wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 40

NOTKA POD ROZDZIAŁEM :)
*Emily*
Była taka śliczna, nie mogłam się na nią napatrzeć. Wtedy przypomniało mi się moje pytanie skierowane do Karie na zajęciach..ona miała racje..jak mogłam pomyśleć, że mogę jej nie pokochać?
- Jesteś taka śliczna- powiedział cicho Justin głaskając ją po głowie.
Co do Justina..spisał się na prawdę świetnie i szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie, żeby kto inny odbierał mój poród niż mój własny wspaniały Justin.
Popatrzyłam na niego, a on od razu na mnie- Uratowałeś mi życie, kochanie- szepnęłam mu w usta.
- A co ty myślałaś, że cię tu zostawię?- również szeptał. W końcu nasze usta złączyły się w pocałunku.
Oboje popatrzeliśmy na nasze dziecko..to wspaniale brzmiało "nasze dziecko"
Widziałam, że Justin ciągle był w szoku i nie mógł opanować łez. Ja jeszcze żyłam porodem i całym tym stresem, na który naraziłam się rodząc w lesie. Tylko kiedy patrzyłam na naszą córeczkę byłam w stanie się uspokoić.
   Usłyszeliśmy w oddali sygnał karetki. Justin szybko pobiegł wskazać ratownikom gdzie jesteśmy, a kiedy przyszli na miejsce, wzięli mi dziecko z rąk.
- Czemu ją zabieracie?- spytałam roztrzęsiona.
- Emi spokojnie nikt nam nie zabiera dziecka, panowie zawiozą nas do szpitala, tak?- złapał mnie za ramiona i mówił do mnie.
- Ale czemu, czy coś jest nie tak?- spytałam zdenerwowana.
- Emily, wejdź do karetki, proszę- Justin pokazał mi na karetkę- Nie martw się niczym- położył mi rękę na plecach jak wchodziłam do pojazdu.
   W karetce, nie pozwolili trzymać mi mojej córki. Ciągle robili jej jakieś podstawowe badania.
- No, no muszę panu powiedzieć, że spisał się pan na medal- powiedziała jedna z kobiet z karetki- Bo to pan odbierał poród, prawda?
- Ja- powiedział dumny ciągle trzymając mnie za rękę.
Właśnie w tamtym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać nad sensem tego. Przecież gdyby to się nie zdarzyło nigdy w życiu, to tak na prawdę nie wiedziała bym czym jest szczęście. TO mam na myśli ten piękny czas jaki spędziłam z Justinem. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny mógł być wtedy obok mnie. Dał mi tyle szczęścia, którego nie zaznała bym od nikogo innego. Był dla mnie kimś na kim zawsze mogłam polegać nie zważając na sytuację. Jest dla mnie osobą, która zmieniła nieświadomie moje życie o 360 stopni. To co tak bardzo daje mi teraz radość, nie zdarzyło by się gdyby Justin nie wszedł w moje życie z wielkim impetem zmieniając je jak rękawiczkę. Tylko jego słowa i dotyk każdego dnia dawał mi wsparcie i odwagę na kolejny dzień. Otoczył mnie troską, której nigdy nie mogłam zaznać u żadnego faceta. Dał mi porządny powód do dążenia do przodu, a poza tym to on uratował naszą córkę. gdybym była wtedy sama, ja i ona dawno byśmy odeszły..
  Karetka wysadziła nas pod szpitalem, a sami zabrali naszą córkę do środka.
- Justin, ja tak bardzo się boję- popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Kochanie, to są tylko badania, nie masz się o co martwić- przytulił mnie do siebie- Wszystko będzie dobrze.
Poszliśmy za lekarzami oni weszli z naszą małą księżniczką do gabinetu, a my czekaliśmy pod nim.
