*Emily*
Leżałam i wpatrywałam się w biały, blady sufit. Co miałam mu powiedzieć, ej sorry po tak długim czasie po prostu nie umiemy się zabezpieczać, a on co by powiedział? "spoko mamy 18 lat jeszcze się nauczymy".
- Jak ci się podobało kochanie?- spytał Justin kładąc na mnie rękę.
- Zauważyłeś coś dziwnego?- spytałam nagle.
- Nie masz na sobie ubrań- poruszał brwiami- Ale to chyba nie jest dziwne.
Klepnęłam go, żartował sobie bo nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Przestań.
- Co jest?- spytał zdziwiony.
- Coś jednak powinno być ubrane!- wrzasnęłam.
- No nie mów, że ja- zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Nie, ale twój kolega tak- Justin podniósł kołdrę i popatrzył się w dół.
- O Kurwa- skomentował..typowy Justin.
- I co tyle masz do powiedzenia?- spytałam zdenerwowana.
- Emily..co mam ci powiedzieć?
- Najlepiej sobie zażartuj bo to najlepiej ci wychodzi- burknęłam i podniosłam się z łóżka. Zrobiłam nad nim krok i poszłam do toalety. Tak na prawdę nie chciałam z niej skorzystać..właściwie nigdzie nie jest zapisane, że jak tylko raz się nie zabezpieczyliśmy to będziemy mieć dziecko prawda?
- Emily..- powiedział cicho Justin- Wyjdź do mnie, porozmawiajmy.
- Chyba chciałeś powiedzieć POŻARTUJMY- warknęłam.
- Emily, czy wyglądam na kogoś kto sobie żartuje.
- Zostawię to bez komentarza.
- Wyjdź stamtąd!
Wstałam z toalety i otworzyła powoli drzwi- Robię to tylko dlatego, że już nie mam ochoty siedzieć w toalecie, jak coś.
- Ubierzemy się, zejdziemy na dół i porozmawiamy okej?
- No dobra- w sumie miał rację, po co robić dramat jak jeszcze nic się nie stało. POdeszłam do szafy i wzięłam jakiś szlafrok, na pewno był Karie, miałam nadzieje, że się nie obrazi, że go pożyczyłam.
Justin założył na siebie wczorajsze ubrania, po chwili doszłam do wniosku, że ja mogłam zrobić to samo..nie ważne.
Wyszłam z pokoju i zeszła po schodach w dół, a Justin szedł ciągle za mną.
- Herbaty ci zrobić?- spytał, widziałam w jego oczach, że było mu niezręcznie.
- Tak- uśmiechnęłam się lekko.
Justin zniknął gdzieś w kuchni, a ja usiadłam na kanapie, jedyne co mnie zastanawiało to gdzie jest Joe i Karie i w sumie to tylko tyle..
- Proszę- Justin wszedł z dwoma kubkami do pokoju i postawił je na stole.
- Gdzie oni są?- spytałam po chwili.
- Kto?
- Karie i Joe.
Justin westchnął- Za długa historia..opowiem ci kiedy indziej.
No tak..jak zwykle "opowiem kiedy indziej" w rezultacie w końcu dowiem się o tym od innych przypadkowych osób, albo w wiadomościach DŁUGA historia.
- Czy to coś poważnego?- spytałam po chwili.
*Justin*
No przecież nie mogłem jej powiedzieć "twoja matka przespała się z Joe" nie mogłem.
- Mówię, że jest długa..nie jest to takie ważne- skłamałem, ale za wszelką cenę nie chciałem by to zauważyła.
- Skoro tak mówisz- wzruszyła ramionami i wzięła kubek do rąk.
- Może porozmawiajmy o nas- zacząłem.
- Justin..-zaczęła- Z nami jest wszystko w porządku.
- No tak, ale ta sytuacja chyba źle wypadła.
- To był tylko raz, co nie oznacza, że od razu zajdę w ciążę- uśmiechnęła się lekko.
- Ah ta, 10 minut temu nie byłaś taka spokojna.
