niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 29

*Justin*
- Ja ciebie kocham bardziej- słodziłem do niej stojąc w drzwiach.
- Nie prawda!- klepnęła mnie w ramie zaciskając usta- Ja ciebie bardziej.
Kiedyś oglądając jakieś żałosne seriale, albo filmy stwierdziłbym, że to jest głupie i dziecinne, jednak zakochani są wspaniali i nie kontroluje się tego. Uwierzcie.
- Widzimy się potem, tak?- szepnąłem do niej łapiąc ją za rękę.
- No rejczel- przybliżyła się do mnie i musnęła moje usta.
- Przyjdę po ciebie o 18:00, bądź gotowa mam niespodziankę.
Uśmiechnęła się lekko- Tak? A jaką- przybliżyła się do mnie stając na palcach.
- To niespodzianka- zaprotestowałem.
- Powiedz, powiedz, powiedz- prosiła, ale niestety na marne.
- Nie przekonasz mnie- pokiwałem głową.
Westchnęła- Dobra, zobaczę wieczorkiem- zachichotała. Czy mówiłem już jaka urocza jest gdy chichocze? Jej usta lekko unoszą się ku górze, a z jej wnętrza wydobywa się piskliwy głosik, który okazuje się być śmiechem. Wspaniałe.
Pocałowałem ją na pożegnanie- Pa, kochanie
- Papapapa- powiedziała przesłodzonym głosikiem i pocałowała mnie mocno.
Popatrzyłem na nią i wyszedłem z jej domu. Jakie to było uczucie wychodząc z domu Emily będąc jej chłopakiem? Zajebiste.
Po tak długiej rozłące w końcu jesteśmy razem, oboje cierpieliśmy, a już na pewno Emily. Nigdy w życiu już jej tak nie zawiodę, nie mogę pozwolić na to by było jej źle. Podjąłem się obowiązku, pilnowania i kochania pewnej dziewczyny, ten obowiązek jaki leży na każdych chłopaku staje się po prostu przyjemnością. Że zakupy? Że grymasy? Że wahania nastroju? Do tej pory przeszkadzało mi to bardzo, ale dopiero jej brak przez parę miesięcy pokazał mi, że kocham te zakupy, te grymasy i te wahania nastroju..i powiem więcej, nie wyobrażam sobie bez nich życia.
   Zapukałem do drzwi domu Joe...poprawka do drzwi mojego domu. Chciałem zakomunikować mu, że ja i Emily na pewno za niedługo się tu wprowadzimy.
- Hej, Justin- rzucił otwierając drzwi, widziałem, że nie był w najlepszym nastroju.
- Co jest, stary?- spytałem zdziwiony zamykając za sobą drzwi.
- Życie mi się pieprzy- odparł siadając na kanapie podpierając się łokciami o kolana. Patrzył się w jeden martwy punkt.
- Co się dzieje?- spytałem siadając obok niego..nie mogłem mu teraz powiedzieć "Ej to Ja i Emily zwalimy ci się na głowę jakoś, hm..jutro?"
- Karie ze mną zerwała- powiedział po chwili. Nie mogłem w to uwierzyć.,przecież byli najpiękniejszą para jaką znałem, bardzo się kochali, a Joe nawet planował oświadczyny. Pasowali do siebie idealnie.
- Jak to?
- Powiedziała, że nie chce być z oszustem, który ją ciągle rani- westchnął i potarł dłoniami o twarz.
- Jak to oszustem?- spytałem wzburzony, znam Joe już spory czas i nie był żadnym oszustem.
- Oszukałem ją- wstał mozolnie i podszedł do okna.
- Co jej zrobiłeś?- krew przestała płynąc w moich żyłach, zatrzymała się. Chciałem wiedzieć co się stało.
- Justin..- odwrócił się w moją stronę- Ja ją zdradziłem.
Popatrzyłem na niego i nie mogłem uwierzyć. Jak to ją zdradził? Czy jemu totalnie odjebało na dekiel?
- Jak mogłeś jej to zrobić?- spoważniałem.