*Justin*
Siedziałem obok Emily i ciągle na nią spoglądałem, już nie jak na wystraszoną nastolatkę, która czasem da popalić..za to jak na kobietę i matkę mojego dziecka. Wiedziałem, że spisze się w tej roli lepiej niż kto inny. Znałem Emily nie wiele..nie wiele na to by już zakładać z nią rodzinę, ale prawda jest taka, że tylko przy Emily czułem, że ta rodzina na prawdę będzie w stanie trzymać się razem. Szczęście jakie dała mi Emily przez najbliższy czas jest nie do opisania. Nasze relacje przez ten czas zmieniły się diametralnie, nasz związek przeszedł wiele prób i każdą z nich przetrwał. Emily wie, że zawsze może na mnie liczyć i, że nigdy jej nie zostawię. Jeśli coś miało by się skończyć i miało by to być moje życie, czy miłość do Emily, to wybrał bym śmierć, bo wiem, że nasza miłość będzie trwała po grób. Nic nie mogłoby sprawić, żeby nasze szczęście prysło jak zły czar. Dawno, dawno temu poznałem wspaniałą dziewczynę, która w niedługi czas tyle wycierpiała się przez takiego człowieka jak ja, jednak kiedy patrzę na Emi, to czuję, że nie ma mi tego za złe. Wiem, że ciężko było jej zaufać mi na nowo, ale doceniam, że była w stanie przełamać się i to zrobić. Czuję się jakbym znał ją całe życie. Kiedyś nasze dusze były jak odległe konstelacje na niebie, teraz jesteśmy dla siebie najbliższymi gwiazdami..
Popatrzyłem na moją dziewczynę, a ona po chwili popatrzyła na mnie. Była wystraszona, trzęsła się z nerwów, a mi krajało się serce gdy musiałem patrzeć jak moje słońce płacze.
Nic nie powiedziałem, bo żadne słowa by ją teraz nie uspokoiły, tylko przytuliłem ją mocno do siebie. Tak by poczuła, że będzie dobrze. Chciałem by usłyszała bicie mojego serca które bije dla dobra naszego dziecka.
***
W końcu z sali wyszedł jakiś lekarz.
- Doktorze i co?- Emily zerwała się do niego jak oparzona.
- Zanim udzielę kilka informacji, muszę wiedzieć kilka rzeczy.
- Jakich?- spytałem.
- Czy państwo są stąd?
- Nie..jesteśmy z Nowego Yorku- odpowiedziała szybko Emily, łapiąc się za brzuch.
 Mówiła, że jeszcze trochę ją boli, ale, że to nie jest nic strasznego.
- Czyli są tu państwo przejazdem?- spytał.
- Moja dziewczyna urodziła nie opodal, kiedy akurat byliśmy w trasie- wytłamczyłem.
- Tak myślałem, że nie są państwo stąd- powiedział lekarz- A kto odbierał poród?
- Mój chłopak.
- Spisał się pan- uśmiechnął się do mnie- A w takim razie, proszę mi powiedzieć, czy dziecko ostatnimi dniami, bądź miesiącami było narażane na stres?
Emily szybko na mnie popatrzyła, wiedziałem, że nie chciała o tym mówić.
- Usiądź kochanie- posadziłem Emi na krześle- A ja wszystko załatwię- posłałem jej ciepły uśmiech.
Złapałem lekarza i odszedłem z nim trochę dalej.
- Mojej dziewczynie niedawno zmarła ważna osoba..wydaje mi się, że to mogło jej zaszkodzić.
- Wie pan..- lekarz podrapał się po głowie- Niestety, ale ma pan racje.
- Co to oznacza?- spytałem spanikowany- Czy ona..?
- Nie.. nie- uspokoił mnie-Wie pan, że dziecko urodziło się za wcześnie? To wszystko niestety spowodowane jest stresem.
Złapałem się za głowę- Czyli co to oznacza?- zadawałem ciągle takie pytanie, bo kompletnie nie znałem się na medycynie.
- Na razie nie mogę powiedzieć państwu nic jak to, że muszą państwo teraz dbać o dziecko jak tylko się da, ponieważ w przyszłości, każde sprzeczki, lub kłótnie, jakieś problemy mogą nasilić poważne depresje. Jeśli dziecko skończy 4 lata, jego emocje powinny się uformować- uśmiechnął się lekko.