- Ale w końcu to zrozumiałam.
- Czyli wszystko jest w porządku?- chciałem się upewnić.
- Nie..tego nie powiedziałam- wzięła łyka herbaty.
- Nie rozumiem, przed chwilą byłaś taka spokojna- pokiwałem głową.
- No dobra, a co jeśli jestem w ciąży, interesuje cię to trochę?- spytała z wyrzutami. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
- Emily..znowu się zaczyna?
Emily wstała- No co się zaczyna?
- W takim razie poczekamy kilka tygodni i kupimy test ciążowy, dobrze?- chciałem ją uspokoić.
Popatrzyła na mnie z opanowaniem, udało mi się ją uspokoić.
Pokiwała głową, biorąc łyka herbaty.
- Teraz mi powiedz jak tam z twoją mamą?- spytałem, choć wiedziałem jak jest.
- No, a jak może być?- spytała zawiedziona.
- Moż..- zacząłem, ale Emily mi przerwała.
- Chcę się iść wykąpać- powiedziała wstając z kanapy.
- Ale..-wstałem za nią.
- Nie, Justin- machnęła ręką wchodząc po schodach.
- Iść z tobą?- spytałem miło.
- Nie- uśmiechnęła się lekko- Nie mam nastroju.
Popatrzyłem na nią, jak wchodziła na górę, może faktycznie powinna zostać sama.
- Wołaj mnie jakby było coś nie tak!- krzyknąłem za nią, jednak nie otrzymałem żadnej odpowiedzi z jej strony.
W głowie miałem już pewny plan, potrzebowałem tylko telefonu i pięciu minut z dala od Emi. Wyszedłem na tarasik i usiadłem na krześle, wyciągnąłem telefon z kieszeni i szybko go odblokowałem ciągle rozglądając się czy Emily nie pojawiła się przypadkiem w salonie.
Wykręciłem numer.
- Halo?- spytałem cicho- To ja Justin.
- JUSTIN?!- krzyknęła Chels.
- Tak to ja- zaśmiałem się.
- Ale co..jak ty? JUSTIN?!- nie mogła uwierzyć..no tak żyła w przekonaniu, że mnie nie ma.
- Chels, mam do ciebie prośbę.
- Pewnie chcesz, żebym pomogła ci z Emily, bo właśnie wróciłeś, tak?- mogłem wyczuć w jej głosie lekkie poddenerwowanie, ale mimo wszystko brzmiała bardzo łagodnie.
- Nie, nie o to chodzi.
- A o co?- spytała zdziwiona.
- Ja i Emily się już pogodziliśmy, ona właśnie się kąpie- powiedziałem, a w brzuchu poczułem takie ciepło na te słowa.
- JAK TO?! Przecież ty..
- Ja jej nie zostawiłem Chels, myślałem, że chociaż ty to wiesz.
- Ja to wiedziała od początku do końca- powiedziała ciepło- W takim razie w czym mam ci pomóc?
- Mieszkasz z mamą, tak?- spytałem.
- Nie ma wyjścia- słyszałem w głosie Chels, że też ma dość swojej mamy.
- Gdzie mieszkacie teraz?- przyciszyłem ton.
Chels podała mi dokładny adres swojego zamieszkania, zapisałem go i schowałem do tylnej kieszeni spodni.
- Dzięki ci jeszcze raz- powiedziałem- Pa.
- Nie no nie ma za co, cześć- rozłączyła się.
Wszedłem do salonu jakby nigdy nic, szybko się rozglądnąłem po całym salonie i kuchni, czy nigdzie nie ma Emily, ale po pewnym czasie usłyszałem lejącą się wodę pod prysznicem, co oznaczało, że jeszcze nie wyszła z łazienki. Usiadłem na kanapie i zacząłem bawić się na swoim telefonie, napisałem do Joe.
" Stary, gdzie jesteś?"
Po chwili usłyszałem sygnał i zakręcenie wody przez Emi, mimo wszystko wiedziałem, że będzie tam siedzieć jeszcze 30 minut jak nie więcej..babskie sprawy.
