niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 39

KILKA MIESIĘCY POTEM
*Justin*
Widziałem, że nastawienie Emily trochę się zmienia, już od kilku miesięcy chodzi z Joe do psychologa i widzę, że obu im to pomaga. Przede wszystkim psycholog wytłumaczyła Emily, że to nie jest jej wina, że Megs już z nami nie ma. Emily bardzo długo po śmierci swojej przyjaciółki, była zrozpaczona, codziennie przywoziłem ją na cmentarz..Teraz, rozważa przeprowadzkę, ponieważ bądź co bądź jednak 3 metry pod domem to wszystko się stało.
Próbowałem ją zrozumieć, ale to na prawdę jest bardzo ciężko zrozumieć. Niestety zostało już tylko się z tym pogodzić..nic z tym nie zrobimy.
- Justin, widziałeś może to zdjęcie co tu położyłam?- spytała szukając po kartonach, pewnie tego właśnie zdjęcia.
- Jakiego?- spytałem podchodząc do niej.
- Tego w takiej białej ramce, byłam tam ja i Meggi- spuściła głowę. Podszedłem do niej i ją przytuliłem- To zdjęcie było dla mnie ważne.
- Wiem kochanie, poszukamy go- pocałowałem ją w czoło.
Zaczęliśmy szukać po całym domu białej ramki, przecież gdzieś musiała być. Zauważyłem, że Emi zaczyna panikować.
- Przestań kochanie znajdzie się- powiedziałem, żeby ją uspokoić, ale na marne..przecież nie znałem Emi od dziś. Bałem się tylko, że już nigdy nie zazna spokoju.