- Nie wiem, sam zadaje sobie to pytanie- odwrócił się do nie tyłem.
- Takie rzeczy się wie!- wrzasnąłem..był takim debilem, to była dziewczyna-kwiat. Nigdzie takiej nie znajdzie. Fakt, ja też jakby ..pocałowałem Caillin..kiedyś..tam, ale nie zdradziłem Emily.
- Zjebało mnie, okej? To chcesz usłyszeć?!- odkrzyknął stając na przeciwko mnie.
- Nie mi się powinieneś tłumaczyć!
Odchrząknął- Wiem, sorry, ale ja kompletnie nie wiem co mam zrobić- usiadł ponownie i przybrał wcześniejszą pozę. Usiadłem obok niego.
- Jeśli kocha to ci wybaczy- chciałem go jakoś pocieszyć, ale zbyt dobrze znałem Karie..wiedziałem, że ciężko będzie o wybaczenie.
- Nie rozumiesz- stwierdził- Tego nikt by nie wybaczył.
- No to co zdradziłeś ją w trójkącie- zaśmiałem się, ponieważ chciałem trochę tą atmosferę rozruszać, ale zapomniałem ze słynę z tego, że jestem głupi.
- Ja ją zdradziłem z mamą Emily- powiedział nagle, a we mnie się zagotowało.
- Z mamą mojej Emily?!
- Tak, z mamą twojej Emily.
Wstałem- Pojebało cię?!
- Justin..to nie koniec- powiedział, a ja sam już nie wiedziałem, co może być gorsze od tego.
- Co jeszcze?
- Ona była w ciąży.
Myślałem, że zasłabnę.
- Była w ciąży?! Czy ty siebie słyszysz? Co teraz będziecie szczęśl...czekaj- zawahałem się- Jak to była.
- Pamiętasz, kiedy zniknęła, wyjechała bez słowa i w ogóle?
- Tego się nie da zapomnieć- rzuciłem.
- Ona pojechała usunąć to dziecko..nie chciała go.
- Joe! Jesteś niepoważny. Po pierwsze miałeś super dziewczynę i zdradziłeś ją z o wiele starszą,a  po drugie prawie zostałeś ojcem.
- Justin! Myślisz, że mi jest z tym dobrze? Kocham Karie i chcę być tylko z nią.
- Chyba na to za późno!
Wstał chwycił telefon i klucze od auta- Oddaje ten dom tobie. Muszę wyjechać na jakiś czas.
Rozumiałem go, ale z jednej strony to wcale nie była ucieczka od niczego.
- Zastanów się jeszcze raz- złapałem go za przedramię.
- Tam są klucze od domu, oddaje ci je, już się zastanowiłem- powiedział i wyszedł.
Usiadłem na kanapie, chyba musiałem ochłonąć..Wiedziałem, że Emi nie może tego dowiedzieć się ode mnie, musi porozmawiać z mamą.

*Emily*
Była jakoś 17:00, musiałam się zacząć szykować.
- Czyli mówisz, że to twój kolega?- podszedł do mnie tato.
- Nom- powiedziałam z lekkim uśmieszkiem nakładając podkład.
- Jasne- zmrużył oczy i popatrzył na mnie.
- Dobra, wygrałeś- odłożyłam pędzel i popatrzyłam na niego- To Justin. Jesteśmy ze sobą już długo, tylko mieliśmy małe niedogodności..
- Ah, Justin- zaśmiał się.
Zaśmiałam się razem z moim tatą- Dobra, tato mam bardzo, ale to bardzo mało czasu- podeszłam do drzwi i wypchnęłam go lekko za drzwi.
- Czekaj, a dobrze cię trakt...
- Tak dobrze- pchałam go coraz mocniej- Papa tato- zamknęłam za nim drzwi, odetchnęłam i wróciłam do nakładania podkładu.
  Wybiła około 17:40, a ja nie miałam jeszcze pokręconych włosów. Jak na złość wszystko leciało mi z rąk.
- Kurwa- przeklnęłam pod nosem na widok leżących perfum na podłodze..były pobite.