" Na Malediwach "
Oczy mi wyszły za zewnątrz, poczułem to bo zaczęły mnie piec.
" Na Malediwach?!"
" Słuchaj Justin, musiałem sobie to przemyśleć i wiesz do jakiego doszedłem wniosku?"
" No oświeć mnie"
" Nie potrzebuje Karie do szczęścia"
Nie mogłem uwierzyć w to co mówi, na pewno ten idiota też nie mógł uwierzyć w to co pierdoli.
" 6 miesięcy temu, każdy kto by ci tak powiedział to dostał by w ryj"
" Ja dostałem w ryj od życia"
Musiał być najebany. Po czym to poznałem? Sadził totalne pierdoły o życiu.
" Przestań"
" To nie ja powinienem przestać, tylko nasze sumienie powinno przestać"
" Joe jesteś debilem"
" BYŁEM debilem, dopóki nie schrzaniłem siebie do końca"
" Dokładnie tak"
" Tylko życie może nam pokazać jaka jest prawda"
Zablokowałem telefon. Nie miałem ani czasu, ani ochoty na pogawędkę o życiu. Mimo wszystko, że Joe jest moim najlepszym kumplem, od zawsze można było z nim robić totalnie wszystko, bo był na maksa odjechanym gościem, tak dzisiaj nawet nie umiem z nim porozmawiać.
- Justin!- krzyknęła Emily- Chodź tu szybko!
Zerwałem się jak wariat i wbiegłem po schodach prosto pod drzwi łazienki.
- Co się stało?!
- Pająk!
Westchnąłem..no tak, to przecież zawsze jest tylko pająk.
- Emily- wpadłem do łazienki ze śmiechem i ujrzałem moją dziewczynę stojącą na jednej nodze na muszli klozetowej owiniętą ręcznikiem.
- Weź go!- pisnęła.
Popatrzyłem na niego i wziąłem na rękę.
- Popatrz jaki śliczny- przybliżyłem go do niej jednak ona pisnęła tak głośno, że zdziwiłem się, że ten pająk jeszcze był w stanie się ruszać.
- WEŹ GO!
- Spokojnie, spokojnie. Chodź idziemy pajączku- powiedziałem do niego i wyszedłem z łazienki. Otworzyłem okno i wypuściłem go przez nie.
- Poszedł sobie?- podeszła do mnie z miną psiaczka. Była ta bardzo wystraszona jakimś pajączkiem.
- Poszedł sobie, już jest okej- zaśmiałem się i pocałowałem ją w główkę.
- To dobrze- przytuliła się do mnie, a ja objąłem ją ramionami.
- Ile zajmie ci to szykowanie?- spytałem po chwili kołysania się z nią.
- A co?- spytała odchylając się lekko.
- Zabieram cię gdzieś.
- Justin ja nie mam dzisiaj sił..- narzekała.
- To jest super ważne.
- Super super?
- Super super.
- Musimy?- zrobiła minkę zbitego pieska.
- To wyższa konieczność.
- Dobra..- powiedziała po chwili ciszy- Robię to tylko dla ciebie.
- Wspaniale- pocałowałem ją w usta, a ona odwzajemniła mój pocałunek.
- Pamiętaj tylko dla ciebie- pokiwała palcem.
- Zapamiętam- pocałowałem ją ponownie.
*Emily*
Justin zamknął za sobą drzwi od auta i odpalił.
- Gdzie jedziemy?- spytałam po chwili.
- Do takiego mojego jednego kolegi.
- Ah, okej- pokiwałam głową patrząc przed siebie.
- Spokojnie, nie uprowadza cię- zapewnił.
- No Justin..-popatrzyłam na niego..co on myślał, że po tym wszystkim ja śmiała bym tak myśleć?
Po 30 minutach jazdy, byliśmy już na miejscu.
- Wysiadaj księżniczko- szepnął do mnie po czym sam wysiadł z auta.
- To tutaj mieszka?- spytałam poprawiając swoją sukienkę.
