mojego ojca za ręce, a on krzyczał w niebo głosy. Cała obsługa i klienci zebrali się w jednym miejscu.
- To ty! Syn marnotrawny! Ty mnie wydałeś!- krzyczał. Pierwszy raz widziałem w nim tyle gniewu.
- Może i ja- powiedziałem- Masz za to wszystko co mnie przez ciebie spotkało.
Nagle jego twarz złagodniała, ale dalej był zły.
- Uważasz, że aresztują cię za nic? Weź się zastanów.
Spuścił głowę, ale nie dlatego bo poczuł winę, ale pewnie dlatego, że bolała go od machania nią, w każdą stronę.
- Masz szczęście, że jesteś moim synem, tak to inni by cię zniszczyli. Zapamiętaj sobie, że to dzięki mnie, będziesz dalej żyć.
Żałosny.. przez niego prawie umarłem.
- Idziemy do radiowozu- powiedział jeden z policjantów.
- Przepraszam- zaczepiłem jakiegoś mężczyznę, nie miał stroju policjanta, ale na pewno był osobą, która zapisuje całą sprawę- Gdzie będzie siedział.
- Będzie przebywał w więzieniu w Ohio.
- Rozumiem.
- To pan do mnie dzwonił, tak?
- Bardzo możliwe- powiedziałem.
- Wie pan, że pański ojciec może dostać nawet dożywocie, o tym zadecyduje sąd.
- Oby- szepnąłem.
- Teraz już jest pan wolny. Nikt tu pana nie trzyma.
Te słowa unosiły mnie ku górze, byłem taki szczęśliwy, że mogłem poczuć wolność.
- Dziękuję- szybko rzuciłem i pobiegłem na górę po wszystkie pieniądze, które trzymał tam mój ojciec.
*
Spakowałem wszystko co ze sobą przywieźliśmy. Spakowałem to w jakąś torbę i wyszedłem z pokoju biegnąc na recepcję.
Stanąłem w kolejce, przede mną stały trzy osoby,a reszta dalej stała w holu, byli w wyraźnym szoku, a ja się cieszyłem jakbym ożył na nowo.
Kolejka szybko minęła i przyszedł czas na mnie.
- Chciałem wymeldować się z pokoju- powiedziałem.
- Proszę dać mi kartę.
Wyjąłem z kieszeni kartę umożliwiającą otwieranie drzwi i wręczyłem ją recepcjonistce.
- Już pana wymeldowałam.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia- nie była zbyt miła, ale co mi tam i tak już jej nigdy nie zobaczę.
Pokierowałem się w stronę drzwi, przedzierając się przez ludzi stojących w holu hotelowym, aż w końcu znalazłem się przed wejściem.
Jakie to było wspaniałe uczucie pchnąć drzwi ze świadomością, że zaraz ktoś nie pociągnie cię za ramię i spyta "gdzie idziesz", ale co lepsze, ze świadomością, że nikt nie idzie za tobą.
W końcu mogłem odetchnąć i wciągnąć piękny zapach rzeczy, która nazywała się wolność.
Miałem dużo pieniędzy, a i tak musiałem trochę przeznaczyć, na lot. To, że będę lecieć prywatnym samolotem, nie zmienia faktu, że muszę za niego zapłacić. Najpierw żeby polecieć muszę po niego zadzwonić.
Podszedłem do jakiejś butki obok hotelu. Zawsze w pobliżu hotelów takie się znajdują.
Wykręciłem numer do pilota, który wcześniej leciał do Ohio wbrew mojej woli.
- Halo- zgłosił się.
- To ja Justin- powiedziałem- Chcę, żebyś przyleciał do Ohio i zabrał mnie do NY.
- To potrwa trochę.
- Ile?- spytałem.
- Około jeden dzień.
- No, okej- powiedziałem obojętnie. No tak nie zawsze ma się to co chce.
Odłożyłem słuchawkę i wyszedłem z budki.
Teraz musiałem poszukać sobie jakiegoś hotelu na jedną noc. Zabawne w tym momencie mój ojciec pewnie by powiedział, że musi znaleźć sobie laskę na jedną noc.
Tak bardzo się różniliśmy tatusiu.
Postanowiłem poszukać jakiegoś hotelu, głupio mi było wrócić do tamtego, przed sekundą się wymeldowałem.