- Co się stało, słyszałem huk- usłyszałam głos taty.
- Wszystko okej, ale pobiłam perfumy, może tu trochę pachnieć..jakiś czas.
- Myślałem, że coś sobie zrobiłaś.
- Wszystko jest okej, poza tym, że zaraz będzie Justin, a ja nie jestem gotowa!- zaczęłam panikować.
- Jak coś to zaproszę go do środka..i zamienię z nim kilka zdań.
Po tych słowach wiedziałam, że muszę podkręcić maksymalnie tempo pracy. Nie mogę dopuścić do tego, żeby mój tato "zamieniał kilka zdań" z Justinem, bo jeszcze go spłoszy.
Szybko wyjęłam lokówkę z szafki i włączyłam do prądu. Justin często się spóźniał i miałam szczerą nadzieje, że i dzisiaj zachce się spóźnić.
  Już miałam pokręconą połowę głowy, a minęło 5 minut- sukces. Chciałam dla Justina wyglądać jak najlepiej, a wiedziałam, że Justin lubił jak mam loczki.
- Tylko druga strona- westchnęłam pod nosem i zabrała się do robienia drugiej strony, ale wtedy stało się coś niemożliwego, coś co podniosło moje ciśnienie, coś co sprawiło, że krew płynęła coraz szybciej, coś co spowodowało, że momentalnie ze spokoju zmieniło się w okropne nery- dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry- ledwo co usłyszałam zza drzwi głos Justina, który zwrócił się do mojego taty.
- Pewnie ty jesteś Justin- powiedział mój tato- Wejdź.
- Zaraz przyjdę Justin!- krzyknęłam i przybrałam szybkie temp robienia włosów.
- Spokojnie!- odkrzyknął- Poczekam!
Super, zawsze się spóźniał,a dzisiaj proszę państwa przyszedł za szybko..nigdy go nie odgadnę.
  Po pięciu minutach, wyszłam z łazienki, byłam totalnie spokojna, bo podczas siedzenia w łazience mogłam usłyszeć śmiech mojego ojca i Justina. Wydawało mi się to dobrą oznaką.
- Emily- mówił tato przez śmiech- Skąd go wytrzasnęłaś?- spytał, a ja pośpiesznie przełknęłam ślinę.
- Znaliśmy się z widzenia- powiedział Justin- Ale zaczęliśmy zauważać się od nie dawna- odpowiedział ojcu, wiedział, że byłam tak bardzo zaszokowana, że nie wykrztuszę z siebie nic. Tak na prawdę to miałam mieszane uczucia, raz wydawało mi się wszystko dobrze, a raz czułam, że wszystko wymyka się spod kontroli.
- Dokładnie- odezwałam się, a Justin podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Idziemy Justin?- spytałam po chwili swojego chłopaka.
- Już idziecie?- posmutniał mój ojciec, co wydało mi się dziwne.
- Mamy rezerwacje na 18:30.
- Rezerwacje?- spytałam Justina przygryzając dolną wargę.
- Tak- pocałował mnie w czoło, a ja poczułam, że odlatuje, ale nie chciałam tego pokazywać przy tacie.
- No dobra- powiedział smutnym głosem- I tak jesteśmy umówieni Justin.
- Na co umówieni, przepraszam?- mrugałam szybko oczami, czekając na wyjaśnienia.
- Spokojnie- zaśmiał się Justin, a za nim mój tato- Twój tato chce pokazać mi kolekcję starych płyt.
No fakt, mój tato był starym kolekcjonerem, starych płyt.
Zaśmiałam się- Dobra, tego nie było.
- Miło było pana poznać- zwrócił się do mojego ojca. Fajnie widzieć jak twoja druga połówka dogaduje się z twoim ojcem, a biorąc pod uwagę, że mojemu tacie rzadko kto przypasowuje, to Justin powinien czuć się zaszczytnie.
  Wyszliśmy z mojego domu i kiedy tylko usłyszałam jak zamykają się za nami drzwi od razu zwróciłam się do Justina.
- Co ty zrobiłeś, że cię aż tak polubił?- spytałam nadal w szoku.