- Tak tutaj- Justin podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Stanęliśmy pod drzwiami, a Justin pewnie zadzwonił do drzwi, po chwili ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyła Chelsea.
- O co chodzi?- spytałam zdezorientowana.
- Spokojnie- chciał mnie uspokoić kiedy ja próbowałam wyrwać się spod jego ręki.
- Justin, po co ten teatrzyk?!
- Porozmawiajmy Emily- powiedziała cichutko Chels..od dawna nie słyszałam jej cichutkiego głosiku. mogę powiedzieć, że mnie urzekł. Popatrzyłam na Justina, wiedziałam, że się o mnie martwił i dlatego to wszystko zrobił.
- No dobrze- powiedziałam, a Chels zrobiła nam miejsce w przejściu. Wchodząc do domu rozglądałam się na boki i do góry.
- Wow, nieźle się urządziliście- powiedziała to bardzo szczerze.
- Wszystko zasługa mamy- powiedziała dumna siostra.
- Zawsze miała dobry gust- szepnęłam pod nosem. Justin prowadził mnie ciągle obejmując mnie.
- Usiądzie, mama zaraz powinna być- powiedziała pokazując na kanapę.
- Mama?!- uniosłam się, bo przestraszyła się na tą wieść.
- Emily, usiądź, chłoń, Przecież i tak to by kiedyś nastąpiło- próbował mnie uspokoić. Odetchnęłam.
- Kiedy ma być?- spytałam.
- Nie wiem- powiedziała Chels wychylając się w celu popatrzenia na zegarek- Może jakoś za 10 minut.
Minuty płynęły tak szybko..Chels przyniosła jakieś ciasto i herbatę, ale wątpię, żeby zachciało mi się jeść.
- Chels już jestem- powiedziała mama wchodząc do domy, a my z Justinem od razu wstaliśmy- Ale t..- przerwała kiedy nas zauważyła.
- Hej mamo- wykrztusiłam.
- Emily- popatrzyła na mnie i podeszła bliżej.
- H-e-j- mówiła z jakąś gulą w gardle po prostu się wzruszyłam.
- Córeczko- wybełkotała, widziałem, że było jej przykro i, że bardzo cieszyła się z mojego przyjścia. Przytuliła mnie, a ja ją.
- Jak dobrze cię widzieć- powiedziałam w końcu.
- Ciebie tak samo- pogłaskała mnie po plecach.
Kiedy przestałyśmy się przytulać usiadłyśmy obie przy stoliku, ja ponownie zajęłam miejsce obok Justina, mama zaś usiadła na przeciwko mnie.
- Co was sprowadza?- spytała szczęśliwa.
- Justin zdobył cudem wasz adres i mnie tu przywiózł- powiedziałam z lekkim uśmiechem, wtedy Justin nachylił się nad stołem i wyciągnął rękę do Chels, która przybiła mu piątkę.
- Czyli to wy cwaniaki?- spytałam rozbawionym głosem.
- No, a kto?- pokazała na siebie Chels.
Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Stęskniłam się za wami- powiedziałam patrząc na zmianę na moją mamę i siostrę.
- My za tobą też- złapała mnie za rękę Chels.
- Jak się wam układa?- spytała mama patrząc na mnie i Justin.
Justin objął mnie- Emily jest wspaniała.
- W końcu się odnaleźliśmy- popatrzyłam na niego, a on lekko pocałował mnie w głowę.
- Jesteśmy uroczy- westchnęła po chwili Chels, a my oboje na nią popatrzyliśmy z uśmiechem.
Siedzieliśmy chyba tak razem przez 2 godziny, atmosfera była wspaniała, dowiedziałam się jak tam u Chels, mama zrobiła pyszny posiłek, rozmawialiśmy na temat tego, że chcę wrócić do szkoły i tak na prawdę o wszystkim i o niczym. Niestety..czułam, że zaraz to popsuję.
- Mamo mam do ciebie pytanie- powiedziałam biorąc łyka soku.
- Słucham cię.