*Emily*
Z Justinem postanowiliśmy, że przeprowadzimy się do Oklahomy. Kiedyś byłam tam z rodzicami u mojej ciotki, strasznie spodobało mi się Oklahoma City i mam nadzieje, że Justinowi też się spodoba, bo podobno tam nie był nigdy w życiu. Moi rodzice musieli się z tym pogodzić..wiedziałam, że zostawiam bliską mi rodzinę w Nowym Yorku, a sama jadę do innego stanu. Postanowiłam też, że regularnie będę się tutaj transportować, żeby ich odwiedzać i przy okazji odwiedzać moją Meggi.
Co do Joe..ciężko było mu się pozbierać po jej śmierci. Rozmawiałam z nim na poważnie, powiedział, że zakochał się w niej i tego dnia wieczorem miał posunąć się o krok na przód..Najbardziej boli go to, że nie zdążył powiedzieć jej najważniejszego.., że ją kocha. Jednak ja wiem, że ona o tym wiedziała od dawna no i mam nadzieję, że Joe również zdaje sobie sprawę z tego, że Megs czuła do niego coś więcej.
Okazało się, że kilka godzin przed śmiercią, Joe i Meggi faktycznie robili biżuterię, chcieli przeznaczyć ją na szczytne cele pomagające osobą, które są nękane przez przestępców..to wszystko był pomysł Megs. Chciała mi pomóc i zależało jej tak bardzo, że postanowiła oddać za mnie życie..mogłam to być ja bo ona miała prawo być jeszcze szczęśliwa.
***
Po kilkunastu minutach szukania ramki, w końcu się znalazła, zapomniałam, że wsadziłam ją do podręcznej torby by Meggi zawsze była przy mnie.
- Gotowi?- spytał Joe. A no właśnie..Joe? Postanowił, że zapisze się do policji tutaj w Nowym Yorku, żeby pilnować ludzi, który są niecnymi przestępcami uciekającymi z więzienia. Wydaje mi się, że tak Joe chcę zapobiec kolejnych takich sytuacji, która wzburzyła nami wszystkimi. To na prawdę jedna z jego lepszych decyzji.
- Tak gotowi- odpowiedziałam. Joe odwodził nas na stacje.
- Stary- Justin odwrócił się w jego stronę- Fajnie się z tobą mieszkało- klepnął go po ramieniu.
- To w końcu były nasze plany- powiedział kładąc mu rękę na ramieniu- Nie mogły się nie sprawdzić- zrobił smutną minkę.
- Będę tęsknił- Justin przytulił się do niego, a on do Justina- Znaczy- poprawił się- Nara stary..
- Wiesz, że jeszcze zawozi nas na staje?
- Zawsze jest dobry moment na czułość- Joe ją pouczył.
***
O wiele bardziej wolałabym wyjechać przytulając Meggi na pożegnanie..Nie było jej tutaj i to chyba zabolało mnie najbardziej..
- Idziemy kochanie?- spytał Justin obejmują mnie ramieniem. Staliśmy na peronie.
- Pa Joe- powiedziałam przytulając go. Na peron przyjechali moi rodzice i Chels- Cześć mamo- przytuliłam mamę- Cześć tato...Cześć Chels. Będę do was dzwonić- zapewniłam ich - Ale wy obiecajcie mi jedno.
- Co chcesz kochanie- mama złapała mnie za ręce.
- Odwiedzajcie Meggi tak często jak będziecie mogli i pozdrawiajcie ją ode mnie- popatrzyłam na mamę.
- Obiecuje kochanie- pogłaskała mnie po głowie, a następnie przytuliła mnie do siebie.
  Po pożegnaniu ruszyliśmy w odpowiednia stronę. Autobusem będziemy jechać długo, nie to co samolotem, ale nie chciałam ryzykować wsiadając w ciąży do samolotu.
***
- Jak dalej tak będzie jechać po dziurach to w końcu urodzisz- Justin zaśmiał się dotykając mnie po brzuchu.
- Weź mnie nawet nie denerwuj- odwróciłam głowę, patrząc za okno, była już noc, a mi się ani trochę nie chciało spać.
Skrzywiłam się kiedy nagle zabolał mnie brzuch.
- Emily co jest?!- Justin zaczął dramatyzować.
- Cicho- złapałam go za rękę i przyciągnęłam dalej się krzywiąc- Daj mi rękę- powiedziałam, a kiedy wykonał moje polecenie zaczęłam ściskać jego rękę. Justin nawet nie zajęknął z bólu.
- Emily czy to..?- zestresował się.
- Nie to tylko skurcz- uspokoiłam go kiedy mi już zaczęło przechodzić, nawet puściłam jego rękę.
- Ale mnie wystraszyliście- Justin złapał się za serce.
- Spokojnie, kochanie- pogłaskałam go po policzku. Pocałowałam go w usta, planowałam, że to będzie lekki pocałunek, ale Justin zaczął całować mnie namiętniej i namiętniej. Wydawało mi się, że to wyglądało tak jakbyśmy mieli się zjeść.
Nagle autobus zahamował i zgasł.
- Przepraszam państwa..autobus się zepsuł proszę wyjść z autobusu i poczekać na następny- powiedział kierowca po kilku minutach.
- To chyba jakiś żart!- wstałam i chciałam wyjść. Tak się zdenerwowałam, że bardziej to już nie mogłam. Justin wyszedł razem ze mną. Wziął nasze torby i wyszedł na zewnątrz.
- Jestem taka zła, że nawet nie mogę tego opisać, jesteśmy na jakimś zadupiu Justin!- wrzeszczałam.
- Emily co ja mam poradzić?!
- Idę się przejść- rzuciłam i poszłam w głąb jakiegoś czarnego lasu.
- Emily!- Justin pobiegł za mną i złapał mnie za rękę.
- Chcę się przejść i tak będziemy musieli czekać 3 godziny.
   Poszliśmy na spacer, weszliśmy w głąb lasu. Okazało się, że tam znajduje się fajny stawik i można tam oglądać gwiazdy. Usiadłam Justinowi między nogami na trawie i wtuliłam się w niego.
- Kocham cię- powiedziałam do niego zamykając oczy.
- Ja ciebie też skarbie- pocałował mnie w głowę.
- Pamiętasz jak to z nami było na początku?- zaśmiałam się.
- Tego się nie da zapomnieć- Justin też się zaśmiał.
- A teraz popatrz..spodziewamy się dziecka, jesteśmy razem- wtuliłam się w niego mocniej i poczułam, że Justin przyciska mnie do siebie.
Nagle poczułam mocny skurcz w brzuchu szybko się podniosłam.
- Znowu skurcz?- spytał Justin, ale ja nie byłam w stanie niczego powiedzieć.
- Justin..
- Co się dzieje?- zestresował się i od razu stanął nade mną.
- Zaczęło się, odeszły mi wody!- Zaczęłam krzyczeć.
- Ja pierdole- złapał się za głowę.