Postanowiłem, że popytam jakiś uprzejmych ludzi gdzie znajdę jakiś hotel.
*Emily*
- Podoba ci się ta bluzka?- spytał patrząc na mnie- Trochę wieśniacka- podsumował.
Opuściłam ramiona i westchnęłam- Przestań- pisnęłam- Znajdź lepszą, jak taki mądry jesteś.
- A chcesz się założyć, że znajdę lepszą?
- Dawaj o co?- kiwnęłam głową.
- Kto zrobi kolację- powiedział.
- Spoko- uścisnęłam jego dłoń i je przecięłam drugą ręką.
Zamknęłam za sobą drzwi od przymierzalni i przeglądałam się w lustrze.
I tak ją wezmę.
Jest śliczna, nie wieśniacka.
Po kilku minutach przyszedł mój tato z koszulką na której było napisane "Forget you"
Trafił idealnie, w samo sedno. Nie wiem kiedy popłynęła mi łezka z oczu.
Tato popatrzył na mnie z bezradnością. No tak nastolatka płacząca na widok zwykłego t-shirtu nie beczy tak o.
- Czyli przegrałem?- spytał, a ja pokiwałam głową i zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam po prostu płakać.
Przysięgam, że nigdy jeszcze tak nie uderzyło do mnie to słowo. Popatrzyłam na swoje odbicie i nie mogłam uwierzyć. Kiedy to się stało? Kiedy tak bardzo się zmieniłeś? Kiedy Justin? Czy ja nie byłam w stanie tego zauważyć?
Wyjęłam z torebki waciki i płyn do demakijażu i lekko ocierając wacikiem o twarz zmyłam cały swój rozmazany makijaż. Następnie wyjęłam tusz do rzęs i pomalowałam się na nowo.
- Emi, już się przebrałaś?- spytał tato zza drzwi.
- Już, prawie- powiedziałam ściągając z siebie bluzkę, którą miałam kupić i założyłam swoją.
Otworzyłam drzwi od przymierzalni i wyszłam z niej trzymając w prawej ręce wieszak.
- Czyli bierzemy tą?- spytał.
- Tak- powiedziałam cicho.
- Emi, to aż tak cię boli?- spytał.
Odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam prosto w oczy- To cholernie boli.
Podążyłam w kierunku kasy i położyłam koszulkę na blacie.
- Dzień dobry- przywitała się ze mną sprzedawczyni.
- Dzień dobry- odpowiedziałam.
- To wszystko?- spytała.
Kiwnęłam głową.
Tato poszedł zapłacić, a ja zabrałam już spakowane ubranie i wyszłam ze sklepu.
- Gdzie teraz chcesz iść?- spytał mnie ojciec wychodząc ze sklepu.
- Chyba już nigdzie i tak długo tu chodzimy.
- Czyli jedziemy do domu?
- Tak- stęknęłam- Już chce mi się spać.
- Rozumiem.
Pokierowaliśmy się w stronę wyjścia i tak dużo dziś kupiłam, co było dziwne bo mój nastrój działał zawsze przeciwko mnie.
Wyszliśmy z galerii, a ja poczułam uderzające mnie zimno. Rozwiało mi włosy i pojawiła się gęsia skórka.
- Chyba będę chora- powiedziałam, kiedy poczułam drgawki. Było mi zimno wszędzie, ale nie w twarz. Była cała rozpalona.
- No co ty gadasz?
- A miałam zacząć chodzić od jutra do szkoły- spuściłam głowę.
Co prawda dojazd z domu mojego taty do szkoły trwał więcej niż godzinę, ale autem to było około 50 minut.
- Zobaczymy jak będziesz się czuła rano, okej?
Kiwnęłam głową.
Kiedy byliśmy już coraz bliżej auta czułam coraz większe zimno.
- Wsiadaj szybko, będzie ci cieplej- powiedział tato otwierając auto, a ja szybko wsiadłam do auta.
- Już jedziemy do domu- powiedział odpalając auto.
Trzęsłam się coraz bardziej, czułam to. Nie mogłam uspokoić mojego ciała.
- Nie zatrułaś się czymś?- spytał mój ojciec.
- A czym, jak nic nie jadłam?