- A to takie dziwne?- nie zdawał sobie sprawy z tego jaki otrzymał wysoki ranking.
- Mój tato nie lubił nigdy ,nikogo- spuściłam głowę, ale nie dlatego, że zrobiło mi się niezręcznie.
- Czyli jestem pierwszy?- objął mnie ramieniem i obszedł ze mną auto.
- Tak ty jesteś pierwszy- popatrzyłam na niego, a on otwierał mi drzwi od strony pasażera.
Widziałam, że Justinowi się zrobiło miło, wiadomo nie musieliśmy się martwić o to, że mój ojciec będzie wyganiał go z domu, nie będzie musiał wchodzić przez okno po rynnie, aby tylko nie zobaczyć, nie będę miała żadnych szlabanów, a Justin nie będzie musiał się potajemnie ze mną spotykać w obawie, że zaraz przybiegnie mój ojciec, który nas śledził i nie da mu w ryj- mogłam odetchnąć.
- Wsiadaj- powiedział z lekkim uśmieszkiem i poczekał, aż wsiądę by zamknąć za mną drzwi- dżentelmen. W zasadzie nie ważne co by teraz zrobił byłby i tak najsłodszy na cały świecie.
Poczekałam, aż Justin obejdzie samochód i do niego wsiądzie, kiedy to zrobił to popatrzyła mu prosto w oczy.
- Obiecaj mi, że już nic nas nie rozdzieli- powiedział do mnie trzymając mnie za rękę, w jego oczach mogłam dostrzec strach..tak, ja też się bałam.
- Obiecuję Justin- położyłam mu dłoń na policzku. Jego kąciki ust lekko się podniosły, a strach się rozpłynął, teraz już tylko widziałam, nadzieje i szczęście. Nabrałam oddechu dalej patrząc mu w oczy, a on coraz bardziej się przybliżał, wiedziałam co ma na myśli dlatego ja też się przysunęłam. Kiedy nasze usta się połączyły , wiedziałam, że najgorsza suka- Caillin- nawet nas nie rozdzieli.
- Kocham cię, robaczku- pogłaskał mnie po włosach.
- Ja ciebie też, skarbie.
  Podczas jazdy ciągle wymienialiśmy się zdaniami, nawet zdarzało się coś w rodzaju " czekaj, bo zapomnę" Tak długo się nie widzieliśmy, przecież musieliśmy sobie wszystko opowiedzieć. Nie wiadomo czy cokolwiek zrozumieliśmy bo co chwilę sobie przerywaliśmy i śmialiśmy się z siebie. Wiedziałam, że to bardzo dobry znak, ponieważ podczas jazdy nie lubię rozmawiać z ludźmi.
- Ale nie..!- pisnęłam i pomachała głową- Ta piosenka była zgrana na takie radyjo- gestykulowałam, ale wiedziałam, że na marne, bo Justin totalnie nic nie rozumiał- No takie małe- wywróciłam oczami.
Poniósł głowę znad kierownicy, akurat staliśmy na światłach. Poprawiłam się w siedzeniu, kiedy zobaczyłam jaki jest czerwony ze śmiechu. Obecnie siedziałam bokiem do przedniej szyby i miałam podkurczoną jedną nogę.
- No domyślam się, że było małe.
- No to czego nie rozumiesz?- spytałam oburzona.
- Pytam się co to BYŁA za piosenka, a ty mi ciągle o jakimś radyju- zaśmiał się.
- O jeny ! no to po co ja się tak wysilałam? Było od razu powiedzieć, że o piosenkę ci chodzi- przewróciłam oczami.
Justin zaśmiał się.
- No czekaj cicho!- próbowałam przekrzyczeć jego śmiech- Już ci tłumaczę.
Pozostała drogę do restauracji tłumaczyłam Justinowi, jaką zgrałam tacie piosenkę na radyjo, a on jej nie kojarzył..faceci, nic nie rozumiał, a ja nie umiałam mu tego wytłumaczyć.
- Jesteśmy- Justin zaparkował auto.