- Czyli to oznacza, że ona ma problemy emocjonalne?- coś skumałem
- Stres wywołany podczas ciąży bardzo wpłynął na państwa dziecko, co doprowadziło do przedwczesnego porodu. Teraz rozwój dziecka jest tylko i wyłącznie w waszych rękach- pokazał na mnie i na Emily, która nas nie słyszała- Jeśli dziecko będzie miało odpowiednie warunki do życia wszystko powinno być dobrze.
Odetchnąłem- Ale mi ulżyło.
- Jednak to nie wszystko.
- Jak to?- mina mi zrzedła.
- Dziecko ma wadę serca- powiedział nagle.
- Najpierw mnie tu uspokajasz, a teraz mi mówisz takie rzeczy, panie!
- Spokojnie..dziecko będzie musiało zostać u nas na obserwacji przez tydzień, najlepiej, żeby matka również została. Musimy ja przebadać- popatrzył na Emily.
- Czy..?
- Wada serca u dziecka może być spowodowana podłożem genetycznym, nie może, a raczej jest- poprawił się- Dziecko zostanie u nas w szpitalu, a matka razem z nim. Przez dwa tygodnie dziecko musi być karmione lekiem matki, a potem powiem państwu jak karmić je dalej- popatrzył w swój notes- Niestety nie będziemy w stanie wyleczyć dziecko do końca, ponieważ wadę serca można wyleczyć tylko chirurgicznie.
- Niestety wiem.
- Ale dużo dzieci rodzi się z wadą serca. Co nie oznacza, że trzeba się zaraz tym zamartwiać. Ważne, aby dziecko cały czas było pod nadzorem kardiologa, a w najbliższych miesiącach swojego życia, po prostu lekarza rodzinnego- wytłumaczył mi.
- Dziękuje doktorze.
- Poprosimy pańską dziewczynę na badanie za pięć minut.
- Dobrze.
- Justin..- podeszła do mnie- I co?- spytała przerażona.
- Zaraz zabiorą cię na badania.
- Co z dzieckiem?- złapała mnie za ramiona.
- Posłuchaj..Emily, powiem ci to potem.
- Nie, masz powiedzieć teraz!- nakazała.
- Na pewno?- spytałem patrząc na nią.
- Tak.
- Nasze dziecko przedwcześnie urodziło, się spowodowanym stresem podczas ciąży. Musimy bardzo, ale to bardzo z wielką uwagą o nie dbać do co najmniej 4 roku życia, żeby nie miało problemów emocjonalnych.
Popatrzyła na mnie- Myślałam..-odetchnęłam- Że jej grozi śmierć.
- To nie koniec.
- A co jeszcze?- spoważniała z rozpaczy, a ja kiedy zobaczyłem jej minę, nie mogłem mówić dalej.
- Emily..nie, powiem ci potem.
- Justin, to jest do cholery moje dziecko chcę wiedzieć wszystko!
- Emily, ochłoń.
- Powiedz mi..proszę- załamał jej się głos. Miała racje, musiała wiedzieć o swoim dziecku wszystko.
- Nasza córka ma genetyczną wadę serce, której nie możemy u niej wyleczyć, ale tylko zaleczać. Będzie musiała być pod opieką lekarza rodzinnego, a potem pod opieką kardiologa.
Emily zaszkliły się oczy- To wszystko moja wina? Ja naraziłam ją na ten stres?- popatrzyła na mnie.
- Emily to nie twoja wina- objąłem ją.
- Przepraszam- podeszła do nas pielęgniarka- Muszę panią zabrać na badanie.
Emily pokiwała głową i poszła za pielęgniarką.
- Kocham cie!
- Ja ciebie też - wyczytałem z ruchu ust kiedy się odwróciła. Bałem się o nią, bo była cała roztrzęsiona, ale nie mogłem uczestniczyc w badaniach, z niewiadmoych powodów.