- I tutaj mamy punkt kulminacyjny- powiedział- Wchodzimy do domu i od razu idziesz się kąpać, a ja robię ci jedzenie, jasne?
- Okej- kiwnęłam głową, ale wydawało mi się, że nie czułam się źle od braku jedzenia. Może po prostu mnie przewiało.
- Mam w domu jakieś leki to zaraz weźmiesz, a i zrobię ci mleko z miodem, albo nie..lepiej z czosnkiem.
Skrzywiłam się- Tato spokojnie.
- Herbatę z cytryną do tego.
- Może z cynamonem?- spytałam ironicznie.
- A to jest dobre ma przeziębienia?- spytał dość poważnie- Wiesz ja nie jestem lekarzem.
Zaśmiałam się z jego braku wiedzy, ale widziałam jak się starał, a to było na prawdę słodkie.
*
Zajechaliśmy pod dom.
- Wysiadaj szybko i idź się kąpać.
- Przyjęłam.
- Ale to ma być kąpiel, a nie prysznic.
- Tato, spokojnie.
- Dobra, wysiadaj- powiedział szybko i sam wysiadł.
- Masz klucze- rzucił mi na dachem auta, a ja oczywiście ich nie złapałam i musiała ich szukać.
- Znalazłaś?
- Nie bo masz tu tyle śmieci, że ciężko tu cokolwiek znaleźć.
Nachyliłam się jeszcze bardziej, ale było już trochę ciemno i nich nie widziałam.
- Odsuń się- kiedy wstałam nachylił się w to samo miejsce co ja i chwycił ręką.
Ku mojemu zdziwieniu wyjął kluczę.
- Masz i idź do domu- powiedział wkładając mi klucze w ręce.
- Dzięki- ścisnęłam je i pokierowałam się w stronę drzwi.
Ręce trzęsły mi się z zimna i nie umiałam trafić w dziurkę, ale po dwóch minutach udało mi się to.
Wchodząc do domu poczułam wspaniałe ciepło. Mogłabym stać tam cały czas. Było tak ciepło.
Zdjęłam buty i powiesiłam kurtkę na wieszaku.
BRR..
Wbiegłam do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę wkładając pod nią ręce.
OOO
Moje ciało ogarnęło takie przyjemne uczucie, jak podczas pierwszego razu z Justinem.
I znowu on..
I ja niby miałabym nosić bluzkę z napisem "Forget you" Jak ja nie umiem.
Włożyłam korekt w wannie i puściłam gorącą wodę.
- I co Emi, idziesz się kąpać?- spytał ojciec wchodząc do domu.
- Puszczam wodę.
- Dobra to ja idę robić ci kolację.
- Dziękuję - krzyknęłam bo ciągle wydawało mi się, że mnie nie słyszy.
- Nie ma za co skarbie.
Kiedy woda już się nalała, ja zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i rzuciłam je na podłogę. Zawsze tak robiłam, bałaganiłam.
Stanęłam przed wanną i uniosłam jedną nogę ku górze i zanurzyłam w gorącej wodzie.
OOO
Poczułam jak wszystko we mnie się rozluźnia. To było wspaniałe uczucie. Zanurzyłam drugą nogę i stałam przez jakiś czas w wannie patrząc na moje odbicie w lustrze.
- Ale jesteś brzydka- powiedziałam do siebie.
Typowe..
Zanurzyłam się w wodzie i aż zachciało mi się spać,ale zawsze mi powtarzali, że w wannie się nie śpi bo można się zachłysnąć wodą.
Delektowałam się tym ciepłem, tego w tamtym momencie potrzebowałam najbardziej.
Podniosłam jedną nogę do góry, żeby porównać, jak zimno jest w powietrzu i wiecie co?
Było cholernie zimno, szybko zanurzyłam nogę, która już zdążyła się ochłodzić.
- Emi- usłyszałam głos taty i cisze pukanie.
- Tak?- spytałam głośniej.
- Wolisz, herbatę z miodem, czy herbatę z cytryną, czy może mleko z czosnkiem, czy mleko z miodem?- spytał, a ja cicho zachichotałam.
- Wszystko jedno, oby nie czosnek.
- Dobra to w takim razie wolisz: herbatę z cytryną czy z miodem, czy może mleko z miodem.