- Już? Szybko- nie ważne, że jechaliśmy z 40 minut przez całe miasto.
Wysiadłam z auta i rozglądnęłam się dookoła, nie domyślałam się gdzie jesteśmy, ponieważ przez całą jazdę, ani razu nie spojrzałam na drogę. Mimo wszystko to nie zmieniało faktu, że po prostu nie znam tej części miasta.
- Gdzie jesteśmy?- spytałam Justin patrząc na jakiś wysoki budynek?
- Na miejscu- szepnął mi do ucha obejmując od tyłu. Po tak długiej rozłące często to robił- szeptał, obejmował od tyłu, lekko się uśmiechał..jednak przez to myślałam, że stał się bardziej- niedostępny, tajemniczy..kocham to.
Złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą, o dziwo nie zmierzał w kierunku tego wielkiego budynku, który tak bardzo rzucał się w oczy, natomiast prowadził mnie do skromnej restauracji..wiedział co lubię.
  Stanęliśmy przed nią, byłam już gotowa wchodzić, jednak Justin złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, tak, że nasze nosy dzieliła malutka odległość..prawie jej nie było.
- Obiecaj mi, że zapamiętasz ten wieczór do końca życia- szepnął w moje usta.
- To zależy jaki będzie- drażniłam się z nim.
- Najwspanialszy- krótko to skomentował.
- To się okaże- byłam ciekawa na co go stać.
- Pamiętaj, że to tylko początek- poruszał brwiami i wiedziałam co się święci.
Popatrzyłam na niego w bezruchu, nawet na chwilę wstrzymałam powietrze.
- Dobra skończyły mi się dogryzki- zaśmiałam się mu w twarz, a on razem ze mną. Chyba tego brakowało mi najbardziej- jego uśmiechu, idealnych zębów i tego, że nigdy w życiu nie udawał przy mnie śmiechu.
Justin złapał mnie za rękę, a drugą chwycił klamkę od drzwi wejściowych restauracji. Kiedy do niej weszliśmy od razu w oczy poraziło mnie ogromne światło i szybka muzyka.
- Nie wierzę- stanęłam jak odębiała dalej trzymając go za rękę. Kroczyliśmy jak goście specjalni bo jakimś zielono- pomarańczowo- czerwono- fioletowym dywanie w ciapki.
- Co się stało?- podszedł do mnie i udawał, że nie wie co się stało.
- Czy to jest..?- zaniemówiłam.
- Restauracja w stylu lat 70 ? Tak.
Popatrzyłam na niego..nie oczekiwałam wina, nastrojowej muzyki, jakiś barmanów, kelnerów, jednak to nie oznaczało, że myślałam, że to właśnie zaplanował Justin. Kompletnie i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, był po prostu oryginalny i bardzo swobodny w tym co robił.
Zaczęłam piszczeć i rzuciłam mu się na szyję- Kto jest najlepszym, najwspanialszym i najukochańszym chłopakiem pod słońcem?!- cieszyła się jak durna krzycząc zza jego pleców.
- To ty mi lepiej powiedz, kto jest tak idealny, najukochańszy i najwspanialszy, że na to zasłużył?
- Caillin?- spytałam żartobliwie.
- Pierwszorzędnie- zaśmiał się Justin- Bo na pewno nie ty- tyknął mnie po nosku.
Zaśmiałam się tak głośno, że przestraszyły się dzieci przy stoliku "artystycznym" (stoliku, przy którym rodzice zostawiając dzieci by nie płakały, że chcą już do domu po 20 minutach ich romantycznej kolacji) .
Popatrzyłam na Justina, teraz w jego oczach widziałam przypływ empatii, tylko to było dla mnie najważniejsze.

*Justin*
Popatrzyłem na Emily, widziałem jej oczach błysk spokoju, a tylko to było dla mnie najważniejsze, to że mój mały aniołek jest już ze mną i jest tak spokojna.
- Chodź- złapałem ją za jej gładką dłoń i pociągnąłem lekko. Mieliśmy najlepsze miejsca, bo znajdowały się ode w odosobnieniu na końcu restauracji.