- Ale proszę, żebyś nie zareagowała gwałtownie, okej?
- Postaram się.
- Powiedz mi, co robiłaś u Joe?
- Emily..
- Nie, powiedz mi to- nakazałam.
- Musimy niszczyć ten nastrój?
- Musimy- powiedziałam dość poważnie. Poczułam jak Justin poprawia się na kanapie.
- Emi..- szepnął.
- Nie Justin- powiedziałam do niego i zwróciłam się do mamy- Powiedz mi natychmiast co robiłaś ostatnio u Joe?!
- Z niczego nie muszę ci się tłumaczyć!- wstała.
Popatrzyłam na Chels i Justina, zachowywali się co najmniej dziwnie.
- Może mi ktoś to do cholery powiedzieć?!
Matka podeszła do okna i odwróciła się do mnie plecami.
- Mamo!- wrzasnęłam.
- Serio chcesz wiedzieć?!
- Chcę wiedzieć wszystko. Dlaczego sprzedałaś dom, czemu byłaś u Joe. Wszystko!- wrzeszczałam. Już miałam dość znoszenia tych ciągłych tajemnic.
- Ja i Joe mieliśmy..- zamilkła.
- No co mieliście?!
- Mieliśmy mieć dziecko!- krzyknęła przez płacz.
Stałam jak odębiała.
- Dziecko? Jak to- poczułam, że z szoku mrugnęłam tylko jednym okiem.
- Tak dziecko- spuściła głowę.
- Kurwa- szepnęła- Jakie dziecko?! I jak to mieliśmy?!
- Sprzedałam dom..
- No tyle to wiem, a co było dalej?!
- Słuchaj mnie! Nie wrzeszcz na mnie- nakazał mi.
- Będę bo mam do tego powody!
- Sprzedałam dom bo musiałam mieć na aborcję! Usunęłam je!
- Zwariowałaś!- skomentowałam to tylko jednym słowem.
- Musiałam to zrobić!
- Wiesz ile osób chciało by mieć dziecko?! A ty je po prostu tak usunęłaś?!
- Emily przestań..- chciała się uspokoić.
- No co Emily?! Nie można tego było inaczej załatwić?! Wiedziałaś na co się zdajesz? Jak to będzie wyglądać?!
Widziałam, że moja mama bardzo się zdenerwowała.
- Tak wiedziałam, bo ty też miałaś być usunięta, ale nie wyszło!- wykrzyczała, a ja jak to usłyszałam poczułam, że moje życie się po prostu zawaliło..moja własna matka nie chciała bym przyszła na świat. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- Mamo- usłyszałam ciszy szept Chels, ona też była w szoku.
Słyszałam jak Justin wstał z kanapy i chciał mnie złapać, jednak ja zrobiłam szybki unik i wybiegłam z domu. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać..chciałam tylko na chwilę być sama. Kiedy wybiegłam z domu zaczęłam głośno wyć, mimo wszystko biegłam przed siebie. Po chwili upadłam na ziemie..nie miałam siły.
- Emily!- słyszałam jak Justin za mną krzyczy. W końcu podbiegł do mnie i opadł obok.
- Całe pieprzone 18 lat, myślałam, że mnie kochali!!- krzyczałam tak mocno, że moje gardło po woli nie chciało ze mną współpracować- Ona chciała się mnie pozbyć!!
- Nie chciała, uwierz mi- przytulił mnie.
- Jak to kurwa?!! wierzysz w to co mówisz do cholery?! Przed chwilą mi to powiedziała!- zanosiłam się płaczem.
- Powiedziała to pod wpływem nerwów.
- Nie broń jej kurwa, nie broń jej!!- wstała, chciałam iść przed siebie, ale poczułam jak robi mi się miękko pod stopami.
- Emily, pojedziemy do domu- Justin złapał mnie i zaprowadził do auta.
- Emily!- usłyszała krzyk mojej matki.
- Zostaw mnie- powiedziałam oszołomiona. Jakbym dostała jakiegoś paraliżu.