Wiedziałam, że ciągle by się pytał, gdybym wykluczała po jednym więc postanowiłam od razu powiedzieć, że herbatę z cytryna.
- O kurczę- powiedział- Zapomniałem, że nie mam cytryny.
Zaśmiałam się, Cały tato.
- Mleko z miodem- powiedziałam.
- Dobra, przyjąłem- usłyszałam jak odchodzi spod drzwi i na nowo zanurzyłam swoje uszy w ciepłej wodzie.
W momencie, w której woda staje się zimna, odechciewa ci się w niej leżeć i zdajesz sobie sprawę, że już wyjdziesz marznąć w ubraniach jest idealny.
Wyszłam z wanny i wyjęłam korek wypuszczając wodę.
Ubrałam się w piżamkę i przeczesałam swoje włosy.
- I jak tam kolacyjka?- spytałam tatę.
- Gotowa już od 10 minut- powiedział tato siedzący na kanapie.
- Woda była taka przyjemna, że nie umiałam z niej tak szybko wyjść-tłumaczyłam.
- Spokojnie, też tak mam.
Popatrzyłam na talerz, na którym były kanapki z pomidorem i ketchupem. Dla innych to mogło wydawać się obrzydliwe, ale ja to kochałam od dzieciństwa.
- Pamiętałeś- pokazałam na kanapki.
- I nigdy nie zapomnę- powiedział ściszając telewizor.
Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam rękę w stronę talerz i chwyciłam jedną kanapkę i włożyłam ją do ust przygryzając kawałek.
- Smacznego- powiedział tato. Uwielbiam to robi, zawsze zaczynał do mnie coś mówić, kiedy wiedział, że mu nie odpowiem bo mam za dużo w buzi. Walnęłam go lekko w ramie na co on się zaśmiał.
- Uwielbiam cię wkurzać.
Znacząc różnica pomiędzy moimi rodzicami była prosta. Inaczej traktowali swoje dzieci. Z mamą rozmawiało się jak przystało, czyli jak matka z córką, a z tatą rozmawiało się jak z kolegą.
- Wiem!- krzyknęłam- A ja tego nie znoszę.
- Jaka wrażliwa- zaśmiał się.
- Tato.
- Córko.
Wywróciłam oczami i ugryzłam kawałek kanapki.
- To jak tam w szkole?- spytał z lekkim uśmieszkiem.
To mu się nigdy nie znudzi.
*Justin*
Jakaś miła pani powiedziała mi, że najbliższy hotel jest 5 ulic stąd i nawet powiedziała jak tam dojadę.
Od razu wsiadłem w autobus i dojechałem pod wyznaczony hotel.
Był ogromny. Na prawdę wielki.
Postanowiłem do niego wejść, przecież po to tu jestem.
Ale najpierw podszedłem do budki telefonicznej poinformować pilota gdzie ma po mnie podlecieć. Nie chciałem tracić czasu na jakieś lotniska. Wyruszę z dachu.
Wykręciłem numer.
- Halo?- spytał.
- Podleć jutro po hotel Oregona st. Spillera 25
- Nie trzeba jutro, będę za trzy godziny, czekaj na dachu.
Ucieszyłem się na tą wiadomość im szybciej tym lepiej.
Nie musiałem meldować się w hotelu. po prostu miałem dostać się na dach, przecież to będzie proste.
Obszedłem hotel dookoła w poszukiwaniu drabiny. Znalazłem.
To będzie prawdziwe wyzwanie, hotel ma 13 pięter, a drabina mogłaby się urwać, w każdej chwili.
To mnie nie obchodziło, liczyło się to by wrócić do NY i tyle.
Mam nadzieję, że nie skończę żywotu na tej drabinie, a jak skończę, chcę by ktoś powiedział Emi, że ją kocham, bo wtedy umrę nieszczęśliwy.
--------------------------------------------------------------
PIOSENKA:
JESSIE J- FLASHLIGHT
Hejka oto kolejny rozdział! <3
Nie musicie się obawiać Justin za niedługo
wróci.
Musiałam ich rozdzielić, chciałam, żeby blog
był przez to bardziej intrygujący.
Zostańcie z Emily i Justinem.
Czekajcie na kolejne rozdziały, które
postaram się dodać jak najszybciej się da.
Komentujecie-Motywujecie