KILKA DNI POTEM
*Emily*
Mała wyglądała wspaniale, codziennie karmiłam ją swoim mlekiem i praktycznie cały czas siedział u nas Justin, do tego podzwonił do moich rodziców i wszyscy się tutaj zjechali, co było dla mnie miłą niespodzianką. Ponieważ byliśmy przejazdem pomiędzy Oklamohą, a Nowym Yorkiem, Justin zatrzymał się w hotelu.
- Co tam kochanie?- spytał Justin kiedy wrócił do mnie z wodą.
- Popatrz, uśmiechnęła się do mnie- Justin nachylił się nad nią.
- A kto to przyszedł, tatuś?- zaczął z nią rozmawiać. Mała praktycznie ciśgle była gdzieś na badaniach i nie było jej z nami, dlatego dopiero dzisiaj Justin mógł ją wziąć na ręce.
- Proszę- podałam mu ją. Justin lekko ją wziął i ułożył na swoich rękach. Momentalnie się rozpłakał. Nie mogłam na nich patrzeć ponieważ ja od razu się wzruszałam. Justinowi na prawdę bardzo zależało na naszej córeczce i kochał ją całym sercem, każdego dnia byłam w stanie zobaczyć to coraz bardziej.
Oddał mi ją.
- Nie chcesz jej trzymać?- spytałam przejęta.
Justin nic nie powiedział tylko wyszedł załzawiony z sali. Zaniepokoiło mnie to, nie wiedziałam, czemu wyszedł i czemu oddał mi córkę tak szybko.
- Co jest z Justinem?- spytała Chels wchodząc do mojej sali.
- Nie mam pojęcia..boję się- powiedziałam.
- Spokojnie.
- Wyszedł ze szpitala?
- Nie, poszedł do łazienki z tego co widziałam- podeszła do mnie- Mogę ja potrzymać?
Pokiwałam głową i podałam jej moją córeczkę.
- Zostaniesz tu z nią na chwilkę, a ja zaraz wracam.
Nie musiałam ciągle leżeć, bo nic mi nie było. Podali mi tylko jakieś leki, ale byłam w szpitalu ze względu na karmienie dzidziusia. A nawet gdybym jej nie karmiła, to bym tu została.
Wyszłam z sali i pokierowałam się w stronę toalet. Stanęłam przed drzwiami męskiej i zapukałam.
- Justin? Możesz wyjść, jak tam jesteś?
Justin wyszedł dopiero po dwóch minutach mojego pukania.
- Kochanie co się stało?- popatrzyłam na niego. Miał całe czerwone oczy- Justin..
- Emily, ja..
- Co się dzieje?
- Głupio mi- zaśmiał się, a ja otarłam mu łzy.
- Powiedz mi- pogłaskałam go po głowie.
- Nie chciałem, żebyś widziała, jak płaczę..
- Przestań..
- Ja..po prostu, nie mogę na nią patrzeć- powiedział nagle.
- Co?- zaszokowało mnie to- Jak to? Czemu?- panikowałam
- Jest taka cudowna, że wzruszam się patrząć w jej małe oczy i przytulając jej małe ciałko- pociągnął nosem- Coś w życiu na prawdę mi wyszło..i to jest ona- mówił cichym głosem
Popatrzyłam na Justina..wiedziałam, że się wzrusza, ale dziecko wywołało na nim wiele pozytywnych emocji.
- Wiesz, że jesteś najwspanialszym ojcem na świecie?- spytałam przytulając go- Wiem, że ona cię bardzo kocha. Mam z nią więź- pokiwałam głową.
- Przekaż jej- popatrzył na mnie, przełykając ślinę- Że jest moim małym promyczkiem, który świeci jak jest ciemno.
--------------------------------
Ważna notka!
Jak wiecie to już ostatni rozdział!
Za niedługo ukaże się tylko epilog.
Powinien pokazać się za niedługo, nic nie obiecuje, ale mam nadzieje, że
zostanie ze mną do końca!
Komentujecie- Motywujecie!

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział. Szkoda że to już koniec. Czekam na epilog. All love ❤

    OdpowiedzUsuń