Zatrzymaliśmy się obok naszego stolika, był pięknie ozdobiony, nie sądziłem, że przyłożą się do tego aż tak bardzo. Miał żółto- zielono- niebieski obrus a na środku stały kwiatki i jakieś kolorowe lampki. Kolacja już na nas czekała, a obok stał mężczyzna, który to wszystko przygotował.
Emily była wyraźnie wzruszona, a mi zrobiło się ciepło na sercu jak zobaczyłem jej uśmiech.
- To jest cudne- wykrztusiła.
Przytuliłem ją mocno jednym ramieniem- Usiądź- powiedziałem podchodząc do krzesła i specjalnie je dla niej odsuwając.
Kiwnąłem głową do mężczyzny, a on odszedł. Byłem mu wdzięczny, wiedziałem, że Emily ma sentyment do takich rzeczy i, że na pewno jej się spodoba, a widać, że chłopak znał się na rzeczy.
- Justin..wzruszyłam się- zachichotała wycierając oczka uważając przy tym na makijaż.
- To wszystko dla ciebie- powiedziałem łapiąc ją za rękę po drugiej stronie stołu.
- Kiedy ja byłam ostatnio tak szczęśliwa?- szybko zamrugała patrząc na mnie.
- A wiesz kiedy ja byłem ostatnio tak szczęśliwy?
Kiwnęła głową, żebym powiedział.
- Kiedy cię poznałem- ścisnąłem lekko jej dłoń. Emily wpatrywała się we mnie, wiedziałem, że najchętniej teraz rzuciła by się na nie i przytuliła mocno, ale nie umożliwiał jej to stół.
- Justin..w końcu jesteśmy szczęśliwi- podsumowała.
Popatrzyłem na nią, poczułem, że w moich oczach gromadziły się łezki, dokładnie tak to sobie wyobrażałem. Ja, ona i cicha kolacja.
  Zajadaliśmy się daniem, które nam podano wcześniej.
- Strasznie dobre- mówiła z pełnymi ustami.
- Prawda? Nigdy nie umiałbym takiego zrobić- skomentowałem.
- Ciekawe co oni dodają do tego, że jest takie dobre?
- Pewnie jakieś curry czy coś.
- A nie bazylie?- spytała zdziwiona.
- Na pewno curry- powiedziałem stanowczo.
- No Justin..chyba słabo się znasz na przyprawach- podniosła brwi.
- Bardzo często gotowałem w domu..trochę się jednak znam i to na pewno jest curry.
Parsknęła- Wyobraź sobie, że mam w rodzinie kucharza i ja również się znam na przyprawach- spoważniała.
- Ah tak? Ja mam w rodzinie przyprawiaka i tez się znam.
- Przyprawiaka?- zaśmiała się- Istnieje takie słowo?
- Jak widać istnieje, skoro go użyłem.
Popatrzyła na mnie- Zajadaj się swoim Curry, a ja swoją Bazylią w takim razie.
Uśmiechnąłem się lekko, uwielbiałem się z nią droczyć, a ona nigdy nie zostawała mi dłużna.
  Kiedy skończyliśmy swoją kolację, złapałem ją za rękę i wyprowadziłem na świeże powietrze. Miałem wszystko zaplanowane, cały wieczór.
- To gdzie teraz?- spytała kołysząc się na boki i robiąc piruety, dalej trzymając moją rękę, chciałem by poczuła się jak księżniczka, dlatego okręcałem ją.
- Teraz kochanie- objąłem ją po jej ostatnim okręcie- Czeka na nas winko w domku- szepnąłem jej do uszka.
- W domku?- spytała zdezorientowana siadając na masce samochodu, rozchyliłem jej nogi i stanąłem pomiędzy nimi, a ona objęła mi szyję rękami.
- Takkk- ciągnąłem, zbliżając się do jej ust, aż w końcu pocałowałem ją,a ona oddawała każde moje pocałunki. Pogłębialiśmy je coraz bardziej i bardziej, nie chciałem się od niej odrywać, ale w okół chodził dużo ludzi, mimo późnej pory.