- Nie chciałam usunąć cię tak o..
- Niech pani na prawdę ją zostawi- powiedziałam zdenerwowany Justin.
- A jak mnie chciałaś usunąć?!- wrzasnęłam nagle..paraliż przeszedł.
- Nie chciałam mieć dziecka z obcym facetem..
- Jak to ?! Tato jest obcy?!
- Twój tato..nie jest twoim ojcem.
Popatrzyłam na nią..była fałszywa..jak jakaś dziwka.
- Jesteś najgorszą osobą jaką kiedykolwiek mogłam zobaczyć na swoje oczy..brzydzę się tobą- wysyczałam i wsiadłam do auta.
Całą drogę Justin głaskał mnie ręką po udzie, a ja wyłam jak jakaś orka..nie mogłam pogodzić się z tym, że mój kochany tatuś nie jest moim biologicznym tatą.
Siedzieliśmy razem na kanapie, ja płakałam Justinowi w ramie, a on głaskał mnie po włosach.
- Może chcesz iść spać Emi?- wiedziałam, że nie rozumiał tej sytuacji, ale się starał,on i Meggi to jedyne osoby na które teraz mogę w ogóle patrzeć.
- Prawie się z nią pogodziłam! A ona mi z takim czymś- dukałam.
- Emily..- pogłaskał mnie.
- Czemu jesteś taki niewzruszony?- spytałam nagle oddalając się.
Widziałam w jego oczach coś czego jeszcze nie wiedziałam nigdy odkąd go znałam.
- Wiedziałeś o tym?- spytałam.
Justin westchnął- Joe mi to powiedział- podrapał się nerwowo po głowie.
Nic mi nie powiedział..przecież związek opiera się na braku tajemnic.
- Wolałem, żebyś sobie sama z nią to wyjaś..
- I chodziło ci o taką sytuacje?- spytałam patrząc na lewo.
- Nie- złapał mnie za ramie, ale ja się wyrwałam- Wiesz jak mnie boli serce kiedy widzę, że płaczesz? Nie zrobiłem tego celowo, kochanie.
- Wiesz..nie chcę się i z tobą dzisiaj pokłócić. Serio idę spać.
- Emily- złapał mnie.
- Zostaw mnie- wyrwałam się- Chcę dzisiaj spać sama.
- Kochanie..
- Justin..
- Skoro tego chcesz- podniósł ręce- Nic na siłę.
Weszłam po schodach na górę i położyłam się na łóżko..nawet nie chciałam się iść kąpać, ani przebrać. Po prostu opadłam, a razem ze mną opadły jakiekolwiek emocje, za to poczułam, że zamykam się w sobie, tego nie chciałam, ale nie umiałam z tym walczyć. Ostatni raz chciałam tylko zobaczyć się z tatą, za to nie chciałam już widywać się z matka. Zrobiło mi się szkoda, że nie jestem w ciąży, miała bym takiego małego bąbelka i tylko on by mnie pocieszał, ale wiedziała, że tylko narażała bym go na stres, i to miałaby być matka?
Zamknęłam oczy, mimo wczesnej pory, dzień mnie wykończył. Tego chciał ten posrany wtorek? Wykończyć mnie..w takim razie osiągnął cel, BA! osiągnął o wiele więcej.
-------------------------------------------------
Hejka! Jak widzicie wkradło się trochę emocji!
Jak myślicie co teraz stanie się z Emi?
Jaka będzie w stosunku do Justina? Co powie jej ojciec?
Czy pogodzi się z mamą?
Zostańcie ze mną do końca!
Ostatnio jest coraz mnie komentarzy
nie wiem czy ktoś jeszcze czyta moje FF, pokażcie się <3
Komentujecie- Motywujecie.
Jeju ile się dzieje. Mama Emi jest okrona, ja bym jej nie wybaczyła. Justin mógł jej o tym powiedzieć. Szkoda,że się pokłócili. Czekam na next 💓
OdpowiedzUsuńKiedy next ?
OdpowiedzUsuń