*Justin*
- Nie mam zasięgu po nikogo nawet nie zadzwonię!- krzyczałem zdenerwowany, a Emily próbowała złapać oddech, ciągle jej pomagałem. Ściskała moją rękę. Coś tam z tych lekcji wyniosłem, ona w takich momentach o tym zapomniała. Jak kazałem jej przybrać odpowiednią pozę i brać równe oddechy.
Emily ciągle krzyczała z bólu.
- Idę po pomoc- zerwałem się, ale Emi mnie zatrzymała- Nie mogę cię zostawić!- zdałem sobie z tego sprawę.
- Justin..ty..- krzyczała co chwile.
- Emily to za daleko nie dojdziesz tam, a ja ciebie tu nie zostawię.
- Pomóż mi to tak boli!- pociągnęła mnie za kołnierz.
Co chwile stękała, krzyczała i wołała moje imię pomimo tego, że ciągle byłem obok.
- Justin..ja czuje, że już..czas!- krzyknęłam rozchylając nogi.
Wiedziałem, że wtedy mogłem zrobić tylko jedno..odebrać poród.
Powoli zdjąłem Emi spodnie i popatrzyłem ostatni raz na moją dziewczynę.
- Trzymam za was kciuki- powiedziałem, a ona lekko uśmiechnęła się przez krzyk.
***
- Nie mogę!- krzyczała- Nie urodzę tego dziecka, umrę tu!- wrzeszczała jak opętana.
- Emily przestań!- denerwowała mnie. Zamiast skupić się na porodzie to ciągle waliła takie farmazony.
- Ja nie dam rady! Czuje to!
- A ja czuje, że się nie starasz! Przyj!
***
Emily przyłożyła się do działania. Kiedy zaczął się poród nawet nie mogłem myśleć o tym, żeby lecieć po pomoc.
Emily była wykończona leciała już druga godzina porodu. Nikt nas nie szukał bo byliśmy bardzo daleko, a poza tym przerwa miała trwać trzy godziny, więc mieli nas gdzieś.
- Justin- zaczęła płakąć- Leże tu dwie godziny i tylko krwawię, nawet nic się nie dzieje.
- Posłuchaj jak jeszcze raz coś takiego powiesz to urodzę za ciebie!
- Ale..
- Nie, "ale"..zrób to dla naszego dziecka i dla siebie.
***
Mijała czwarta godzina porodu, Emily osiągnęła już idealne warianty porodu. Nas dalej nikt nie szukał. Może nawet pojechali bez nas..wcale bym się nie zdziwił.
- Justin!- kiedy krzyczała moje imię szło jej o wiele lepiej.
- Krzycz! Krzycz na mnie!
- Justin!
- Teraz właśnie cię z zdradzam!
- Przestań!
O dziwo to zadziałało.
***
- Nie mogę- załamała się i zaczęła płakać to było coś czego się bałem.
- Emily już prawie!- byłem cały spocony, ale Emily wyglądała tak jakby spociła się za pięciu wujków, dziecko i mnie. Była wyczerpana.
- Nie mogę- poddała się.
- Przestań! Nie wygłupiaj się!
Emily popatrzyła na mnie, a ja na nią. Miałem łzy w oczach, było mi szkoda Emily, widziałem, że to ją wykończyło, ale niestety musiała to przecierpieć.
***
- Ostatni raz!- Emily posłuchała mnie i w końcu nam wyszło- Nie mogę uwierzyć..- powiedziałem.
Emily uśmiechnęła się bo już mogła odetchnąć- Co się stało?
- Wyszło nam..na prawdę daliśmy radę- zacząłem płakać.
Zdjąłem swoja koszulkę i owinąłem w nią dziecko, ciągle podziwiając to maleństwo, które jest tylko i wyłącznie nasze.
Po przecięci pępowiny, zostawiłem Emily z maluchem i szybko próbowałem chodź trochę się cofnąć, żeby złapać zasięg. Kiedy zobaczyłem na telefonie, że mam już dwie kreski poczułem, że to mój dzień.
Kiedy pogotowie odebrało i powiedziałem o zaistniałej sytuacji od razu wysłali karetkę, a ja wróciłem do Emily.
Podszedłem do niej, było oparta o drzewo, sam pomogłem jej się tak usytuować, trzymała na rękach naszą córeczkę. Usiadłem obok niej, nawet nie wiem w którym momencie łzy leciały mi tak wielkie jak groch..popatrzyłem na tą małą i na Emily, wiedziałem, że to są moje najukochańsze dziewczyny pod słońcem.
- Dałaś radę kochanie- pocałowałem ją po głowę.
- My daliśmy- powiedziała cicho.
---------------------
Oto kolejny!
No właśnie nastąpił ten wyczekiwany przez naszą parę moment.
Piszcie co sądzicie.
Komentujecie- Motywujecie

1 komentarz:

  1. Jeju jak super. Jest i mała Bieber 😀 Czekam na next. All love ❤

    OdpowiedzUsuń