- Jedziemy?- oderwała się ode mnie.
Pocałowałem ją jeszcze raz, ale ona mnie odepchnęła- Chodź Justin.
Zeskoczyła z auta i momentalnie stanęła przede mną. Otworzyłem jej drzwi auta i poczekałem, aż wsiądzie. Obszedłem auto i wsiadłem po drugiej stronie.
- Napalony jesteś, co?- spytała po chwili patrząc przed siebie.
- Jak cholera- odpowiedziałem odpalając auto.
Zachichotała i odwróciła głowę w przeciwną stronę.
  Jazda zajęła nam tyle samo czasu, a nawet dłużej bo musieliśmy podjechać pod dom, który znajdował się dalej niż dom Emily.
Emily wysiadła z auta i poczekała, aż ja zrobię to samo.
Podszedłem do niej i chwyciłem ją w tali. Oboje podeszliśmy pod drzwi, a ja usiłowałem w ciemnościach znaleźć klucze.
- Masz je na pewno?- spytała zmartwiona.
- Na pewno je mam- uspokoiłem ją.
Po 3 minutach znalazłem kluczę, tylko teraz kwestia wcelowania nimi w dziurkę.
- Daj może ja- nachyliła się.
- Nie, spokojnie.
- Widzę, że sobie nie radzisz, daj- nakazała.
- Akurat w naszym związku to ja zajmuję się celowaniem w dziurki, więc daj działać mistrzowi- pokazałem ręką moją nieskazitelność i w końcu wcelowałem w zamek.
Wszedłem do środka i po omacku próbowałem znaleźć włącznik światła.
- W końcu w domu- podeszła do kanapy i walnę się na nią.
- W końcu RAZEM w domu- podkreśliłem wchodząc do kuchni.
- Nogi mi odpadają- wyciągnęła je do góry i zdjęła obuwie.
- Zrobię ci masaż- zaproponowałem szukając lampek do wina.
- A byłbyś tak łaskawy?- spytała.
- Dla ciebie zawsze- posłałem jej buziaczka.
- Ale mi dzisiaj słodzisz- wyciągnęła się na całą długość kanapy i westchnęła ze zmęczenia.
- Słodki chłopak, to słodzi- zachichotałem.
- HAHA, ale skromny- patrzyła na swoje stopy.
Wziąłem wino w jedną rękę, a lampki w drugą i ruszyłem w stronę kanapy. Emily na mój widok z pozycji leżącej poprawiła się do siedzącej.
- A co ja tu widzę?
Otworzyłem wino i nalałem nam.
- Swojego chłopaka, który się tak bardzo stara- pocałowałem ją.
Podałem jej wino do ręki i sam wziąłem swoje. Napiliśmy się po łyczku.
- Jak ci się podobało?- spytałem.
- Szczerze?- spytała obojętnie i wzięła kolejnego łyka, a ja zaniepokoiłem się jej obojętnością- Było zajebiście- podsumowała.
- Cieszy mnie to- ulżyło mi. Wziąłem łyczka wina.
- Kiedy zrobisz mi masaż?- spytała po chwili.
- Niebawem- złapałem za jej kieliszek, który trzymała w ręce i odstawiłem go na stół.
- Co robisz?- spytała.
Złapałem ją w tali i podniosłem tak, że oplotła mnie nogami w pasie.
- Taki jesteś cwany?- spytała.
- Zawsze- powiedziałem prowadząc ją po schodach do naszej sypialni.
Wchodząc położyłem ją na łóżko i sam się na nią wdrapałem. Zacząłem pokładać na niej mokre pocałunki, powoli z ust przechodziłem na szyję, Emily zaczęła pojękiwać, to było jak muzyka dla moich uszu.
Popatrzyłem na nią, ewidentnie tego chciała, ja też. Zacząłem mocniej ją całować, między pocałunkami można było tylko słyszeć nasze sapanie. Emily postanowiła posunąć się krok na przód i zdjęła ze mnie koszulkę, ja nadal nie chciałem pokazać jej, że jestem gorszy i zacząłem szukać rozpięcia w jej sukience, kiedy je znalazłem pozbyłem się zbędnego ubrania. W ten oto sposób ujrzałem ją w samej bieliźnie. Postanowiłem zdać się na instynkt i szukałem zapięcia od stanika, podczas gdy ona próbowała zdjąć ze mnie moje spodnie. Była szybsza dlatego dałem jej to zrobić, takim cudem oboje byliśmy już w samej bieliźnie, jednak nie na długo, bo ja już odpinałem jej stanik. Kiedy go zdjąłem moim oczom ukazały się jej krągłe piersi w idealnych rozmiarach.
- Kurwa, jaka ty jesteś idealna- powiedziałem zasapany głosem.
Zbliżałem się coraz bliżej dołu, aż w końcu dotarłem do jej majtek, położyłem rękę na nim i widziałem jak Emily nabrała powietrza lekko wyginając swoje plecy. Zacząłem masować jej miejsce, doprowadzając jej do jeszcze większej ekstazy. W końcu zdjąłem jej majtki i wszystko ukazało się w moich oczach.  Lekko nachyliłem się nad jej kobiecością i zdecydowałem się na pewny ruch. Wsadziłem palce w jej pochwę.
- Kurwa- szepnęła jeszcze bardziej się wyginając.
Ruszałem ręką delikatnymi i kolistymi ruchami, Emily zaczęła jęczęć, wiedziałem, że jej się to podobało.
Wyjąłem palce i w ich miejsce postanowił wepchnąć się język. Emily zaczęła jeszcze ciężej oddychać, kiedy ja robiłem pewne ruchy coraz bardziej ku celowi.
- Dość- podniosła się pewnie i przerzuciła mnie tak, że teraz ja byłem pod nią. Pewnie chwyciła mój sprzęt i zaczęła ściskać go w dłoni. To było jedyne na świecie przyjemne uczucie. Zdjęła moje bokserki i nachyliła się nad moim członkiem. Wiedziałem co mnie czeka. Emily chwyciła mojego przyjaciela i włożyła go do ust. Westchnąłem z podniecenia. Kiedy już skończyła znowu przerzuciłem ją tak, że to ona była pode mną.
- Gotowa?
- Jeszcze głupio pytasz- skomentowała.

*Emily*
Nachylił się nade mną i pocałował w usta.
- Jak coś to zwolnię- powiedział.
Pokiwałam głową.
- Będę delikatniejszy jak zechcesz- uspokajał mnie.
- Justin spokojnie, to przecież nie jest pierwszy raz.
- No wiem- powiedział - Co nie oznacza, że mamy być brutalni.
- Do dzieła- nakazałam.
- I tak uważam, że to było Curry.
Bawił się u mojego wejścia drażniąc się ze mną, ale w końcu poczułam jak we mnie wchodzi, poczułam jedną wielką rozkosz i przypływ podniecenia. Zaczęliśmy ruszać się w sobie, Justin faktycznie był delikatny, jednak ja tego nie doceniłam.
- Mocniej, Justin- nakazałam,a on od razu mnie posłuchał.
Co chwilę go poprawiałam, jak nie "Szybciej" to "Głębiej"
Kochaliśmy się tak długo, jak oboje tego potrzebowaliśmy.
Poczułam, że dochodzę i faktycznie mój organizm mnie nie oszukał. Teraz czekaliśmy tylko, aż Justin dojdzie, zajęło mu to nie wiele dłużej po mnie i wtedy właśnie poczułam jak się we mnie spuszcza, poczułam jak to wszystko rozlewa mi się w brzuchu i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że...chwila moment..my się nie zabezpieczyliśmy.
--------------------------------------------
Oto kolejny rozdział!
Co uważacie?
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale miałam wycieczkę.
Teraz wracam i mam dla was o taką niespodziankę.
Koniecznie proszę wszystkich o wyrażanie swojej opinii.
Komentujecie- Motywujecie





1 komentarz:

  1. Genialny rodział I o kur** będzie ciąża. Uuuu ciekawe co dalej... Czekam na next 😙

    OdpowiedzUsuń